sobota, 22 lutego 2014

Od Blaeberry

- Gdzie się tak szykujesz? - zapytał Bruno znad jakieś gazety  rozwalony na łóżku.
- Mam spotkanie z Elą. - Odparłam radośnie.
  Mój brzuch rósł z każdym dniem coraz bardziej. Bruno mi powiedział, że jeszcze około miesiąc do porodu. Było to niemniej dziwne, bo patrząc na prawdziwy czas nosiłam je jedynie cztery miesiące.
  - Boże... Wy ze sobą najlepiej zamieszkajcie. - Bruno przewrócił oczami.
 Zaczęłam malować drugie oko i obróciłam się zła.
- Elanor to zajefajna dziewczyna. Strasznie ją polubiłam Na  dodatek jest tak samo w ciąży...
I wtedy zakręciło mi się w głowie. Podparłam się o łóżko łapiąc gwałtownie powietrze. Bruno do mnie doskoczył momentalnie i podtrzymał mnie.
  Jednak już go nie widziałam.
Mały chłopiec z czarnymi oczami i włoskami stał  przy lustrze i obserwował mnie uważnie. Gdy się odwrócił, zauważyłam jego czarne skrzydełka.
  Zachłysnęłam się powietrzem. Dawno już nie wypuszczałam swoich, bo podświadomie starałam się tępić moją drugą naturę. Ale teraz...?
 Obserwowałam jak podszedł do kalendarza i małą, opaloną rączką pokazał cyfrę 13 przy kwietniu.
A więc... Kwiecień? Został mi jakiś miesiąc z hakiem....
  Po chwili wszystko się rozmyło. Upadłam w ramiona Bruna, a on położył mnie delikatnie na łóżku.
- Co się stało kochanie?
- Widziałam... Wydaje mi się...
- No co? - zapytał z troską marszcząc czoło.
- Wydaje mi się, że widziałam dziecko... nasze dziecko... Pokazywało na 13 kwietnia...
Pokiwał głową w zamyśleniu i podszedł do kalendarza.
- To Christiana. Przekazał nam, że chce mieć tak na imię, a przy okazji kiedy się urodzi. Martwi mnie tylko ten 13...
- Nie bądź przesądny... - wydukałam z nerwowym chichotem dysząc ciężko.
Odwrócił się i wbił we mnie wzrok.
- Może u zwykłych ludzi to przesąd. Ale u Aniołów to specyficzna i groźna data...
Milczeliśmy chwile, a ja coraz ciszej oddychałam. Szok powoli mijał.
 I nagle Bruno powiedział.
- Bingo! Wszystko składa się do kupy. Jest wyjątkowym dzieckiem.... Miał skrzydła? W twojej wizji?
- Miał...- wydukałam.
- Jaki był ich kolor?
Spytał klęcząc przy mnie.
Położyłam dłonie na brzuchu i skupiłam się. Przywołałam znów jego obraz. Był piękny... Cały podobny do Bruna...  No może tylko kolor włosów był zbliżony do moich brązowych, ale ty były ciemniejsze.
- Myślę, że... Czarne. Ale nie tak do końca czarne jak ty... Takie... Prawie czarne o! - powiedziałam.
Pokiwał głową.
- Wszystko składa się w sensowną całość.
- Czyli...?
- Takie dzieci właśnie tak pokazują swoją płeć, jeśli mają obu rodziców aniołów... Dają do zrozumienia kiedy się urodzą i jakie imię chcą... Najczęściej jest to przydatne...  Jeśli jednak mają tylko jednego z nich... Pokazują im się czasem, ale można im robić USG i inne takie rzeczy.
- Rozumiem... - wyszeptałam zmęczona.
A więc to będzie chłopiec... Cudowny chłopczyk... Christian....  Ze wzruszenia prawie pękło mi serce.
 I wtedy zadzwoniła Ela. Przypomniała o spotkaniu i umówiła się ze mną do kawiarni.
   Z westchnieniem ulgi opuściłam dom. Choć kochałam Bruna miałam dość dziwnych anomalii, ironicznej Camilli i wniosków mojego męża.
   

                                                                   ***

  Pożerałam kolejnego pączka, a El przyglądała mi się sceptycznie.
- Naprawdę, nie szkoda ci figury?
- Nie. - oblizałam palce z lukru.
Przechyliła głowę z lekkim uśmiechem.
- Chcesz być gruba jak słonica?
Wzruszyłam ramionami ze śmiechem.
- I tak mam faceta. Nie może mnie zostawić, więc...
Ela pokręciła głową ze śmiechem i pogłaskała się po brzuchu.
- Słyszysz malutka, co wygaduje twoja ciocia? Za niedługo zmieni się w słonia i nie będziesz mogła jej rozpoznać.
- Ej! - kopnęłam ją pod stołem ze śmiechem. - Nie strasz dziecka!
- Ale ja chcę je tylko uświadamiać, zanim dozna szoku.
Pokręciłam głową.
- Jesteś niemożliwa... Biedna Akkie...
- No właśnie. A ty już znasz płeć dziecka? Wybrałaś imię?
Zagryzłam wargi i podrapałam się po policzku.
- Tak... To będzie chłopczyk. Christian.
- Wspaniale! Kiedy masz termin?
- 13 kwietnia. - Odparłam bardziej przybita.
 Elanor nagle zamilkła i uniosła brew. Zagryzła wargę.
- Mogę cię o coś spytać? - zapytała.
- No jasne. Mów.
-  Bo wiesz... Może to głupie... Ale chyba powinnaś być w czwartym miesiącu... A nie siódmym...
O cholera! Zauważyła... I co ja mam jej powiedzieć? "To anielskie dziecko" ?!
  Na pewno by mi nie uwierzyła. Co więcej uznałaby mnie za wariatkę.
Postanowiłam, że powiem jej to kiedy indziej...A teraz co?
Zanim zdążyłam ugryźć się w język wypaplałam.
 - Z Brunem spałam jeszcze przed ślubem. - Odpowiedziałam cicho.
Nie lubiłam kłamać. Przeważnie zawsze mówiłam prawdę - nawet tą najgorszą. Ale co ja miałam zrobić w tej sytuacji? Wiem, że nic nie tłumaczyło mojego kłamstwa... Ale nie miałam wyboru.
Ela uśmiechnęła się lekko.
- Ah... To by wiele tłumaczyło...
Jednak w jej oczach zauważyłam, że coś się jej nie zgadza.
 Zmęczona położyłam brodę na rękach. Będzie trzeba jej powiedzieć prawdę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz