poniedziałek, 3 lutego 2014

Od Joela

 Miałem dość spore trudności z wyrwaniem się z zamku. Nie poznawałem własnych żołnierzy... Pilnowali mnie i przybierali kamienne miny gdy błagałem ich o pozwolenie na wyjście. I nie to, że nie byłem wstanie sobie z nimi poradzić. Po prostu było ich pięciu, sześciu, a w każdej chwili mogli jeszcze kogoś przysłać...
Sam bym nie dał rady. Żałowałem, że nie uciekłem wcześniej.
  Na szczęście udało mi się ubłagać Marcilla, aby pozwolił mi wyjść do kibla. Idąc tak stanąłem przed oknem.
Uchylonym.
A to było tylko pierwsze piętro.
Ja byłem lwem.
I miałem nieludzkie zdolności.
Same korzyści, prawda? Udało mi się ominąć straż.
Ale miałem małe kłopoty.
Pudernica postanowiła przejść się na spacer w świetle księżyca.
Myślałem, że wybuchnę śmiechem, skryty za murem, słuchając jej "wyżaleń do Księżycowego Pamiętnika".
- Ty srebrzysta kulo rozumiesz mnie najlepiej... Jak rozkochać w sobie Joela? Myślę jednak, że on już mnie kocha, ale nie chce tego okazać, abym się z nim nie znudziła. Nigdy nie widziałam go nago... Czy jest taki jak sobie wyobrażam? Czy jego usta są tak idealne jak reszta ciała?
 To zupełnie nie pasowało mi do tej bezwzględnej i złej panienki.
Ale w sumie. Każdy człowiek ma drugie oblicze... Nieprawdaż?
Niestety, nie pomyślałem o jej "kolejnym" obliczu, bo niestety śledziła mnie franca.
Patrzyłem na ich kłótnie opierając drzewo o korę i myśląc - "Boże... Jaka kobieta mogłaby zostać moją żoną" ? Uśmiałem się z odpowiedzi i ciętych ripost Tei. Przyznaję - nie znałem drugiego oblicza tej małej, niepozornej kobietki.
No cóż. Dziś chyba ujawniają się wszystkie "drugie oblicza".
Z drugiej strony tęskno mi było do tego, by złapać ją od tyłu i przyciągnąć do siebie tak blisko jak się da, a potem wyjechać i mieć pewność, że nic się jej nie stanie.
Musiałem tylko wrócić na ten ślub...
A nie wiem jak miałem tego dokonać, jeśli tam będzie większość ludzi...
Jednak kochałem Elanor i nie miałem zamiaru jej zawieść w tym względzie.
  I dochodziła do tego jeszcze obawa, że Sarah wygada się ojcu.
Ba! Wygada się na pewno.
Dlatego trzeba było jak najszybciej wyruszyć.
Odetchnąłem gdy Sarah odeszła i przybliżyłem się do Tei.
Wręcz odżyłem po tym pocałunku. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy skończyło nam się powietrze... Coś strasznie przypominało mi Elanor, ale myślenie o Elanor sprawiało mi tylko ból... Rozwiązaniem było NIE myślenie o jej osobie.
- Nie musiałaś się tak nad nią pastwić.
Zacząłem się z nią droczyć.
- Oj daj spokój. Próbowałam jej tylko pokazać KTO TU RZĄDZI.
Uśmiechnęła się lekko, a ja powiedziałem zmartwiony.
- Musimy już jechać...
- Dokąd?
- Do świata ludzi, Tea...
- Do świata ludzi?! A przepustka...?
- Nie bój się. Mam ją. Sam książę zawsze ją ma... Problem będzie tylko z tobą, ale zastosuje kilka trików...
- Czemu nie mogłeś ich zastosować, wtedy...
- Ojciec był bardzo czujny. Teraz jest zbyt..." upojony" przygotowaniami do nierealnego "ślubu".
- Myślisz, że będzie... Smutny?
- Nie, będzie miał tylko problemy pieniężne, ale jakoś się wyliże... Nie zabrałem mu całego skarbca. Wręcz przeciwnie... Mam tylko parę banknotów.
- A co z ubraniami?
- Jutro po nie przyjdę...
- Jutro?
- Potem ci wszystko wyjaśnię... Wsiadaj.
Tevor jak zawsze czuwał. Miał jakiś smutny wyraz oczu, ale nie było czasu, by go pocieszać.
   Droga upłynęła nam w milczeniu. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę powagi sytuacji. Ja na domiar złego myślałem o tym cholernym ślubie... Nie wiem jak miałem to ogarnąć... Przez parę godzin byłem skazany na robienie dobrej miny do złej gry.
  Przy przejściu kazałem jak najbliższej przylgnąć to mnie Tei.
- Jeśli chcesz, żebym się do ciebie przytulała, to wystarczy poprosić, a nie szukając sytuacji...
Rzuciła śmieszną uwagę, starając się mnie rozbawić.
I może bym się roześmiał, gdybym nie był taki przygnębiony.
Wypowiadałem słowa, które ojciec kazał mi wryć na pamięć. Pozwalały obejść pozwolenia, abym zawsze mógł się przedostać przez barierę ( w razie wydziedziczenia bądź wygnania syna/ córki król/królowa ma prawo zmienić słowa "przepuszczenia" - paragraf  34 str. 4304). Miałem tylko nadzieję, że nie wyczuje on, że przechodzę przez barierę z kimś - bo normalnie potrzebował bardzo się skupić, by w ogóle wyczuć mnie.
  Czułem też, że jutro jest jakiś ważny dzień... Ktoś mi wspomniał chyba o jakiś urodzinach, ale nie miałem pojęcia kto..
 Główkując na tym znalazłem się po drugiej stronie bariery. Odetchnąłem z ulgą. Żadnych nieprawidłowości typu bariera wyrzucająca nas z  powrotem do środka lub nagle pojawiający się strażnicy.
 - Choć. Tevor musiał zostać w środku...
- Jaki jest plan?
- Jaki plan? Łapiemy przypadkowego stopa i pędzimy do miasta cywilizowanych ludzi. Tam szukamy jakiegoś lokum... A potem pomyślimy co dalej...
"A potem trzeba znowu tu wrócić, na ślub... Na jej ślub..."
  Zmęczony nie myślałem wiele, aż nagle mnie olśniło gdy zobaczyłem dziwnie złoty kwiat podobny do tamtego... Tamtej nocy.
Jutro urodziny miała Elanor...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz