niedziela, 13 lipca 2014

Od Willa

- Nie kłam. Wiem, że o nią chodzi - wysyczała Chinka i kopnęła butem korę drzewa.
Traciłem już powoli nad sobą panowanie.
- Tu nie chodzi o Elise!! Miałaś pilnować Cassie!
- Ale nigdy byś nie zrobił nic dla Cassie, gdyby nie była siostrą Elise. Prawda?
Zaperzyłem się mocno i warknąłem.
- Widocznie nie znasz mnie zbyt dobrze.
Roześmiała się ironicznie i podniosła głos.
- Ooo Williamie Jonessie znam cię wystarczająco dobrze i wystarczająco długo! A może Joe Black? Nie wiem już sama.
- Zaczynasz mnie wkurzać - syknąłem - Myślałem, że jesteś moją przyjaciółką.
- Phi! Przyjaciółką! Od pewnego już czasu daje ci pewne sygnały, jednak ty masz mnie za nic! A wiesz dlaczego? Podam ci powód!
- No bardzo proszę, jestem ciekaw co masz mi do powiedzenia - powiedziałem ironicznie.
- To przez tą wredną i brzydką dziewuchę!
Wściekłem się nie na żarty.
- Nie mieszaj do tego Elise!!
- Will przestań wreszcie grać!! Znam cię dobrze! Do tej pory śmiertelniczki były ci obojętne, a jeśli coś od nich chciałeś, czarowałeś powoli, brałeś to na co miałeś ochotę i porzucałeś! Nigdy z dobrego serca, albo potrzeby towarzystwa nie poświęcałeś im uwagi. Nudziły ci się szybko, a jeśli z nimi przebywałeś - nie bezinteresownie.
Milczałem patrząc na nią z gniewem. To co mówiła było szczerą prawdą. Tak właśnie traktowałem ludzkie dziewczyny, zanim poznałem tą jedną. Ale czy miało to jakiś sens w obecnej sytuacji? Tematem rozmowy była Cassie, a nie Elise, lecz zanim to zauważyłem, Cho zapytała.
- Powiedz mi więc... Dlaczego poświęcasz jej tyle czasu? Dlaczego ją ochraniasz i jesteś na jej każde zaufanie? Nic tak nie zmienia charakteru... jak miłość!
Parsknąłem i popatrzyłem na nią z politowaniem.
- Szukasz dziury w całym!
- Może i tak, ale właśnie ją znalazłam i jestem pewna, że pan William się - Z.A.K.O.C.H.A.Ł.
Powoli traciłem cierpliwość.
- Wiesz co? Lepiej już stąd idź, jak masz wygadywać takie głupoty - nie wiem czemu głos mi się trochę załamał przy ostatnim słowie -  Nie pokazuj mi się więcej na oczy. Dla mnie jesteś skreślona.
Zaskoczona Cho chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak duma przejęła nad nią kontrolę i wystrzeliła w niebo. Powinienem zobaczyć jedną czarną "stróżkę". Tym czasem były ich aż... trzy.


Nieznane dla mnie pozostałe osoby skierowały się wraz z Cho do miasta. I ta chmura układająca się w dziwną czaszkę... Patrzyłem się w coś bardziej szare niebo, wyraźnie zaniepokojony, lecz tknął mnie instynkt i zawróciłem do domu.
 Gdy tylko zbliżałem się do drzwi usłyszałem szelest. Nie zdążyłem się odwrócić gdy poczułem jak coś wbija mi się w kark. Coś co okropnie piekło i bolało. Próbowałem wyrwać sobie owo coś z szyi, ale nie dałem rady. Ręka zrobiła mi się dziwnie bezużyteczna. Upadłem na kolana. Przez zapadnięciem w śpiączkę widziałem jeszcze, jak Elise przerażona wybiega na werandę wrzeszcząc moje imię.
Próbowałem krzyknąć, aby wracała do domu i dzwoniła po kogoś, ale nie dałem rady. Zobaczyłam jak staje za nią ruda, śmiejąc się okrutnie. Zapadłem się w mrok z gorzkim smakiem porażki.


Ocknąłem się. Wszystko mnie bolało, a najbardziej kark. Jęknąłem cicho gdy zdałem sobie sprawę, że jestem zakuty w jakieś dobrze krępujące łańcuchy. Nie mogąc się w ogóle poruszyć zobaczyłem, że jestem obnażony do pasa, a mój tatuaż na skórze w okolicach sercach symbolizujący kim tak naprawdę jestem, jarzył się na zielono. Spróbowałem przetopić łańcuchy, jednak tylko zajarzyły się na czerwono i zgasły. Zakląłem. Zrozumiałem, że stan mojej mocy wynosi - zero.
- Mój śmiercionosny mężczyzno, skutecznie wyczerpałam twoją moc - wypowiedziała ruda suka stając przede mną z uśmieszkiem. Naprawdę miałem ochotę ją tam zabić, lecz byłem taki słaby...  Pijawka stanęła w lekkim rozkroku. Nie omsknęło mojej uwadze, że jest ubrana bardzo skąpo i wyzywająco, a spod ten miniówy prawie wyłażą jej czerwone majtki wżynające jej się w białe dupsko.  Boże, do czego ten świat zmierza... Aż poczułem gorzki smak obrzydzenia pod językiem, gdy na nią patrzyłem, więc czym prędzej utkwiłem wzrok w podłodze. Podeszła do mnie, całkowicie się mnie nie bojąc.
- Gdzie jest Elise?! - warknąłem.
 - Oj o to się nie martw. Twoja dziunia "odpoczywa" w bardzo "wygodnych" apartamentach.
Posłałem jej wściekłe spojrzenie. Aż wstrząsnęła mną furia gdy przejechała mi po piersi czerwonymi pazurami, trzymając jeden wyjątkowo długo na moim tatuażu.  Otworzyła lekko usta i westchnęła zachwytem.
- Taki przystojny... taki męski... Jesteś pucharem mojej kolekcji Williamie Jonessie.
Posłałem jej mordercze spojrzenie. Miałem ochotę ją udusić, jednak ręce nadal miałem ciasno skrępowane przy obręczach trochę wyżej na ścianie, po obu stronach mojej głowy.  Wpadła mi pewna myśl i gdy tylko zbliżyła swoją obleśną gębę do moich ust, udałem, że poddaję się jej urokowi, którym próbowała mnie omotać. Na mnie nie działały te sztuczki. Tak samo jak nie mogła czytać mi z myśli. Nagle zobaczyłem półprzytomną Elise, którą Isaac przywlókł do tego pokoju. Próbowałem powiedzieć jej, że nas stąd  jakoś wydostanę. Omiotła mnie wzrokiem pełnym cierpienia. Isaac skrępował ją przy ścianie, tam, gdzie niedawno była Cassie.  Victoria posłała jej sztuczny uśmiech pełen jadu,  a potem mruknęła do mnie uwodzicielsko.
- Na czym my to skończyliśmy... misiaczku?
W innym razie parsknął bym śmiechem z jej pustej głupoty, ale teraz tylko mogłem kręcić głową zdumionym. Czy jej aż tak bardzo poprzewracało się w tym głupim, pustym łbie?
I wtedy mnie pocałowała, odpinając mi po woli pasek przy spodniach. Ogarnęła mnie tak wielka odraza, że miałem ją ochotę zabić na miejscu, jednak ona myśląc, że mnie omamiła, bezpiecznie przylgnęła do mnie tymi swoimi pustymi cyckami z rodzaju takich jakie ma Pamela Anderson. Przez chwilę naprawdę z całych sił nagiąłem talent aktorski i odwzajemniłem jej pocałunek. Język miała naprawdę obślizgły, przypominający prawdziwą pijawkę. Całowanie Elise, a całowanie tej flądry to była bez porównywalna różnica. Już wiedziałem, dlaczego Cinna ją rzucił.
 I wtedy zrobiłem wszystko, wykorzystałem resztki sił i mocy, które odnalazłem w sobie i sięgnąłem rękami do jej gardła. Przerażona i zdumiona patrzyła na mnie, gdy zaciskałem jej palce na gardle. Dusiła się powoli i charczała coś. I niestety w tym samym momencie gdy mdlała, dopadł mnie Isaac i przeciął mi rękę nożem.
  Zabolało jak cholera, jednak nie wrzasnąłem. Puściłem rudą sukę obserwując ich z odrazą. Byłem słaby... Zbyt słaby by ochronić Elise... By wydostać nas stąd.
  Zawiesiłem głowę. Kolejne godziny minęły mi w wysłuchiwaniu przeraźliwych krzyków Elise. Moja dusza cierpiała. Moje serce cierpiało... Cały cierpiałem. Nie widziałem co ta szmata jej robi, bo zabrała ją do innego pokoju, jednak z pewnością na wymyślny sposób ją torturowała. Słyszałem jej śmiech, a co chwilę różne dłuższe wypowiedzi.
- Spodobał ci się ktoś, kto nie jest taki zwyczajny, hę?! Pan z nieba, nie taki zwykły kundel z lasu, dziwko.
- Nie wiem o czym mówisz - wyjęczała płacząc głośno.
- Ostatni raz go widziałaś, ty szmato! Nie zasługujesz na takiego mężczyznę.
- Ale ja.... Posłuchaj mnie Victoria...
- ZAMKNIJ SIĘ! I tak będziesz pracować na moje usługi, jak cię przemienię. Masz chwileczkę odpoczynku. Idę się teraz zająć twoim BYŁYM chłopakiem.
     I spełniła obietnicę.  Wzięła ten sam bat, którym sterroryzowała Cinnę. Już wiedziałem co mnie czeka. Jednak ona nie podejrzewała, że dzięki jej biciu ja nabieram mocy. Kalecząc moje ciało, wzmacniała psychikę.  Niestety, wkrótce byłem tak wykończony fizyczne, że gdy złapała bat na mojej głowie popadłem w omdlenie.

Półleżałem na podłodze opierając się o ścianę, obok Elise. Oboje byliśmy półprzytomni. Wtulała się we mnie, a wkrótce cały podkoszulek w tym miejscu miałem mokry. Victoria dała nam "ostatnią godzinę". Ulotniła się, wiedząc, że już nic nie dam rady zrobić. I choć oboje byliśmy związani nie skrępowała nam ust. Gdy tylko wyszła wyszeptałem El do ucha.
- Pocałuj mnie. Szybko.
Była luźniej związana, jednak oblicze które przedstawiała było dramatyczne. Liczne krwawiące rany i siniaki... Na ręce miała nawet ślad osmalenia. Nie mogłem na to patrzeć, dlatego czym prędzej postanowiłem działać.
Elise popatrzyła na mnie z cierpieniem, ale bez słowa mnie pocałowała. Postarałem się jak mogłem i wybrałem od niej w miarę silne, bolesne wspomnienia.
 A potem wpadła Victoria i rozpętało się prawdziwe piekło.
Rzuciła się ku nam widząc już co się kroi, jednak ja wyciągnąłem obluzowaną dłoń.
- Chwyć mnie - wyszeptałem.
Bliska już po raz któryś utraty przytomności Elise resztkami siły złapała mnie za rękę. Nie wiem co się stało, nie miałem pojęcia czy zaczęliśmy się teleportować, czy Victoria nas wcześniej dopadła. Otoczyła mnie za to błoga, przyjemna ciemność.


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz