środa, 16 lipca 2014

Od Willa

- Jesteś zakochana czy nie?
- Nie - wycedziła śmiejąc się.
- Kłamczuch, kłamczuch.
- A jeśli jestem... to skąd wiesz, że w tobie.
- Bo wiem - odparłem zwyczajnie i pocałowałem ją.
Potem znów atmosfera się zmieniła.  Ja od paru godzin czułem, że coś jest nie w porządku... Odkąd się dowiedziałem, że jest we mnie zakochana, ta nadludzka siła mnie opuściła... I całe szczęście. Jednak spokój nie trwał długo i teraz podjąłem pewną decyzję.
- Elise - wychyliłem się zza ściany kuchni wołając ją. W końcu zeszła, jakby weselsza niż przedtem, ale nadal bardzo zaniepokojona i przygnębiona. Nie uszło mojej uwadze, że trzyma się dyskretnie za zadrapaną rękę.
- Co jest? - spytała opierając się o furtynę.
- To jest zakochańcu, że musisz wracać do swojej wilczej bandy.
Jęknęła z żalem i spuściła wzrok.
Podszedłem do niej i uniosłem jej brodę, zmuszając by na mnie spojrzała. Wydęła wargi i spojrzała mi w oczy.
- Hej, co jest?
- Ja nie chcę wracać. Nie chce znów cię opuszczać! - mruknęła, przyznając się niechętnie.
Zaśmiałem się łagodnie.
- Jeszcze parę dni temu chciałem cię zabić...  Jestem przedstawicielem najmroczniejszej... "reakcji" na świecie. A ty nie chcesz mnie opuszczać?  - zaśmiałem się - Elise Grace igrasz z niebezpiecznym. To, że uwielbiam masło orzechowe, to nie znaczy, że jestem milutki.
Zachichotała i odparła złośliwie.
- W to nie wątpię. Ale czemu kurde nie mogę iść... z tobą.
Przechyliłem głowę.
-Elise mam mnóstwo spraw do załatwienia. Muszę sprawdzić co knuje Victoria z tym Klausem.  Nie będę cię narażał, że coś ci zrobi.
- Tak? A jak TOBIE coś zrobi?!
- Nie zrobi, bo będę miał dużo mocy.
- No dobrze... A jak znajdzie jakiś... Inny sposób? - zadrżał go głos.
- Elise, zawsze jesteś "twarda". Bądź i teraz i nie bój się o bezuczuciowego palanta.
-  A właśnie jak już jesteśmy przy uczuciach... To jestem bardzo zainteresowana co TY czujesz.
Zaśmiałem się i udałem, że szybko zmieniam temat.
- Em... Głodna jesteś? Może coś przypichcę.... np. taco.
- Nie zmieniaj tematu! - powiedziała śmiejąc się pod nosem, bo wiedziała, że robię to specjalnie.
- Mmm.... "no może coś tam czuje" - udałem naśladując jej głos, a ona szerzej otworzyła oczy.
- Skąd ty... Podsłuchiwałeś! Znów szperałeś mi w głowie!
- Nie kiedy rozmawiałaś z Sam. To nasunęło mi się jakoś tak samo... Wczoraj.
- Ah... Jakoś tak samo... Will! Jeśli nie będzie potrzeby, nie wchodź mi do głowy, ok?  Czuje się nieswojo.
Parsknąłem śmiechem.
- Potrzeba zwasze jest.
- Yhm...Yhm. Wrócimy do tego tematu - zagroziła i wróciła na górę, a ja śmiałem się pod nosem.
 Pod wieczór teleportowałem nas jak najbliżej Nowego Jorku, jednak i tak musieliśmy dalej jechać jeepem. Wykończony zasiadłem za kółkiem. Teleportowanie rzeczy - zwłaszcza tak dużej rzeczy - okropnie pożerała siły. Wydawać by się mogło, że z każdym przebytym kilometrem Elise markotnieje coraz bardziej.
 Zaśmiałem się cicho i nie mogąc się powstrzymać mruknąłem.
- Tak nie spieszono ci do twoich wilczych kumpli.
Wzruszyła ramionami.
- Może... troszeczkę tęsknie. Ale ostatnio z kumpli zmienili się w niańki. Tylko ci młodsi, zostali normalni, ale i tak starsi ich demoralizują.
Parsknąłem śmiechem i zerknąłem na nią z ukosa.
-Z czego  się tak śmiejesz? - spytała.
- A tak dla beki - odparłem mrugając do niej i skręciłem na drogę wiodącą do domu Augsta.
Elise z westchnięciem wysiadła.  Po chwili stanąłem naprzeciwko niej.
- Ej no rozchmurz się nie znikam na całe życie - mrugnąłem do niej.
- Ach no właśnie. Mieliśmy powrócić do tematu twoich uczuć.
Ze śmiechem powiedziałem.
- Idź już lepiej, bo jęzory zaraz przylepią im się do szyby - szepnąłem rozbawiony zerkając na dom.
Elise podążyła za moim wzrokiem i westchnęła cicho, ale zaśmiała się mimo woli.
- Nie pójdę póki się nie dowiem.
- Czego?
-  Wiesz czego! - odparła zniecierpliwiona.
- Mam przed tobą klęknąć i powiedzieć ci, że cię bardzo, bardzo kocham?
- Wypadałoby - wymamrotała.
Zaśmiałem się i westchnąłem.
- Jesteś niemożliwe.
Pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją mocno.
- Robiłeś to celowo - mruknęła patrząc na okno - Żeby Alex się wściekał.
- Daj spokój - mrugnąłem do niej - Naprawdę tak uważasz? Idź już - przytuliłem ją szybko, widząc jak zdenerwowany Gucio staje na schodach - Idealny August chyba jest mocno wpieniony.
Przewróciła oczami i pocałowała mnie szybko.
- No to idź. Ale jeśli się dowiem, że Victoria cię obśliniała... Osobiście znajdę sposób, jak używać moich mocy i wykorzystam je przeciw niej.
Zaśmiałem się cicho. Gdy Elise odeszła wsiadłem do samochodu. Wilcza świta nie spuści jej z oka, no a ja od czego mam umysł i połączenie z nią?  No to teraz cmentarzyk... i gorące kraje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz