poniedziałek, 10 lutego 2014

Od Joela

 Rzucałem się we śnie cały mokry. Uderzyłem się w szafkę, ale nie zważałem na ból. Małe przebłyski, a potem wszystko wskoczyło na miejsce.

Najpierw widziałem kobietę. Siedziała gdzieś zamyślona i zadumana. 

Kobieta, Anioł, Korale

Położyła ręke na brzuchu, a do oczu napłynęły jej łzy.
- Nie mogę go zabić. Oddamy go Sarafinie...
Jak ciemnowłosy mężczyzna z takimi samymi skrzydłami pochylił się nad nią.
- Nie możesz urodzić. Żeby przeżył musisz go donosić jeszcze 2 miesiące. Rozmawiałem z Harbertem...
- I co powiedział?!
- Można wykonać taką operację... Ale to bardzo, bardzo ryzykowne.
Kobieta zaszlochała.
- Jak mu damy na imię?
- Jean. 
- Też nad tym myślałam...

 A potem obraz się rozmył

 Znów widziałem tą kobietę. Klęczała na fotelu opętana sznurami. Widziałem tył sylwetki rosłego mężczyzny i jego czarne włosy. Starsza niż w poprzedniej wizji, ale dalej taka sama  patrzyła na mnie, jakby mnie widziała. Jej jasne włosy - Takie same jak moje - Zwijały się w loki przy samej ziemi. Była obnażona, a z pleców wyrastały jej... Skrzydła? Takie jak w reklamie bielizny Victoria's secret. Wpatrywała się we mnie tęsknie i krzyczała rozpaczliwie wyciągając ręce.
- Synu! Synu! Pomóż mi!

 Obudziłem się cały grzany.  Otarłem pot z czoła i rozejrzałem się.
Nic z tego snu nie rozumiałem. Dlaczego śniła mi się obca kobieta - Anioł która martwiła się o swojego synka Jeana?
  Szczerze powiedziawszy nie znałem żadnego Jeana.
Jednak jeden fakt nie dawał mi spokoju.
Moja matka miała na imię Sarafine...
Przetarłem oczy. Nie miałem ochoty o tym myśleć.
I nie miałem czasu, ponieważ usłyszałem czyiś wrzask.
  Zmęczony zwlokłem się z podłogi. Tei nie było w łóżku.
Poszedłem do naszego pokoju i wtedy ją zobaczyłem.
Wściekłą, przerażoną i całą w furii...
- O! O wilku mowa! Joel wytłumacz mi to do jasnej cholery! Co na robi w naszym łóżku?! Kto to jest?! Spałeś z nią!
Speszony podrapałem się po głowie.
- Spokojnie Tea....
- Nie spokojnie! Nie spokojnie! Obudziłam się w obcym miejscu, ty leżysz na ziemi, a w naszym łóżku jest obca baba.
- W "waszym" łóżku? - Zapytała z zainteresowaniem Dominique i zanim kazałem jej się zamknąć zapytała - Spałeś z nią?
- Tak, spaliśmy ze sobą!!
Dominique puściła jej kpiący uśmieszek.
- Na pewno nie było mu tak dobrze z tobą jak ze mną. Jesteś niczym worek kartofli!
- Dość.
Powiedziałem wściekły, a Tea popatrzyła na mnie oskarżycielsko.
- Jednak spałeś z nią!!
- Nie tej nocy. To było dwa lata temu...
Wyjąkałem speszony i wbiłem wzrok w okno. Niech to się już skończy.
- Tea choć..
Pociągnąłem ją za ręke jednak za późno, bo już rozpętała się wojna.



































































 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz