Nagle w salonie pojawił się jakiś wampir. Nie znałam go, był mi obcy. Uśmiechnął się na mój widok, a ja wpatrywałam się w niego.
-Kim jesteś?
-Jestem Klaus.-Przedstawił się.
Zaczęłam się go bać, w końcu to pierwszy wampir na świecie... Ale co zmusiło go, by przybył tu osobiście?
-Nie zrobię ci krzywdy,Elise.Przybyłem tu, bo Victoria najwyraźniej się boi. Próbowałem najróżniejszych tortur, ale nawet wtedy odmawiała przybycia tu. Boi się szczególnie wilkołaków i ochroniarza, jak mu tam... Joe?
-Ile o mnie wiesz?
-O tobie niewiele. Ale nie mam zamiaru cię zabijać, jesteś ważna dla świata nadnaturalnego. Nie wiesz jak bardzo silna jesteś.
-Nie chcę tego.
-Ale ja chcę. Zawsze miałem to, czego chciałem... Ale niestety, jeśli zrobię ci krzywdę, uprą się na mnie demony i wilkołaki, więc nie chcę załazić im za skórę robiąc ci krzywdę.
-Nie jesteś taki jak inne wampiry?
-Nie, nie chcę krwi tak jak powinienem. Żyję już 1000 lat moja droga... Victoria dostała zapłatę za to, że cię zaatakowała. Jej kumpel uciekł, widocznie się mnie boi, jak każdy wampir.
-Czarownice nie zaatakowały by cię gdybyś mnie... skrzywdził?
-Gdybym chciał cię zabić, one by to wychwyciły. Mają na mnie oko, od kiedy wróciłem tutaj.
Poczułam za sobą kogoś. Wyczuwałam, że to był Will.
-Och, Joe Black! Jak miło cię poznać osobiście. -Uśmiechnął się.-Nie chcę jej zabić, ale krew pachnie wyśmienicie...
-Tylko ją dotkniesz...
-Niczego mi nie zabronisz pijawko.
Roześmiał się i podszedł do mnie blisko. Czułam, jak Will się spiął.
-Moja droga, wrócimy do tej rozmowy niebawem.-Szepnął i odsunął się.-Victoria już wam nie będzie zagrażać. Zajmę się tym osobiście.
Wyskoczył przez okno i zniknął.
-Nic ci nie jest?
-Nic mi nie chciał zrobić...
-Pewnie kłamie, chce zdobyć twoje zaufanie.
-Z pewnością, ale trudno je zdobyć,Will...-Szepnęłam.
-Musze ci coś powiedzieć Ellie...
-Hm?
-Cass jest... w szpitalu...
-Co?! Dlaczego?!
-Została zgwałcona...
Bez słowa skierowałam się na dół. Znów ogarnęła mnie znana nieograniczona siła,która zawładnęła mną przez wściekłość. Kiedy szłam korytarzem, Will stanął przede mną zabraniając mi wyjść.
-Nie możesz tego zrobić, zabijesz kogoś.
-Mam - to - gdzieś.Odsuń się.
-To nie jesteś ty Elise... Musisz z tym walczyć...
-ODSUŃ SIĘ!
-Nic mi nie możesz zrobić.
Kiedy próbowałam, rzeczywiście. Nie mogłam. Bo był moim Strażnikiem, a więc... No cóż. Nie mam jak wyjść... Żarówka w lampie trzasnęła a na dół posypały się jej resztki, cały dom miał zaraz ''eksplodować''. Dywan w salonie się zapalił, a ja nie przestawałam. Bo ja tego nie kontrolowałam... Samo wychodziło.
Will spojrzał mi w oczy i szepnął.
-Przestań to robić, proszę. Możesz to zwalczyć... Przestań to robić El...
Po krótkiej chwili... wszystko wróciło do normy. Jedynie pęknięta żarówka leżała na podłodze. Ogień zgasł nie wyrządzając żadnych szkód.
-Jak to... zrobiłeś...
-Nie wiem... Po prostu przestałaś...
-Dziękuję...-Szepnęłam.
Rozejrzałam się i westchnęłam.
-Znów to się dzieje...-Szepnęłam.
-Da się to opanować, albo to zlikwidować...
-Zlikwidować moce...?
-Tak.Myślę, że Kate da sobie z tym radę jeśli zmienia cię w maszynę do zabijania.
Kiwnęłam głową.
-Masz rację, nie mogę wychodzić z domu... Zabiję kogoś... nawet kilka osób na raz mogę zabić...Nie wiesz... gdzie są wilkołaki?
-W szpitalu.
-Wszyscy?
-Ci co tu mieszkają... Reszta przecież jej nie zna...
Pokiwałam ponownie głową i spuściłam ją. Jestem zabójcą... bombą, która może w każdej chwili wybuchnąć i zabić wszystkich w okół... A to wszystko przez rudowłosą czarownicę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz