- Kurde nie wiem co wybrać... ten czerwony sweter z guziczkami czy niebieską bluzkę z motylem?
- Skarbie, we wszystkim dobrze wyglądasz - wymruczał Cinna, jak zwykle unikając odpowiedzi.
- No już mi nie mydl oczu - mruknęłam, jednak w głębi ducha byłam zadowolona.
Gdy wreszcie wybrałam czerwony sweter z guziczkami i chciałam zapłacić, Cinna w ostatniej chwili wepchnął kasjerce należny banknot. Naprawdę się zdenerwowałam i zaczęłam mu robić za to burę.
Popatrzył na mnie z łagodnym rozbawieniem.
- Kochanie w przyszłości i tak będę cię utrzymywać, więc lepiej się przyzwyczajaj.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co mówi. Serce wykonało mi parę obrotów, ale powiedziałam spokojnie.
- Nawet... Jeśli nadejdą takie okoliczności... Zamierzam SAMA się utrzymywać.
Popatrzył na mnie rozbawiony z ukosa, a jego wzrok wyraźnie komunikował "Zobaczymy, kto wygra tę wojnę".
Potem zjedliśmy coś w miejscowej knajpce. Było naprawdę fajnie. Cinna powracał do "siebie" z każdym dniem, od dnia kiedy... nazwijmy to szczerze - zaciągnęłam go do łóżka. Ale naprawdę się opłacało, gdy widziałam jak Cinna dochodził do siebie. O Victorii mimowolnie nie rozmawialiśmy. To była taka niepisana umowa. Tego - nie było. Cinna nie był wtedy sobą i koniec kropka.
Sięgnęłam po jego telefon, aby sprawdzić godzinę i zdębiałam przyglądając się swojemu, własnemu zdjęciu na jego tapecie.
- Kiedy mi zrobiłeś tą fotkę? - spytałam szczerze zdumiona.
Uśmiechnął się lekko.
- Na początku, naszego zwariowanego związku.
- Zwariowanego... ale owocnego.
Parsknął śmiechem i pocałował mnie w usta.
Czekając na niego przy drodze, poważnie się zamyśliłam.
Postanowiłam odwiedzić siostrę i porozmawiać z nią szczerze, więc gdy tylko Cinna oznajmił mi, że ma coś do załatwienia z Gusem, ochoczo z nim się zabrałam. Zresztą nie miałam ochoty wracać do zimnego i opustoszałego domu, w którym nawet nie było zabawnego Joego.
Gdy podjechaliśmy pod dom Augusta, Cinna skoczył z drugiej strony żeby mi otworzyć. Gdy to zrobił, rozbawiona wciągnęłam go z powrotem do auta i pocałowałam namiętnie. Westchnął cicho, ale chyba ze szczęścia, a nie zniecierpliwienia. Gdy musnął mi skórę nad pępkiem, przeszedł mnie potężny prąd i mimowolnie wypełnił żar. Zapragnęłam mieć go więcej...
- Musimy iść - wymamrotał.
Jęknęłam na znak protestu.
- Skarbie... Wieczorem wszystko ci wynagrodzę - obdarzył mnie swoim figlarnym uśmieszkiem i błyskiem w oku tak, że miałam ochotę wciągnąć go jeszcze głębiej.
I nagle oboje usłyszeliśmy świsty i udawane jęki. Westchnęłam i oderwałam się od niego. Zaraz usłyszałam wzrok tego szczeniaka, wiecznie rozbawionego młodzika Alexa.
- Wchodzicie, czy zamierzacie reszcie pokazywać niezły widoczek?
Wychyliłam się spoza ciała Cinny i stłumiłam zawycie śmiechem. Czterech osobników płci męskiej, wilczej przyciskało twarze do okna obśliniając szybę długimi jęzorami i jęcząc z przesadą. Rozpoznałam w nich Paula, Alexa, Leona i jeszcze jednego ludzia.
Cina pogroził im palce i poszliśmy. Postanowiłam pogadać sobie trochę z Gusem... Nie może tak więzić mojej siostry!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz