niedziela, 2 lutego 2014

Od Blaeberry

  Stałam przy oknie gdy usłyszałam ciche zamknięcie drzwi. Spięłam się cała. Zaraz będę musiała mu spojrzeć w oczy.
On jakby wiedział o co chodzi wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Widziałam go w szybie.
Odwróciłam się i przełknęłam ślinę.
- Czemu grzebałaś mi w rzeczach?
Wbiłam paznokcie w parapet, a nieznana fala wściekłości zalała mnie całą.
- A czemu ty nie powiedziałeś mi, że żenisz się ze mną na siłę, a masz na boku kochankę? Camilla? Tak ma na imię?
Zmęczony usiadł na łóżku.
- Camilla to tylko przyjaciółka.
- Jakoś w liście pisze co innego! Jak na ciebie czeka to do niej idź!!
Łzy pojawiły mi się w oczach. Chciałam je szybko zetrzeć, ale mi się nie udało.
- Veronica postrzega świat inaczej. Wystarczy, że uśmiechnę się do Camilli, albo pogadam z nią parę minut twierdzi, że jesteśmy w sobie zakochani.
- A jesteś?
- Nie. Przecież wiesz kogo kocham...
Uśmiechnął się do mnie łagodnie i podszedł do mnie.
- A ona jest w tobie zakochana?
Nie ustępowałam.
- Czemu wiercisz dziurę w brzuchu..
- Jest?!
- Uhm...
- Czyli tak.
- I tak nie biorę tego na serio. Wiele pań się we mnie zakochuje, jakbyś nie zauważyła.
Wzruszył ramionami i zaraz stał się moim Brunem. Szarmanckim, uwodzicielskim i lekko aroganckim.
Wtuliłam się w niego.
- A co to była za tabletka?
- To... Jest... Nie zrozumiesz tego. Nie teraz. Kiedyś ci powiem..
- Dobrze... Ale błagam... Nie unikaj mnie! Mogę zjeść ich 100 i być cała poparzona! Ale błagam!!
Wiedział o co mi chodzi. Zagryzł wargi.
- No nie wiem...
- Proszę... Proszę cię Bruno!
- No dobrze...
Mruknął i wziął mnie na ręce.
Szczęśliwa pocałowałam go gdy położył się.
- Weź...
Bez słowa połknęłam tą tabletkę, a po chwili rozkoszowałam się jego piękną i umięśnioną klatką piersiową...
Ta noc zapowiadała się cudownie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz