piątek, 11 lipca 2014

Od Elise

 Weszłam do pokoju Cassie wieczorem. Nie chciałam z nią o tym gadać, bo i tak dużo jej nie pomogę. Najwyżej pogorszę jej stan, a na dodatek nienawidzę pocieszać. I tak mi to nie wychodzi... Najlepiej przychodzą mi wredne komentarze i szczere uwagi... A najczęściej tym ludzi dołuję bardziej. 
Usiadłam na łóżku Cassie po turecku wpatrując się w nią, całą zapłakaną. Bailey znów z Joego przerzucił się na mnie. Na szczęście nie załatwiał swoich potrzeb w domu. Kiedy chciał się załatwić drapał w drzwi i dostawał głupawki. Chociaż wiem, kiedy muszę go wypuszczać. 
-Może przytulisz się do czegoś żywego dla odmiany?
Bailey starał się od kilku sekund wdrapać na wielkie łóżko, więc mu w tym pomogłam. Polizał Cass w policzek a ona złapała go szybko i przytuliła delikatnie. Nagle wybuchnęła niespodziewanie łzami, czym mnie nawet psa lekko wystraszyła.
-No dobra, to co jest?
-Cinna mnie...rzucił...! Dlaczego, co!? Dlaczego?!Kocha tą Victorie?! Wciska mi kit...! Przecież go kocham no! Ja..
-Wow... Spokojnie, wyluzuj. Ja ci nie będę wciskać kitu... Powiem to co myślę, dobra?
-Dobra...-Wychlipała tuląc do siebie Baily'ego. 
-Uważam, że źle zrobił, ale też nie do końca... Z tej złej strony, że zranił ciebie, ale z tej dobrej, że chce chronić wszystkich... Taki jego obowiązek. Słuchaj... Znam go kupę czasu. Wiem jaki jest, nie robi tego, bo już mu się znudziłaś. Dziewczyno, nigdy nie widziałam go tak zakochanego w żadnej dziewczynie...
-Ale on ze mną rozmawiał tak... Chłodno... Ja...
-Bo jego to też boli. Nie chce się rozklejać, wie, że cierpisz... Ale nie miał innego wyjścia. Nie uważasz, że gdyby zerwał z tobą w sposób czuły, byłabyś tak samo zadowolona? Płakałabyś bardziej... A zaraz ci to minie. On wróci, ale musi poznać jej plany...
-Ale on jest z nią na tyle ile mu odpowiada!
-Nie prawda.-Pokręciłam głową.-Ale znam też Victorie. Kiedyś była taką samą dobrą przyjaciółką dla mnie, jak dla wszystkich. Ale po przemianie odbiła jej palma... Chce tylko pieniędzy, świeżej, ludzkiej krwi i zemsty. Mści się na tobie... 
-Za co do cholery?!
-Uważa, że zabrałaś jej chłopaka. Boże, jak można bić się o faceta?-Szepnęłam.-No ale mniejsza... To pewnie jej część planu. Może i ma nie po kolei w głowie, ale uwierz mi, jest sprytna. 
-Co mam zrobić!?
-Olać go.-Wzruszyłam ramionami.
-Rzeczywiście, nie umiesz pocieszać...
-A cóż to za problem go olać, Cass?Ja bym popłakała i miała go w dupie po jednym dniu daj ty spokój... 
-Nie wiesz jak to jest... 
-Może i nie wiem. Nie dowiem się, ale nie trzeba wiedzieć jak to jest. Po prostu weź to olej. Popłaczesz i przestanie! Lepiej żebyś poszła spać, niż beczała. Potem tylko boli głowa.
-A ty dziś płakałaś?
-Ehm... Trochę...-Mruknęłam.
-Widać. 
-Bo kocham Paula jak brata. 
-Mhm...
Przewróciłam oczami.
-Idź spać, przejdzie ci.-Mruknęłam a Bai zeskoczył niezdarnie z łóżka mojej siostry i podążył za mną na dół.Nadal byłam smutna... Strasznie się zmartwiłam Paulem... No i jeszcze Cass... Ja pierdziele... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz