czwartek, 6 lutego 2014

Od Elanor

Cały dzień nudziłam się leżąc w łóżku. Nie pozwalano mi nawet wyjść na mały spacer. Byłam bardzo osłabiona. Nie mogłam doczekać się operacji.. by znów być pełna energii.. ale take bałam się jej. Bałam się że się nie uda..
  Kiedy popołudniu odwiedził mnie Joel.. byłam zaskoczona.
- Nie siadaj El...-powiedział kiedy chciałam się podnieść.
- CO to jakieś nowe przezwisko mi wymyśliłeś?-uśmiechnęłam się
- Tak sobie skróciłem... Nie lubię dziś za bardzo mówić... Mówienie mnie męczy...
- "Mówienie mnie męczy"... -powróżyłam szeptem.. mnie także męczyło wypowiedzenie choćby jednego słowa..
- No... Co tam u ciebie? - Przysiadł się na brzegu łóżka.
-Lekarze zrobili mi badania.. będzie potrzebna operacja na serce. Czekają na organ do przeszczepu.. i dopiero wtedy wykonają operację.
-Jest to konieczne?
-Tak.. niestety.-powiedziałam.
-Na pewno operacja się powiedzie.-starał się dodać mi otuchy.
-A co u ciebie słychać?
-A nic.. ciekawego.-powiedział.. ale nie uwierzyłam mu.
Wiedziałam ze coś go gryzło.
-Coś się stało?
-Nie. -powiedział wyraźnie zaznaczając bym nie drążyła tematu.
A wiec rozmawialiśmy o wszystkim tylko nie o tym co go męczy.
-Wrócisz jeszcze do wioski?-zapytał.
-Nie wiem... chciałbym tylko.. nie mam gdzie się tam podziać. Myślałam.. by zwiedzić trochę świata. W końcu taka okazja może sienie powtórzyć a i tak nie wiem czy pożyje jeszcze długo....
Przerwałam nagle po poczułam to kucie. Nie mogłam nabrać powietrza i czułam jakby nagle w klatce piersiowej zrobiło się strasznie ciasno. Maszyna obok mnie zaczęła piszczeć.
-El? El?! Pomocy!!!-zaczął krzyczeć Joel.
Ja starałam eis nabrać powietrza. Kujący ból był potworny. Straciłam przytomność.

***

Potem wszystko tak jakby przez mgłę pamiętam. Ludzie zabierający mnie gdzieś na jakimś łóżku na kółkach.kółkach. Twarz przerażonych Petera i Joela. Nie wiedziałam co się dzieje.. ale czułam ból w sercu...

***

-Elanor.-usłyszałam dziwnie znajomy mi głos. 
-Mama?-zapytałam.
Byłam.. o matko.. w moim rodzinnym domu. 
Zobaczyłam ją w ogrodzie za domem. Było to jej ulubione miejsce. 
-Mama?-powtórzyłam wychodząc do ogrodu. 
-Witaj skarbie.-uśmiechnęła się. 
-Co się stało? Czy ja..
-Jeszcze nie. Ale umierasz. Już niedługo i będziemy znowu razem. cała rodziną. 
-Ale.. ja nie chcę jeszcze umierać.. tęsknie za wami.. ale.. Chciałam tyle rzeczy jeszcze zrobić.. tyle miejsc zobaczyć. 
-To nie od ciebie zależy. Teraz możesz mieć nadzieję że operacja się powiedzie.
-Boję się. Boję się.. żyć ale i umrzeć. 
-Wiem maleńka. Ale nie ma czego.. śmierć nie jest taka zła. 
Mama mnie przytuliła...



Obudziłam się. Co się stało? Jak długo byłam nieprzytomna? Przeprowadzono operację?
Byłam sama w pokoju. Otaczały mnie tylko dziwne sprzęty.



Czułam się.. jakby.. coś nie grało. Czułam.. że coś się zmieniło. Byłam wyczerpana i głowa mnie strasznie bolała. Podniosłam rękę i zobaczyłam ze mam coś dziwnego na palcu.



Byłam na prawdę zmęczona.
Nagle do pokoju wszedł lekarz.
-Witaj Gemmo. Wreszcie do nas wróciłaś.
-Jak długo.. byłam nie przytomna?
-Na zmianę traciłaś i odzyskiwałaś przytomność a po operacji która odbyła się w dzień kiedy twoje stare serce odmówiło dalszej pracy czyli pięć dni temu przeprowadziliśmy natychmiastową operację. Była bardzo ryzykowna. Po jej przeprowadzeniu.. dopiero teraz się obudziłaś. To bardzo duże szczęście że operacja się powiodła. dostałaś nową szansę. Twoje ciało mogło odrzucić przeszczep jednak przyjęło go bardzo dobrze mimo początkowych komplikacji.
-Dziękuje Pani Doktorze. Jestem Pańska dłużniczką.
-Przyjemność po mojej stronie. A teraz odpoczywaj.
Wyszedł a ja zmęczona zasnęłam. I teraz wszystko będzie już dobrze.. prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz