czwartek, 17 lipca 2014

Od Elise

Z pokoju nie wychodziłam od chwili, kiedy zjawy zabrały Willa. Dom był pusty, wilkołaki gdzieś zniknęły... Sam już nie chce tu przychodzić, ze względu na mnie, a Paul jest wściekły na to, że prawie bym ją zabiła. Jednak kiedy spojrzałam na nagłówek porannej gazety,przypomniało mi się, co zrobiłam wczoraj wieczorem. Zabiłam tego osiemnastoletniego chłopaka... Odłożyłam gazetę nie wzruszona. A to dziwne, czy nie powinnam się zamartwiać i ryczeć obwiniając siebie? 
Nagle w salonie pojawił się jakiś wampir. Nie znałam go, był mi obcy. Uśmiechnął się na mój widok, a ja wpatrywałam się w niego.
-Kim jesteś?
-Jestem Klaus.-Przedstawił się.
Zaczęłam się go bać, w końcu to pierwszy wampir na świecie... Ale co zmusiło go, by przybył tu osobiście?
-Nie zrobię ci krzywdy,Elise.Przybyłem tu, bo Victoria najwyraźniej się boi. Próbowałem najróżniejszych tortur, ale nawet wtedy odmawiała przybycia tu. Boi się szczególnie wilkołaków i ochroniarza, jak mu tam... Joe?
-Ile o mnie wiesz?
-O tobie niewiele. Ale nie mam zamiaru cię zabijać, jesteś ważna dla świata nadnaturalnego. Nie wiesz jak bardzo silna jesteś.
-Nie chcę tego. 
-Ale ja chcę. Zawsze miałem to, czego chciałem... Ale niestety, jeśli zrobię ci krzywdę, uprą się na mnie demony i wilkołaki, więc nie chcę załazić im za skórę robiąc ci krzywdę. 
-Nie jesteś taki jak inne wampiry?
-Nie, nie chcę krwi tak jak powinienem. Żyję już 1000 lat moja droga... Victoria dostała zapłatę za to, że cię zaatakowała. Jej kumpel uciekł, widocznie się mnie boi, jak każdy wampir.
-Czarownice nie zaatakowały by cię gdybyś mnie... skrzywdził?
-Gdybym chciał cię zabić, one by to wychwyciły. Mają na mnie oko, od kiedy wróciłem tutaj. 
Poczułam za sobą kogoś. Wyczuwałam, że to był Will. 
-Och, Joe Black! Jak miło cię poznać osobiście. -Uśmiechnął się.-Nie chcę jej zabić, ale krew pachnie wyśmienicie...
-Tylko ją dotkniesz...
-Niczego mi nie zabronisz pijawko.
Roześmiał się i podszedł do mnie blisko. Czułam, jak Will się spiął. 
-Moja droga, wrócimy do tej rozmowy niebawem.-Szepnął i odsunął się.-Victoria już wam nie będzie zagrażać. Zajmę się tym osobiście.
Wyskoczył przez okno i zniknął. 
-Nic ci nie jest?
-Nic mi nie chciał zrobić...
-Pewnie kłamie, chce zdobyć twoje zaufanie.
-Z pewnością, ale trudno je zdobyć,Will...-Szepnęłam.
-Musze ci coś powiedzieć Ellie... 
-Hm?
-Cass jest... w szpitalu...
-Co?! Dlaczego?!
-Została zgwałcona...
Bez słowa skierowałam się na dół. Znów ogarnęła mnie znana nieograniczona siła,która zawładnęła mną przez wściekłość. Kiedy szłam korytarzem, Will stanął przede mną zabraniając mi wyjść.
-Nie możesz tego zrobić, zabijesz kogoś. 
-Mam - to - gdzieś.Odsuń się.
-To nie jesteś ty Elise... Musisz z tym walczyć...
-ODSUŃ SIĘ!
-Nic mi nie możesz zrobić.
Kiedy próbowałam, rzeczywiście. Nie mogłam. Bo był moim Strażnikiem, a więc... No cóż. Nie mam jak wyjść... Żarówka w lampie trzasnęła a na dół posypały się jej resztki, cały dom miał zaraz ''eksplodować''. Dywan w salonie się zapalił, a ja nie przestawałam. Bo ja tego nie kontrolowałam... Samo wychodziło. 
Will spojrzał mi w oczy i szepnął.
-Przestań to robić, proszę. Możesz to zwalczyć... Przestań to robić El...
Po krótkiej chwili... wszystko wróciło do normy. Jedynie pęknięta żarówka leżała na podłodze. Ogień zgasł nie wyrządzając żadnych szkód. 
-Jak to... zrobiłeś...
-Nie wiem... Po prostu przestałaś...
-Dziękuję...-Szepnęłam.
Rozejrzałam się i westchnęłam.
-Znów to się dzieje...-Szepnęłam.
-Da się to opanować, albo to zlikwidować...
-Zlikwidować moce...?
-Tak.Myślę, że Kate da sobie z tym radę jeśli zmienia cię w maszynę do zabijania. 
Kiwnęłam głową. 
-Masz rację, nie mogę wychodzić z domu... Zabiję kogoś... nawet kilka osób na raz mogę zabić...Nie wiesz... gdzie są wilkołaki?
-W szpitalu. 
-Wszyscy?
-Ci co tu mieszkają... Reszta przecież jej nie zna...
Pokiwałam ponownie głową i spuściłam ją. Jestem zabójcą... bombą, która może w każdej chwili wybuchnąć i zabić wszystkich w okół... A to wszystko przez rudowłosą czarownicę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz