niedziela, 23 lutego 2014

Od Blaeberry

Dni mijały szybko. W towarzystwie Bruna i Eli nigdy się się nie nudziłam (choć ten pierwszy podejrzanie znikał na parę godzin dziennie, a ja zawsze gdy otwierałam usta, by go zapytać gdzie był, opuszczała mnie odwaga). Camilla dalej się wyniosła i z każdym dniem coraz bardziej mnie denerwowała.
  Dziś wychodząc z pokoju i zerkając na kalendarz ( 24 marca) usłyszałam śmiechy...
Śmiech Bruna i jej....
 Zajrzałam ukradkiem przez ściankę. Bruno i Camilla pochylali się nad stołem i grali w szachy.
- Szach - mat! - krzyknęła tryumfalnie Camilla śmiejąc się, a Bruno zaczął ją łaskotać.  Gdy krzyknęła głośniej zakrył jej usta i popatrzył w stronę sypialni.
- Blae śpi.
- Och Blae śpi... No i co z tego? - mruknęła i przysunęła się do niego bliżej.
Serce mi zamarło. Ścisnęłam mocniej ścianę. Tylko spróbuj idiotko...
 Bruno lekko się od niej odsunął i spojrzał na nią poważnie.
- Camillo... Wiem, że kiedyś nas coś łączyło. Ale teraz mam żonę, a wkrótce dziecko. Przykro mi, ale możemy zostać tylko przyjaciółmi.
 Zadrżało mi serce. Byłam pod podziwem dla Bruna.
 Camilla potarła ramie.
- Ależ ja chcę być twoją przyjaciółką...  Lubisz mnie prawda?
- No jasne, że cię lubię...
Odwróciła się, a na jej twarzy malowało się zadowolenie. Miałam ochotę ją uderzyć.
  I nagle gdy się odwracałam potknęłam się i upadłam.
Bruno natychmiast do mnie podbiegł i pomógł mi wstać. Odgarnął moje jasnobrązowe włosy z twarzy i powiedział czule.
- Kochanie... Już wstałaś?
Jednak coś w jego oczach mówiło mi, że wiedział, że cały czas tu byłam i podsłuchiwałam.
- T-tak... - Wyjąkałam i nagle zadowolenie w oczach Camilli wkurzyło mnie. - Krzyż mi pęka od noszenia dziecka. Puchną mi stopy i boli mnie głowa. Chciałabym, żebyś spędził ze mną trochę czasu, ale ty najwidoczniej masz do roboty co innego.
Wyrwałam mu się, a on złapał mnie za rękę.
- To nie tak, ja tylko...
- Spędzałeś czas z Camillą. Wiem. A teraz zostaw mnie. Chcę pobyć trochę sama...
Poczułam łzy na twarzy i szybko się odwróciłam. Nie mogłam mu pokazać, że mnie to boli. Że mimo tego, iż odpycha od siebie Camillę, ja i tak wiem, że stanie na drodze do naszego miejsca. Nie mogłam poprosić, aby ją wyrzucił, bo pomyślałby, że jestem chorobliwie o niego zazdrosna i słaba psychicznie.
  A ja musiałam być silna. Za 3 tygodnie rodziłam dziecko i to nie zwykłe dziecko. Nie wiedziałam czy mnie przy okazji nie zabije, a ni nie zrobi czegoś gorszego, ale mimo wszystko kochałam je...
 Zamknęłam się w pokoju i spróbowałam zadzwonić do Elanor. Niestety nie odbierała.
Po trzeciej próbie poddałam się i zwyczajnie przypadkiem trafiłam na numer Joela.
  Postanowiłam zadzwonić i zobaczyć co u nich słychać.
Po drugim sygnale, zamiast niego odebrała Teaurine.
- Tak? Kto mówi?
- Blaeberry.
- Joela nie ma w domu. - powiedziała cicho.
- Uhm... To nie szkodzi. W zasadzie dzwoniłam do ciebie. - Skłamałam, ale teraz było mi wszystko jedno.
- Och... Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak. Jestem w ciąży i mam termin za trzy tygodnie.
- O. To zabawne. Ja też.
Uśmiechnęłam się. Jo zostanie wujkiem i tatusiem jednocześnie.
- Co? Jesteś w ciąży czy masz termin za trzy tygodnie? - nie zrozumiałam.
Roześmiała się.
- Nie, jestem... W ciąży. - Odpowiedziała jakby ze smutkiem.
- Och... Rozumiem...
Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Pospiesznie pożegnałam się z Teą, przepraszając ją i podeszłam do nich.
- O co chodzi? - zapytałam chłodnym tonem.
- Pozwól mi wejść Blae... - powiedział Bruno.
- Nie. - wysyczałam. - Chcę mieć czas dla siebie, ok?
Nic nie powiedział, ale usłyszałam oddalające się odgłosy kroków.
Nagle zaćwierkał mi telefon. Z ulgą zobaczyłam na ekraniku "Elanor".
- Przepraszam cię, ale zostawiłam wyciszony telefon.
- Rozumiem. - Spojrzałam na drzwi. - Co dziś robisz? Jesteś zajęta?
- W zasadzie nie. Peter będzie pracował do późna.
- Wpadniesz?
- Jasne. Zaraz jestem u ciebie.
 Z ulgą opadłam na łóżko. Jedyne co teraz było mi potrzebne to kochana Ela i bijące od niej dobroć i miłość.
   Zjawiła się po parunastu minutach. Słyszałam jak "rozmawia" z Brunem.
- Gdzie Blae?
- Śpi. - Odparł sztywno.
- Mogę do niej wejść?
- Śpi. - powtórzył, a jego ton sugerował, że nie chce by tu była.
Cała się zjeżyłam.
- Dzwoniła do mnie...
- Może zasnęła? Daj spokój. Rodzi za niedługo. Niech wypoczywa.
- No właśnie ciężaróweczko. - odezwała się Camilla, a ja niemal zobaczyłam minę Eli.
- Masz coś do mnie? Szkoda, bo twój chudy tyłek jest trzy razy gorszy od mojego. Gdy cię facet za niego łapię wyczuwa tylko kości? Oj przepraszam. Żaden facet cię nie łapie.
- Ty wredna... - postanowiłam zareagować. Pchnęłam drzwi i obrzuciłam spojrzeniami Bruna i Camillę.
- Co wy sobie wyobrażacie? To moja przyjaciółka i ma prawo mnie odwiedzać kiedy chce i jak chce.
Bruno milczał wbijając wzrok w ręce, a Camilla zrobiła buntowniczą minę.
  Jak najprędzej wciągnęłam ją do pokoju czerwona ze wstydu. Usiadłam tyłem do niej na łóżku, a ona przysiadła się do mnie.
- Co to ma być? Masz tak codziennie?
I nagle niespodziewanie wypaliłam.
- Wierzysz w Anioły?

(Dokończ Elanor :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz