czwartek, 17 lipca 2014

Od Cassandry

Siedziałam nieruchomo na łóżku, krzywiąc się za każdym razem gdy napotykałam oszalałe z gniewu spojrzenie Cinny.  Minął już tydzień od tego felernego "wypadku". Po operacji cały czas robili mi jakieś badania... Niedawno znów badał mnie ginekolog.  Mój szanowny chłopak chciał wyciągnąć ode mnie jak najwięcej szczegółów, żeby "zatłuc skurwiela", ale ja nie chciałam o tym rozmawiać. Miałam żal do Leo, że nie zdołał ukryć myśli przed Alexem, a on pierwszy poleciał do Cinny. Nie chciałam, by na mnie patrzył... Czułam się.... brudna. Gdy ten drań mnie gwałcił, w pewnym momencie zawładnęły mną emocję... i pozwoliłam mu to robić, choć miałam okazję do ucieczki. Teraz gdy na to patrzyłam, byłam obrzydzona i wściekła na siebie za takie zachowanie. Mimo tego podświadomie intrygowało mnie kim był ten mężczyzna. Mimo pierwszego wrażenia, miał piękne, atletyczne ciało... jak wilkołak. Choć może coś mi się pomieszało... W gruncie rzeczy nie zgwałcił mnie tak brutalnie, jak mogłoby się wydawać i zdołałam... przetrwać.
 Zmęczona rozmyślaniami spojrzałam na krążącego po pokoju Cinnę i wyrzucającego z siebie przekleństwa, pod adresem... wiadomo kogo... Tylko jemu Raily pozwolił wejść. Śmiał się, że za niedługo będzie musiał tu otworzyć hotel zamiast szpitala. Jednak mi nie było do śmiechu. Nie teraz. Spojrzałam znów na Cinnę, który znów próbował ze mnie ciągnąć informacje.
- Cinna, nie pamiętam i nie chce pamiętać - powiedziałam poirytowanym tonem. Mimo iż go kochałam, naprawdę mnie drażnił. Myślał, że mu się przyglądałam? Zapamiętałam tylko jasne włosy... prawie białe. Był młody... i przystojny. I chyba pijany, albo ogarnięty jakimś szaleństwem. Widziałam ten głód w jego oczach, gdy mnie całował... To było niedorzeczne! Zrobił mi krzywdę, a ja co? Odgoniłam myśli o moim gwałcicielu i spojrzałam na Cinnę.
- Cinna, daj sobie spokój.
- Nie! On cię skrzywdził Cassie i musi ponieść karę. P O T Ę Ż N Ą  karę.
Przewróciłam oczami i westchnęłam.
- Cinna...
Popatrzył na mnie i podszedł do mnie szybko. Złapał mnie za ręce i powiedział cicho mrużąc przy tym swoje piękne, ciemne oczy.
- Posłuchaj mnie Cassandro. Nie powinienem dopuścić, aby coś ci się stało. Gdy ty przeżywałaś koszmar ja smacznie chrapałem sobie łóżku. Wiem, jak spieprzyłem. I to po całej linii. Dlatego muszę go dorwać i go zabić.
- Cinna, daj sobie spokój. Nie wiadomo kto to jest - zadrżał mi głos - Może ci wyrządzić krzywdę.
Cinna spojrzał na mnie z politowaniem. Chciał to skomentować, ale tylko powiedział cicho.
- Skarbie, nic mi nie będzie... Nie pozwolę, żeby to uszło mu na sucho.
Westchnęłam ostatni raz i chciałam coś dodać, gdy do środka wszedł Railey.
- Można? - uśmiechnął się do mnie ciepło z jakimś dziwnym, nieodgadnionym błyskiem w oku. O co mu chodziło??
Pokiwałam bez słowa głową. Przysunął sobie stołek i jak mój dobry kumpel, nie jak lekarz profesjonalista zerknął na Cinnę.
- Mogę przy nim?
- Tak, tak - mruknęłam bez większego entuzjazmu.
- Dobrze. A więc mam dla ciebie radosne nowiny Cassandro Evest - uśmiechnął się do mnie lekko - Choć ze względu na okoliczności, nie wiem czy tak dobre.
Drgnęłam i spojrzałam na niego.
- O co chodzi?
Popatrzył to na mnie, to na również zdziwionego Cinnę i obwieścił.
- Wygląda na to, że będziecie rodzicami.
Kompletnie mnie zatkało. Myślałam, że się przesłyszałam! Cinna miał taką samą minę jak ja. Na chwilę się uśmiechnął szeroko, a potem znów zrzedła mu mina.
- Panie doktorze... to znaczy... Raily... Ale czy to dziecko... Może być dzieckiem tego... - chrząknął zacinając się.
Raily uśmiechnął się szeroko.
- Mało prawdopodobne, a raczej niemożliwe. Płód jest już dobrze wykształcony, a ty Cassie jesteś w 4 miesiącu.
Nadal nic nie mogło do mnie dotrzeć. Przez chwilę byłam szczęśliwa, że to dziecko Cinny... A potem znów się załamałam. Przecież ja nawet nie byłam pełnoletnia! Chciałam się jeszcze wyszaleć, posmakować życia... A potem iść na jakieś dobre studia... A tu co? Dziecko?!
  Riley "zostawił nas samych" a Cinna zaczął cieszyć się jak dziecko nie zważając na mój stan i tuląc mnie do siebie. Uśmiechnęłam się lekko, choć wcale nie było mi do śmiechu. Musiałam przetrawić tą wiadomość w ciszy i spokoju, a Cinna bynajmniej mi nie pomagał. Westchnęłam. Jakiego ja czasem miałam pecha w życiu...




























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz