poniedziałek, 3 lutego 2014

Od Blaeberry

Obudziły mnie czyjeś głosy dobiegające z nieopodal. Czemu oni tak wrzeszczą? Chciałam się podnieść, ale nie miałam siły.
Pierwszy głos kojarzył mi się miło, dobrze i bezpiecznie... Wiedziałam, że jego właściciel jest dla mnie bardzo, bardzo ważny, jak nie najważniejszy. Jednak był bardzo zły...  Nie wiedziałam o co chodzi.
Drugi głos, wysoki i raczej piskliwy, najeżał mnie tak, że miałam ochotę wyskoczyć i zadrapać jego właściciela/właścicielkę. Wsłuchiwałam się w słowa, jednak nie rozumiałam ich sensu...
- Mówiłaś, że nic jej się nie stanie!!
Krzyczał "pierwszy głos".
- Nie wiedziałam jak to do końca działa!!
- Bruno, opanuj się... Wyładowuj się na mnie..
Odezwał się ktoś inny, jednak ja tylko zapamiętałam to imię... Bruno...
- Jak jej się coś stanie...
- Nic jej się nie stanie...
- A jak nie będzie mogła mieć dzieci?
- Przecież nie chcesz mieć dzieci!
Zaprotestowała dziewczyna.
- Przy Camilli nie chciałem..
- A czymże ta wywłoka jest lepsza, on najpiękniejszej i najinteligentniejszej dziewczyny na świecie?
- Uważaj na słowa Veronica!! Gdyby Camilla była taka cudowna, to bym się nie ożenił z Blae tylko z nią.
- Oj tam oj tam! Co ona ci takiego robiła?
- Mam wymieniać po kolei? Co chwile poprawia makijaż...
 - Chce ci się podobać.
- Jest wredna i cyniczna dla innych ludzi.
- Oj tam...
- Przechodzi obojętnie koło żebraków i biednych... Tymczasem Blaeberry zawsze się zatrzymuje i daje... Nawet grosika.
- Bo jest głupia! To wina tego żebraka, że doprowadził się do takiego stanu.
- Och Veronica... Jaka ty jesteś pesymistyczna i nie czuła.
- Jestem czuła!
- Dla tych od których coś chcesz.
- Matko..
- Po za tym nie schodźmy z tematu. Blae chce mieć dzieci... I ja z nią też.
- Ale kto ci powiedział, że tak nie będzie? Jak znajdziemy jakiś sposób...
- DAN!! SZUKACIE OD PARU LAT!!
- Uspokój się Bruno..
- Chce być normalny! Nawet nie potrafię się kochać z własną żoną nie krzywdząc jej przy tym!
- To nie twoja wina...
Powiedział łagodnie owy "Dan".
- To moja wina Daniel... Taki się urodziłem... Może by sobie znalazła kogoś innego....
- Nie lubię jej, ale... Nie mów tak.
Bruno westchnął. Nie jarzyłam sensu słów które wypowiadali. Wszystko mnie bolało, czułam coś mokrego na brzuchu i między nogami... Strasznie chciało mi się pić, ale byłam zbyt słaba, by poprosić o wodę.
Wymęczona zasnęłam, mając nadzieję, że gdy się już obudzę, Bru będzie koło mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz