niedziela, 13 lipca 2014

Od Kai

  Trzymałam w rękach gorący kubek zbożowej kawy i obserwowałam smętnie roześmiane bliźniaczki. Nie miałam ochoty do śmiechu, a tym bardziej żadnych powodów do radości.
- Co taka smutna? - spytała nagle Julie zwracając na mnie uwagę.
Wzruszyłam ramionami.
- No właśnie? Dlaczego tak smutasz? Wyżal nam się.
Nie miałam na to najmniejszej ochoty. One by mnie nie zrozumiały. Lubiłam je bardzo... Ale nie.
Nagle do kuchni wkroczyła Ira.
- Jest smutna, bo Ivana nie ma.
Poruszyłam się i wyprostowałam.
-  Wiesz kiedy wychodził? - spytałam nie zwracając uwagi na rozbawione bliźniaczki.
- Jak o szóstej skoczyłam do kibelka, to wychodził gdzieś.
Skinęłam głową, jednak ta informacja nie poprawiła mojego samopoczucia.
- Nie martw się. Przecież zaraz wróci - mruknęła Ev.
Westchnęłam cicho. Gdyby tylko wiedziała, co narobiłam... Wiedziałam, że go zraniłam. I podejrzewałam, czemu jak najszybciej chciał wyjść z tego domu.  Należał on przecież do Arona, a on nie chciał mieć nic wspólnego z człowiekiem, którego pocałowałam i który odwzajemnił mi w końcu ten głupi, nic nieznaczący pocałunek.
  Postanowiłam sprawdzić telefon, który zdążył się już naładować. Był w nim wyjątkowo denerwujący sms Kamila mówiący, że "Jest tam gdzie mnie nie ma" i "Żebym tak się nie interesowała, bo nic mu nie jest". Ale jak miałam się nie interesować? Bardzo przeżył śmierć Nadii i zaginięcie dziecka. Może opijał sam smutki w jakieś knajpie? Jednak teraz przestałam się o niego martwić. W końcu był dużym chłopcem i jeśli tylko działam mu na nerwy, to postanowiłam się nie wtrącać.
  Był też jeden sms od Svietlany, mówiącej, że dziś o 14 mam sesje na plaży Coney Island. Pod spodem dostałam dodatkowe informacje. Zerknęłam na zegarek. Miałam dwie godziny.
   Zerknęłam jeszcze na inne wiadomości - większość była od Iry z tymi samymi pytaniami "Gdzie ty jesteś?" "Co się z tobą dzieje?" "Kaja, gdzie ty się podziewasz?". Reszta od operatora.
   Z westchnięciem wstałam od wysokiego barku.
- Dziewczyny, chcecie wybrać się dzisiaj na plażę Coney Island?
Słońce mocno grzało, więc Ira i bliźniaczki ochoczo przytaknęły. Pół godziny potem spotkałyśmy się wszystkie gotowe na korytarzu. Julie i Evanlyn rozprawiały nad skutecznością swoich ulubionych przyspieszaczy do opalania, a Ira składała ręcznik.
- Masz pewnie sesje, co Kaja?
Skinęłam głową.
Od razu wyruszyliśmy. Julie prowadziła, bo jako jedyna miała prawo jazdy (Evanlyn chodziła na kursy, a my z Irą postanowiłyśmy zdać za parę miesięcy). Na Coney Island jechało się godzinę, a trzeba było jeszcze odszukać podane miejsce.
  Wreszcie znalazłyśmy plażę ciągnącą się od  West 37th Street do Sea Gate. Miała 4 km długości, więc nie dziw, że trochę nam zeszło znalezienie ekipy. Na szczęście po wskazówkach szybko tam dotarłyśmy. Dziewczyny rozłożyły się niedaleko, a ja udałam się pod władze stylisty, kosmetyczki i fryzjera.
Po niedługim czasie byłam gotowa. Naprawdę często musiałam się przebierać, pozowanie przy 33 stopniach było ciężkie, ale dałam rade. Pozowałam sama, a potem z paroma innymi modelkami.


 


Potem resztę czasu postanowiłam spędzić z dziewczynami. Było naprawdę fajnie, ale moje myśli cały czas błądziły wokół Ivana...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz