piątek, 21 lutego 2014

Od Elanor

Obudziłam się dopiero rano. Byłam wyspana i wypoczęta. Czułam ze ten dzień będzie wyjatkowy... jednak męczyła mnie wczorajsza sprawa. Co to miało być?
Wstałam i piszłam do kuchni. Na lodówce wisiała karteczka.

"Wyszedłem załatwić sprawę w pracy. Dzwonił Seksi-Terminator... nagrał się na poczte. Nie daj mu się zamęczyć. Masz odpiczywac! Śniadanie zostawiłem w mikrofali by nie wystyglo!"

Uśmiechnełam się. Seksi-Terminator byl to najzwyczajniej Jan. Peter wymyślił mu taką ksywę. Bylo to zabawne.
Wyjęłam omleta z mikrofalówki i usiadłam do stołu. Mala rozkosznie wiercila się w brzuchu. Czasami to zabolalo jednak... nie przejmowałam się.

Po śniadaniu przebrałam się i odsłuchalam poczty.
"-Gem.. klejnocie ty mój. Jak się czujesz? Dasz radę dziś wpaść na sesję czy zostajesz w domu? Wszysty tęsknimy tu za tobą. Oby malec szybko przyszedł na świat. Całuski. Oddzwoń"
Uśmiechnęłam się.
Zalożyłam buty i wyszłam z apartamentu. Złapałam taksówkę i pojechałam do studia.
Na miejscu zapłaciłam kierowcy i poszłam na górę. Oczywiscie skorzystałam z windy.
O 14 byłam umuwiona z Bleaberry. Nie mogłqm się doczekać. Polubiłam ją. Chcialam by została moją druhną na ślubie. Oczywiście wraz z Peterem postanowiliśmy wziąść ślub cywilny. Ale to dopiero jak urodzę. Nie śpieszyło nam się. Mieliśmy mnóstwo czasu na to. Całe życie bylo przed nami.

***

Jan zrobił mi dziś tylko skromna sesję. Rozumiał że nie mogłam się przemęczać. I za to go kochałam jako przyjaciela.
Po 13 skończylismy. Zadzwoniłam do Bleaberry i umówiłysmy się w kawiarnii obok parku. Zapowiadal się naprawdę udany dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz