czwartek, 10 lipca 2014

Od Willa

  Byłem na cmentarzu, nabierając sił gdy poczułem to. Niewyobrażalne kucie w sercu. Wiedziałem już, że Elise jest zagrożona. No nie, czy miałem ją uwiązać na smyczy, żeby nic jej się nie działo? Jednak zaraz ból ustał. A mogłem nie słuchać jej prośby, i gdybym poszperał jej w główce, to bym wiedział, że zaraz ten wilczek może zaatakować. Na szczęście kółko różańcowe ją ochroniło i spokojnie mogłem wrócić do domu Evestów.
  Zastałem ją nadal zdenerwowaną w salonie. Cassie widząc, że idę do Elise pobiegła na górę, a ja rozwaliłem się na kanapie patrząc na nią rozbawiony.
- No i co się tak szczerzysz? - burknęła, wyraźnie pozbawiona dobrego nastroju.
 - Bo przed chwilą poczułem smak twojego błyszczyku... mmm.... truskawkowy?
Parsknęła śmiechem, jednak po chwili znów wpadła w przygnębienie. Westchnąłem i przykucnąłem przy niej.
- Czy ciebie Elise Grace nie można spuszczać z oczu, żeby nic ci się nie stało?
Spiorunowała mnie wzrokiem.
- Prosiłam cię, żebyś nie grzebał mi w głowie!
- Tak wiem wiem... Udajmy, że nic nie wiem.
Przewróciła oczami.
- No dobra.... No więc spotkałam Isaaca... Trochę się wpienił...
- Tak i uratowało cię twoje kółko wzajemnej adoracji. To by było straszne gdyby twoja poszarpana buźka nie nadawała się do całowania.
Teraz Evest nie mogła się nie roześmiać. Śmiała się przez dłuższą chwilę, a potem niespodziewanie mnie przytuliła.
- Wiem, że jesteś palantem - mruknęła - Ale niesamowicie poprawiasz mi w niektórych momentach życie.
Nie wiem co mnie naszło, po prostu ją pocałowałem. Gdy po paru chwilach się oderwała spojrzała na mnie badawczo.
- Black, nie pozwalaj sobie.
Parsknąłem śmiechem i odparłem.
- 1:0 dla mnie pani Evest.
Pocałowała mnie szybko.
- Nie, 1:1.
Rozbawiony wstałem i usadziłem ją na kanapie.
- Leż królowo i dochodź do siebie po tej traumatycznej tragedii, a ja spożyję pokarm Bogów.
Przewróciła oczami, a ja poszedłem do kuchni. Szukałem masła, ale nigdzie go nie było. Wzruszyłem ramionami i wziąłem podobną papkę, tylko czerwoną.
- Dżem - przeczytałem i wzruszyłem ramionami - Niech będzie.
Nieźle mi zasmakował, trochę kwaskowaty, trochę słodki... Elise omal nie dostała wytrzeszczu oczu, gdy zobaczyła, co jem.
- A gdzie masz masło? - spytała.
Wzruszyłem ramionami.
- Chyba wyjadłem wasze wszystkie zapasy.
Parsknęła śmiechem.
- Pasożyt, pasożyt. Wyjesz nam całą lodówkę w takim tempie. Wiesz, kiedyś też lubiłam tą ciapkę... Ale jak się zjawił pan Black...
- I zakochał się w małym, brązowym słoiczku - dodałem.
- To przestałam jakoś za tym przepadać.
Zaśmiałem się cicho i westchnąłem.
- Elise Grace, jeszcze raz się w coś takiego wpakujesz, a będę za tobą łazić WSZĘDZIE.
- Proszę bardzo, mi to nie przeszkadza.
- Właśnie udzieliłaś mi zgody, na... no nie wiem... wejście do łazienki, gdy zażywasz ożywczego prysznica.
Elise parsknęła śmiechem.
- Wybij to sobie z głowy zboczeńcu. Gdzie cię chowali, że ty taki nakręcony jesteś? Może odwiedź burdel.
Byłem już - odparłem markotnie - Trochę mi te ich sztuczne kostiumiki nie podeszły. Ja wolę natural.
 - Ahaa, rozumiem - odparła ze śmiechem.
Wyciągnąłem się zamyślony i znów poczułem ten chłód na rękach. Czasem bałem się, że gdzieś zniknę, gdzieś pójdę, a ona zostanie sama i ją dorwą. Dlatego przyrzekłem sobie solennie, że od tej pory postaram się mieć cały czas na nią oko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz