środa, 16 lipca 2014

Od Willa

  Odwróciłem się bez słowa, widząc, że kółko różańcowe puściło się w pogoń za krwiopijcą. Szedłem niewidoczny między drzewami nie spuszczając z oka Elise. Wilki tak ją chroniły, a żadnemu nie przyszło na myśl towarzyszyć jej do domu, gdyby to np. mogła okazać się pułapka. Korciło mnie żeby wyjść i zajść ją od tyłu, a potem ze śmiechem przyjąć jej reakcję. Jednak nie mogłem i to mi sprawiało największy ból... Od parunastu dni pilnowałem jej z ukrycia. Raz czy dwa byłem u niej w nocy i obserwowałem ją śpiącą. Nie mogłem z nią porozmawiać, ani się do niej nie przybliżać, póki Lee nie znajdzie w tych swoich księgach odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie.
  Jednak przez pewien moment, kiedy stałem za nią w holu zapragnąłem jednak ją jeszcze raz dotknąć... przytulić. Na szczęście, bądź na nie szczęście wkroczyła zgraja wilków, a na ich czele Idealny August. Cinna stał bardziej z boku, spokojny kontrolując Gucia, który był wściekły.
- Wiedziałem, że to tak się skończy! A na dodatek gdzieś tu wyczuwam Blacka...
W to nie wątpiłem. Nie widział mnie, jednak mógł czuć. Zerknąłem na Elise. Wyraźnie się ożywiła.
- Jest tu? - wyszeptała rozglądając się i przez chwilę jej wzrok padł na mnie, lecz oczywiście zobaczyła ścianę.
Idealny August, który przemienił się teraz we Wściekłego Augusta chciał coś powiedzieć, ale opanowany i spokojny Cinna przerwał mu.
- Nie możemy więzić Elise, Cass rozjaśniła mi w głowie...
August prychnął.
- Tak Cinna, tańczysz jak ona ci zagra.
Alfa bez słowa zamroził go wzrokiem, a Gucio potulnie spuścił wzrok. Miałem ochotę się roześmiać, jednak i tak byłem w czarnej dziurze i dalej obserwowałem scenę. Na dodatek znów to dziwne czucie zaczęło mnie pchać w kierunku Elise... nie z dobrych powodów.
  Cinna zignorował go i powiedział powoli.
- Cass rozjaśniła mi w głowie...  Black może nie chcę cię skrzywdzić, ale nie ma wyboru... Niemniej jednak...
- Wtajemniczyłeś ją w to?! - wybuchła Elise patrząc oskarżycielsko na Cinnę.
- Tak - odpowiedział suchy, damski głos dobiegający za pleców alfy, a potem koło niego stanęła niewzruszona Cassie. Elise widząc ją otworzyła usta i zamknęła, a potem cofnęła się o krok.
Przechyliłem głowę, ciekawy co się zaraz wydarzy, a Cass powiedziała powoli.
- Tak... Wtajemniczył mnie on, bo moja własna siostra bliźniaczka mnie okłamała.
Elise jęknęła.
-Cassie, chciałam cię chronić.
Cassandra ją zignorowała i powiedziała.
- Teraz już wiem, czemu konieczne jest trzymanie ją w tym pokoju, dlatego zabierzcie ją i nie wypuszczajcie - powiedziała sucho, jednak w jej oczach widziałem troskę o siostrę.
- Ale... - zaczęła Elise, jednak August podszedł do niej i przerzucił ją sobie przez ramię jak worek ziemniaków.
- Nie wierzę, by W...Joe zrobił mi krzywdę! - wyrywała się Guciowi.
-To lepiej uwierz - odparł sucho August. Przez całą drogę ten nowy wilk zarywał do Elise, która miała go głęboko gdzieś. Widząc, że zmierzają już powoli do domu kazałem wiatru zanieść jej informacje. On posłusznie owinął jej się wśród uszu i usłyszałem jak szepce.
- O północy.
Elise patrzyła przez chwilę w drogę,  a potem cicho wyszeptała moje prawdziwe imię.

Godzinę potem siedziałem koło Lee i słuchałem jego wypowiedzi.
- Posłuchaj Will. To próba. Co okaże się silniejsze? Życie czy śmierć? Miłość czy nienawiść? Rozumiesz?
- Ale jesteś melodramatyczny - mruknąłem, jednak zaraz zapytałem - Jednak kto wtedy szeptał mi, że mam ją zabić i wszczepił mi swoją wolę?
Lee przygryzł wargę.
-Ktoś z góry. Jednak spiesz się, masz niewiele czasu. Jeśli natychmiast nie spełni się warunek, jedno z was na pewno zginie...
Nawet nie chciałem o tym myśleć.

Ściemniało się powoli. Poszedłem do Bo's Arcade, klubu w którym ostatnio bywałem dosyć często. Ochroniarz przepuścił mnie bez słowa. Zszedłem na dolny poziom. Gracze przy stole od razu się ożywili. Bez słowa wziąłem do ręki kij. Gościu stawiał jeepa commandera. Ostatnio często grywałem w bilard i byłem całkiem niezły. Po partu partiach udało mi się go wygrać. Był wściekły, jednak chcąc nie chcąc dał mi kluczyki.
  Zadowolony podjechałem jeszcze na cmentarz, a potem zostawiłem go przy drodze i pieszo dotarłem do domu Augusta Wielkiego.  Zbliżała się północ, gdy przystanąłem przy oknie El. Nie miałem ochoty marnować mocy, więc sprawnie się wspiąłem. Wiedziałem, że to niebezpieczne, bo gdy siła mną zawładnie mogę ją od razu zabić, jednak wierzyłem, że mi się uda. Wspiąłem się po ścianie i zajrzałem do środka. Elise stała na środku pokoju cała spięta. Delektując się chwilą zapukałem lekko w szybę. Stłumiłem śmiech, gdy się odwróciła i popatrzyła na mnie. Stłumiła krzyk i szybko do mnie podbiegła. Otworzyła mi okno, a ja sprawnie wskoczyłem do środka.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie bez słowa. Żądza się jeszcze na szczęście nie pojawiła. I wtedy Elise wpadła mi ramiona.
- Skąd ja wiedziałam, że przyjdziesz ty stary świrze.
- Powiadają, że stary, ale jary.
Parsknęła śmiechem, a potem niespodziewanie mnie pocałowała. Przez chwilę poczułem, jak rozdziera mi się serce, jednak po chwili zalała się na nie fala ciepła. Objąłem ją, a ona po chwili spytała.
- To co? Spadamy?
Uniosłem brwi.
-Elise... ja...
- Może do Francji? Chciałabym jeszcze raz odwiedzić Paryż.
- El...
- Albo do domu twojej matki, podobało mi się tam...
- El, nie możesz iść ze mną - szepnąłem, a ona zamarła - Przyszedłem ci tylko powiedzieć, że jestem i nie opuściłem cię, ale...
Nagle usłyszeliśmy kroki na korytarzu i podniesione głosy.
- Alex, jesteś pewny....?!
- Tak, tak widziałem jak skrada się do jej pokoju!
Zakląłem cicho i popatrzyłem na El.
- Muszę iść.
Zacząłem się teleportować, a ona w ostatniej chwili złapała mnie za ręke...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz