-Kundel ci pojechał, a ty teraz do niego lecisz bo się o niego boisz?
No może i to głupie... ale to nadal mój przyjaciel. Przecież nie mówił tego specjalnie. Westchnęłam... No ale muszę tam być...
-Masz racje...-Szepnęłam.
Wróciłam na swoje miejsce na fotelu. Po dwóch godzinach dostałam wiadomość od Paula. Przeczytałam sms'a... od razu chciałam rzucić się do samochodu. Na dół zeszła Cassie, słysząc moją rozmowę z kimś przez telefon chwilę później.Usłyszała, że rozmawiam z Paulem... Nigdy nie słyszałam go tak wkurzonego i zmartwionego...
-Gdzie teraz jest?Paul!
-W szpitalu. Jest po badaniu i zakładaniu szwów... nieźle ją poturbował...
-Po co tam szła!?
-Nic nie wiedziała na ten temat. Chciała się ze mną zobaczyć... Ale wtedy Isaac zmienił się w bestię. Wyważył drzwi i wybiegł...
-Ktoś jeszcze ucierpiał?
-Cinna ma małe zadrapanie, tylko go drasnął... Był najbliżej Isaaca.
-Jadę tam...
-Isaac jest jeszcze na zewnątrz. Chłopaki go próbują złapać, nie jedź lasem.
-Dobra.
Odłożyłam telefon i wyszłam na zewnątrz.
-Elise, gdzie idziesz?-Spytała Cassie w towarzystwie Joego.
-Sam jest w szpitalu.
-Co?!
-Isaac uciekł. Jest silniejszy od nich wszystkich razem wziętych. Jest pełnia... Reszta próbuje go złapać.
-A co z... Cinną?
Nie chciałam jej tego mówić. Sam i Cinna to dla niej za dużo na jeden raz. Nie może tam jechać i go szukać, bo Cinna wraz z resztą goni po lesie wściekłego Isaaca.
-Zostań tu...
-Chcę ją zobaczyć...
Westchnęłam.
-Dobrze... Wsiadaj.
Weszła do samochodu i zdenerwowana czekała aż wejdę do środka i ruszę.
-To zły pomysł. Znowu cię coś będzie chciało zabić...
-Nie jadę lasem... Podobno Isaac jest tam, więc żeby nikomu nie zawracać tyłka sobą, pojadę inna trasą. Na razie wilkołaki tam go przetrzymają... więc nic mi nie grozi mój obrońco.-Puściłam mu oczko.-Isaac pod wpływem pełni nie panuje nad sobą, może tu przyjść. Nie zrób mu zbyt dużej krzywdy...
-Ale trochę mogę?
-Tak... Myślę, że na to zasłużył...Ale tobie też ma się nic poważnego...
-O mnie się nie bój. Na pewno żaden kundel nic mi nie zrobi.
-Mam nadzieję...-Mruknęłam.
Joe uśmiechnął się i wrócił do środka a ja ruszyłam szybko do szpitala.
Sam była w złym stanie. Na miejscu był Paul. Widocznie zignorował całą sytuacje z szalejącą bestią po lesie dla niej. Poklepałam go po plecach i usiadłam koło niego. Cassie zerknęła przez szybę i czekała tylko, kiedy się obudzi.
-Co z nią?-Spytała.
-Ma... złamaną rękę... kilka zadrapań na brzuchu... cud, że uszła z życiem. To, co działo się w piwnicy było jedną z najgorszych pełni jakie widziałem.
-Aż tak z nim źle?-Spytałam.
-Dobrze, że tu jesteś... Na pewno ma zamiar cię tam ''odwiedzić''. No i dobrze, że wzięłaś Cassie.
-Wracasz ze mną potem Cass?
-Nie. Poczekam aż się obudzi.
-W porządku.
-Dziwię ci się, że się o niego martwisz po tym wszystkim.
-To nic takiego...
-Przyjaźnisz się z nim sześć lat. Nigdy tak po tobie nie pojechał... A nawet w naszej obecności rzucał wyzwiska...
-To przez pełnie...
-Jest zazdrosny. To nie wina pełni.
-O co?
-O Blacka.
-Myślałam, że wszyscy coś do niego macie...
-Tylko Isaac. Nam jest on obojętny.
-Przesadził... Ale nie umiem się o niego nie martwić...
-O każdego się martwisz... Chciałabyś, by wszystkim było najlepiej, żeby byli szczęśliwi... ale sama nie patrzysz na siebie.
-Ma racje...-Mruknęła Cassie dalej patrząc na Sam przez szybę.
-Racja.-Kiwnęłam głową.-Ja się zmywam...Jedziesz Cassie?
-Cinna przyjedzie, wie, że tu jesteś.
-Złapali go?
-Nie.
Paul jak każdy inny wilkołak ze swojej sfory słyszał myśli swoich wilczych kumpli z daleka. Nie było to dla niego wielkie wyzwanie, jeśli chciał, to słyszał ich myśli nawet tutaj. Tak się komunikowali, kiedy byli od siebie daleko.
-To co z Cinną, jak po nią przyjedzie?
-Podejrzewam, że Za szybko to Cassie się stąd nie ruszy.
-Cassie?-Spojrzałam na nią.
-Poczekam na Cinnę.
-Dobra. To na razie.
Weszłam do samochodu, i ruszyłam do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz