czwartek, 10 lipca 2014

Od Nadii

Poród był okropny. Ból był niemiłosierny jednak myśl że po wszystkim będę mogła przytulic swoje dziecko i mieć je już na zawsze dodawała mi siły. Wiedziałam ze obok jest Kamil. Czułam to przez więź.
Krzyczałam. Bolało. Jednak dałam radę. Po 14 godzinach bólu urodziłam.
Pielęgniarka podała mi dziecko na ręce.
Mała patrzyła mi sie prosto w oczy. Miała moje oczy. Jednak bardziej błękitne.
-Valentina. Tak będziesz miała na imię kochanie.-powiedziałam ze łzami szczęścia w oczach.
Już kiedy miałam ją jeszcze w brzuchu wiedziałam że ją kocham ale teraz. Moja miłość była ogromna. Miałam ochotę ją tak przytulić by ochronić ją przed wszystkim złem tego świata. Jednak wiedziałam ze nic sie nie stanie...
Nagle usłyszałam strzał. Odruchowo przytuliłam małą.
Lekarz ruszył do drzwi jednak zaraz wylądował w kałuży krwi na ziemi. Wraz z tym pierwszym strzałem poczułam ból w klatce. O nie! Kamil!
Do sali po kolei wbiegali mężczyźni ubrani na czarno. Strzelali do personelu. Jeden podszedł do mnie. Zdjął maskę. Wpatrywałam się w niego przerażona. Nie bałam się o własne życie tylko o córkę.
-Nie oddam jej wam.
-Oddasz.-powiedział mężczyzna.
Jego twarz zapamiętam na zawsze. Ten chłód w oczach który wyczuwałam na sobie. te ostre rysy twarzy. Na zawsze ten widok będzie mi pamiętny.
Złapał Valentine i wyrwał mi ją.
-Nie! Valentina! Nie! Błagam!-krzyczałam przerażona.
On oddał ją koledze a sam uśmiechnął sie do mnie. Mała patrzyła sie na mnie. Płakała. Była przerażona. Nie wiedziała co sie dzieje. Wszędzie były trupy.
-Nadia. Nadszedł twój koniec.-powiedział mężczyzna i strzelił mi w serce.
Wszystko to działo sie na oczach mojej nowo narodzonej córki.
Umarłam....



Śmierć, to tylko proste słowo...
na opisanie brakuje nam słów...
gdy nas spotyka,
nie potrafimy zrozumieć tego,
co się naprawdę stało...
dlaczego to tak musi boleć?
podobno każde cierpienie ma sens...
przekonamy się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz