wtorek, 15 lipca 2014

Od Elise

Siedziałam na blacie w kuchni obserwując pusty salon. Dopiero wstałam, nie wiedziałam dlaczego dom jest pusty. Ale zaraz potem wszyscy weszli do domu wraz z Cass.Zeskoczyłam z blatu i podeszłam do odtwarzacza CD. Zaczęłam szperać im w płytach. Włączyłam jakiś album i usiadłam po turecku na kanapie. Cass usiadła w kuchni, skinęła głową, bym do niej podeszła. Chłopaki zajęli miejsca przed telewizorem i zaczęli grać w jakąś strzelaninę. Usiadłam koło Cass i sięgnęłam po drodze do lodówki po piwo. Otworzyłam je i wzięłam łyka z gwinta. Przyglądała mi się dziwnie i jako pierwsza się odezwała.
-Chyba stajesz się jak oni.
-To znaczy?-Wzięłam łyk piwa.-To, że piję, to nie znaczy, że jestem taka jak oni.
-Wróć do domu.
Westchnęłam.
-A tu jest problem, bo Gus nie chce mnie wypuścić.
-Dlaczego?
Nie chciałam jej wplątywać w tą sprawę z nożem. Musiałam coś wykombinować.
-Uważa, że jestem w niebezpieczeństwie...
-Ale jesteś z Joe... Właśnie.. Dlaczego go nie ma? Wiesz coś?
-A co? Czujesz się samotna?-Przeciągnęłam końcówkę a ona spiorunowała mnie wzrokiem.
-Odłóż to piwo!-Wyrwała mi je z ręki i odłożyła na koniec blatu.
Do nas przyłączył się Gus. Przyglądał się naszej rozmowie aż w końcu siostra zwróciła się do niego.
-O co chodzi, co? Czemu ją więzisz?
-Wytłumacz jej to.
On raczej się nie odezwał. Gapił się na nas przez dobre pięć minut a Cass rzuciła się znów na mnie rządna wyjaśnień.
-Dlaczego ją więzisz? Dlaczego Joego nie ma w domu?! Co się z wami dzieje!?
-Cass, Gus zaczął mnie pilnować, bo zniknął Joe, a Joe zniknął, bo może sobie zrobił wolne od niańczenia mnie, tyle w temacie siostruniu. I oddaj mi butelkę..-Złapałam piwo i upiłam łyka.
-Posmakuj whisky.-Mruknął Gus.
-Tego świństwa?! W życiu.
-To jest woda młodości kotku.
Spojrzałam na niego z politowaniem i zwróciłam się do siostry.
-Pasuje ci?
-Ja przychodzę tutaj w obawie, że Gus robi ci krzywdę, a ty jeszcze jesteś dla mnie TAKA?
-Taka to znaczy jaka?
-No... No... właśnie taka!
-Masło jest maślane.-Odparłam dopijając piwo.
-Wychlałaś je sama w kilka minut?-Spytał Alex wtrącając się.-Wypij jeszcze dwa!
-Super, na dodatek robią ze mnie pijaka.-Wzruszyłam ramionami a Alex się roześmiał.
-Wracasz do domu.
-Nie, nie wraca.-Wtrącił się Gus z lekkim uśmiechem.
-Nie boje się ciebie.
-Gdybyś nie była dziewczyną alfy na pewno miała byś powód, żeby się mnie bać.-Szepnął chłodno.
Aż przeszły mi ciarki. Zareagowałam.
-Gus uspokój się. Co ci jest?
-Wraca przeszłość Ellie.
Zamilkłam. Jego przeszłość nie była kolorowa.
  Nie od urodzenia jest wilkołakiem. Od urodzenia jest zwykłym człowiekiem, miał idealną rodzinę, ale kiedy jego rodzina wdała się w dyskusję z wampirami, zabili ich, a Gusa przemienili i wzięli dla siebie. Szkolili go i karmili ludzką krwią, by stał się jak maszyna do zabijania. W wieku 16 lat zaczął stawiać opór, wtedy go zamknęli w celi z której każdy nieposłuszny wampir umierał w męczarniach. Było oczywiste, że umrze. Ale wtedy wybuchnęła wojna z wampirami i aniołami. Wilkołaki trochę pomagały, więc alfa przed Cinną uratował go od śmierci. Podobno był rozsądny i wiedział doskonale co robi. Przemieniając Gusa w towarzystwie czarodzieja narażeni byli na niebezpieczeństwo, wtedy Gus nie panował nad sobą. Skuli go kajdanami by nie mógł nikomu wyrządzić krzywdy. Przez kilka godzin łamał kości czyli po prostu - zmieniał się w wilkołaka. Trwało to długo, ale nikt nie ucierpiał. Teraz można go uznać za hybrydę, bo gdzieś tam w nim drzemie jeszcze wampir... Czyli w przeszłości był zabójcą, wyłączył człowieczeństwo... nadal to gdzieś w nim siedzi, ta żądza mordu... Ale teraz Cinna mu pomógł, tak jak tamten czarodziej.
-A więc... nie wypuścisz jej?
-Jeśli mówisz, że Joe zniknął, no to chyba...-Dźgnęłam go w żebra.-No to chyba... myślę, że będzie bez ochrony.-Skłamał.
-Nic jej nie będzie. No dajcie spokój!
-No w porządku, bierz ją.
Uradowana Cass wzięła mnie do domu. Ja szłam rozbawiona z niewiadomego mi powodu, cały czas po drodze dokuczając siostrze.
Idąc lasem napotkałyśmy... Isaaca. Cofnęłam się dwa kroki a Cass wręcz przeciwnie. Sprawiała wrażenie, że zaraz się na niego rzuci i rozerwie mu łeb.
-No,no. Wiedziałem, że tu was znajdę.-Uśmiechnął się.
-Co tu robisz?-Syknęła Cass.
-Nie chodzi o ciebie.Chodzi mi o nią.-Skinął na mnie.-Chcę pogadać.
-Tyle razy z nia gadałeś, a za każdym razem chciałeś zabić! Odejdź.
-A co ma do powiedzenia mała Ellie?-Spojrzał mi w oczy.-Powiedz, że chcesz porozmawiać.-Zahipnotyzował mnie.
-Cass, idź do domu.-Powiedziałam obojętnie.
-Co?! Zahipnotyzował cię! Ot...
-Powiedziałam, możesz już iść.-Jak robot patrzyłam się w jeden punkt.
-Och, jak przyjemnie byłoby ją mieć jako wampir. Zabijałaby kogo bym chciał..No cóż... Słyszałem, że ochroniarz od siedmiu boleści zniknął, więc wróciłem.
-Gdzieś tu jest, nie ciesz się.-Mruknęła siostra.
-Och, ja to wiem. Ale trzyma się od was z daleka, więc na razie mam ją dla siebie. No El, wiem, że potrafisz ją odesłać do domu.
-Idź się lizać z tym swoim kundlem.
Nie chciałam tego powiedzieć, ale nic nie mogłam zrobić. Zauroczenie minęło, a on podążył w głąb lasu ciągnąc mnie za sobą.
-Victoria rzeczywiście mnie wykorzystywała. Zahipnotyzowała mnie.
-W...Wiem.-Zadrżał mi głos.-Co tu robisz?-Szepnęłam.
-Przecież muszę cię odwiedzić. Wilkołaki się do ciebie kleją, tak jak ten Joe.Właśnie, gdzie on jest?
-Nie wiem.
-Kłamiesz.
-Nie wiem gdzie jest.
-No tak, nie blokuje ci umysłu jak zwykle... A więc zniknął na dobre.
-Oby wrócił...-Pomyślałam.
-Klaus, to wampir, który jest pierwszym nieśmiertelnym na świecie. Niedługo zacznie siać małe zamieszanie, pewnie Victoria dużo mu naopowiadała...
-Zna go?
-Oczywiście, poznała. Służy mu jak pies. Boi się go.
-A ty?
-Też. Ale zagraża ludziom i wampirom. Czarownice są dla niego wrogiem nr.1. Wszystkie istoty o nim zaczęły mówić. Czarownice są gotowe, jeśli zacznie siać zniszczenie. Zabiją go na jedno pstryknięcie palcem.
-Gdzie jest teraz Klaus?
-W Hiszpanii.
-Wraz z Victorią?
-Tak.
Nagle pchnął mnie na drzewo. Pocałował mnie, a potem zaczął dusić.
-Mam dylemat... Zmienić się w wampira, czy pozbawić życia? Pierwsza opcja jest kusząca...
Przestał mnie dusić ale dalej nie pozwalał mi uciec.
Wilki wyskoczyły zza drzew i zaczęły go gonić. Wściekły zaczął uciekać a wszystkie wilki podążyły za nim. Roztrzęsiona i przerażona podążyłam do domu. Był pusty... Widocznie Cassie jest na mnie zła.. Ale nie chciałam tego powiedzieć! A co w Willem? No właśnie... Gdzie on jest? Zaczęłam tęsknić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz