wtorek, 15 lipca 2014

Od Kai

 Przebierałam swoje rzeczy i wrzucałam je nieuważnie do walizki. W drzwiach po jednej stronie stał Aron, a po drugiej Kamil który łaskawie raczył wrócić do domu i teraz mi wymyślał.
- Może jesteś pełnoletnia, ale nie wiesz nic o życiu!
Posłałam mu ironicznie spojrzenie.
- A ty wiesz?
Zaczerwienił się.
- Powinnaś jeszcze mieszkać w domu... z Aronem. Tyle mu zawdzięczamy, a ty...
Westchnęłam cicho. Starałam się nie patrzeć na czarodzieja, któremu "tyle zawdzięczałam". On też, jakby wbijał wzrok w ścianę.
- Hej co z wami? - spytał zdezorientowany Kamil - Czy ja o czymś nie wiem?
Zignorowałam pospiesznie jego uwagę, za to odpowiedziałam na tą wcześniejszą.
- I to mówi ten, co znika z domu na dwa tygodnie? - syknęłam - I jeśli martwi się o jego stan, to odpisuje głupimi uwagami.
Bez słowa prześwidrował mnie spojrzeniem. Wrzuciłam ostatnie majtki i zatrzasnęłam walizkę z hukiem.
- Nie obchodzi mnie co sobie myślicie - spojrzałam powoli na Arona i Kamila. Aron też pół godziny temu robił mi wykład, starając się brzmieć jak doświadczony i rozsądny opiekun. A ja gdybym mogła chciałabym rzucić jakąś złośliwą uwagę na temat, że odwzajemnił mi pocałunek i to zwiększą mocą. Co czuł gdy całować córkę swojej dawnej, nieżyjącej znajomej? Fascynację? Pożądanie? Ból - I tak się wyprowadzę - dokończyłam i ściągnęłam walizkę z łóżka.
- Kaja posłuchaj - zaczął kolejny raz Kamil, ale wbiłam w niego morderczy wzrok.
- Nie, to ty posłuchaj. Najpierw skakałam obok ciebie i martwiłam się gdy cierpiałeś. Ty najwyraźniej miałeś mnie dość - OK, trzeba było powiedzieć. Nie wiem gdzie byłeś, ale jebie od ciebie wyraźnie wódą i jakimiś przesłodzonymi damskimi perfumami, więc nie mów mi o dorosłości i odpowiedzialności.
Zamilkł przyglądając mi się z bólem w oczach. Czułam, że przegięłam. W końcu nie wiedziałam jak to jest stracić na dobre ukochanego i własne dziecko... Jednak gdy już chciałam go przeprosić, odrzekł sucho.
- Dobrze. Nie będę się mieszać w twoje decyzje. Ale jeśli przyjdziesz wypłakać mi się w rękaw...
Momentalnie odechciało mi się przepraszać.
Popatrzyłam na niego krytycznie spod przymrużonych powiek. Nie patrząc na czarodzieja rzuciłam.
- Do zobaczenia Aron.
Chciałam zabrzmieć wesoło i beztrosko, ale wypadło to trochę koślawię. Wytaszczyłam walizkę za drzwi i siłowałam się z nią po schodach. Oczywiście, żaden "dżentelmen" nie przyszedł mi pomóc - jeden obrażony za moje kąśliwe uwagi i bezceremonialne traktowanie - drugi zaś za... całokształt mojego zachowania. Westchnęłam cicho i przystanęłam przy drzwiach wejściowych. Obróciłam się przez ramię i rzuciłam w stronę pustego wnętrza.
- Do widzenia domku - szepnęłam, po czym dodałam głośniej - Do widzenia!
Wyszłam na rozgrzaną ulicę, taszcząc walizkę. Nie mogłam się doczekać nowej drogi życia. Miałam nadzieję, że mieszkanie, które załatwił Ivan okaże się dosyć przyzwoite...

Ps. Klaudia, widać masz bardzo bujną wyobraźnię, twierdząc, że nam tylko przeszkadzasz. Naprawdę - dobrze, że "bajki" piszESZ. Może miałaś gorszy dzień ok, ale nie wygaduj takich bzdur!! :) Nie musisz czytać historii nie dotyczących twojej postaci. My to zakminimy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz