niedziela, 2 lutego 2014

Od Joela

 Byłem naprawdę zaszokowany... Musiałem się aż oprzeć o drzewo po słowach Tei...
Było już za późno.
A jednak! Zakochała się we mnie!
Nie chciałem dać jej takiego życia... Z pozoru życie królowej/ księżniczki jest takie kolorowe. A jednak nie. Nie może praktycznie nic zrobić sama. Wszyscy ją w tym wyręczają. Gdy urodzi dziecko, a nie wybierze życia na uboczu (jak moja matka - choć bardzo trudno zdobyć takie pozwolenie), zabierze go jakaś niańka i przez 3/4 dnia będzie spędzać z tym dzieckiem czas. Ma takie prawo. Ma nawet prawo zabrać dziecko do siebie do domu i wychowywać je do 4 roku życia...
  Wzdrygnąłem się. Gdyby nie to, że moja matka była naprawdę rezolutną osobą, mnie i Blae też by wychowywała jakaś obca baba.
Potarłem czoło ręką. A co ja czuje? To było pewne, że ją kocham... Tylko czy nie byłoby lepiej, gdyby znalazła sobie zwykłego, normalnego chłopaka i czuła się potrzebna, a nie siedziała i pachniała w zamku?
I jeszcze pozostaje sprawa z Elanor. Nie pocałowałem jej bez powodu. Coś... Jakaś niewyjaśniona siła mnie do niej ciągnie...
 Ale ona wychodzi za mąż... Szczerze powiedziawszy sobie tego nie wyobrażałem...
I nagle przed oczyma stanął mi Dymitr... I to co się działo tu parę godzin temu...
W myślach przywołałem Tevora... Najpierw sprawdzę co u niej... A potem pogadam z Teaurine...
Muszę. Za nim to zajdzie za daleko...
Popędziłem przez siebie modląc się, że powietrze mówiło jej prawdę...
Po chwili znalazłem się pod domem Elanor. Schowałem Tevora w drzewach i ostrożnie obchodziłem dom szukając jej pokoju.
Nagle zobaczyłem za firanką w kwiatki (jakoś nie pasowała do Elanor) postać skuloną na łóżku i drżącą... Gdyby nie jasne włosy, nie poznałbym jej. 
Zapukałem lekko w szybę, słysząc jak ktoś wychodzi z domu.
Elanor usiadła natychmiast i gdy mnie zobaczyła otwarła usta ze zdziwienia. Pokazała przerażona drzwi, a ja na migi pokazałem jej, że "Nic mi nie będzie".
Otworzyła mi okno, a ja zwinnie wskoczyłem do okna.
- Co ty tu robisz?
Syknęła rozglądając się czujnie.
- Musiałem sprawić czy wszystko u ciebie w porządku...
Łza popłynęła jej po policzku. Starłem ją delikatnie z jej policzka. Przybliżyła się do mnie i załkała.
- Wychodzę za mąż za cztery dni...
- Nie możesz tego powstrzymać?
Spytałem załamany.
Pokręciła stanowczo głową i wtuliła się we mnie.
- Zdaje mi się, że Dymitr odjechał...
Popatrzyła na mnie ze smutkiem.
- On jest... Straszny.
- Wiem... Zabiłbym go z ochotą...
- Wiesz... Wydawało mi się... Że z tym, że nie możesz się ruszyć... Udawałeś...
- Teaurine mnie zamknęła...
Powiedziałem szeptem.
- To ta dziewczyna z którą często chodzisz?
- Tak.
- Chyba jest ci bliska...
- Na pewno...
Pogłaskałem ją po włosach.
- Nie tylko ty musisz się wkrótce hajtnąć...
- Ty też?
- Ojciec mi kazał...
- Wiesz już z kim?
- Wiem z kim bym chciał spędzić całe życie... - Pomyślałem o Tei - Ale to niemożliwe...
- Dlaczego?
- Bo nie chce jej skazać na takie życie...
- Kochasz ją prawda?
- Tak.
Szepnąłem.
- Więc... Czemu mnie pocałowałeś?
- Nawet sam nie wiem jak to się stało... Jednak... Myślę, że zrobiłbym to jeszcze raz...
Popatrzyła na mnie, a iskierki zatańczyły jej w oczach... I znowu to samo. Pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją.
Przez chwilę jej ciało krzyczało "Joel, błagam nie rób tego. Będzie jeszcze trudniej!", ale po chwili odwzajemniła mi pocałunek wplatając mi palce we włosy.
Czułem, że grawitacja nie trzyma mnie już i spadłem na łóżko, a Elanor mi na kolana.
Objęła mnie mocno rękami, a zarazem głaskała po twarzy.
Nagle usłyszałem krzyk.
- Jestem szmato!! Ciekawe co robisz?! Pieprzysz się z sobą??
Elanor skoczyła na podłogę.
- Uciekaj!
- Nie zamierzam. Skończę to teraz i tu...
- Nie! Joel błagam cię!! Posłuchaj mnie choć raz!
Coś w jej oczach kazało mi zrobić to czego ode mnie żądała. Zbliżałem się do okna patrząc na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- No idź! Szybciej!
Syknęła przerażona.
Wyskoczyłem przez okno, a gdy zbliżyła się szybko by je zamknąć napisałem na zaparowanej szybkie
"Wrócę".
Wskoczyłem na Tevora i pojechałem. Serce mi mocno łomotało. To trzeba do cholery zakończyć! Elanor to nie Dominique. Ma męża...Wprawdzie brutala, ale może nie będzie ją bił, nie mając ku temu powodów?
Nie mając ku temu mnie...
Taka była prawda. Musiałem się od niej odseparować...
I nie stracić tego co mam.
Teę.
Pogalopowałem pod dom Teaurine i zeskoczyłem z konia. Zapukałem do drzwi. Nikt nie odpowiadał więc wszedłem.
Siedziała zapłakana w kącie ściskając jakieś zdjęcie.
- Tea?! Co się stało?!
Podbiegłem do niej.
- Była... Tu moja "rodzina". Gdy wyprosiłam ich z domu... A potem poszłam żeby zobaczyć czy ich nie ma... I znalazłam... To...

Przytuliłem ją do siebie, czując zupełnie inne ręce... Inny tułów... Inny brzuch... Inne tkaniny... I inny zapach.
 To nie to, że Tea mi przeszkadzała w czymś. Leczyła moje serce i stopniowo wyrzucała z niego Dominique...
Ale nie wiedziałem co znaczy dla mnie Elanor i jak mam sprawić, aby była dla mnie zwykłą przyjaciółką...
Żebym ją do jasnej cholery przestał całować!
Ja niestety potrafiłem się tylko martwić, czy nic jej się nie stanie z tym brutalem...
Jednak teraz musiałem myśleć o Teaurine... Ona też cierpiała.
Nie wiem jak sam bym się zachował gdyby po parunastu rodzice zjawili się pod moim domem... Na pewno nie zaprosiłbym ich na kawę...
Przytuliłem mocniej Teę. Zależało mi na tym, aby była szczęśliwa... 



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz