piątek, 7 lutego 2014

Od Joela

 Patrzyłem na Sarah bez wyrazu. Nie miałem ochoty jej nigdzie zapraszać, ale musiałem udawać, że wszystko jest OK.
  Zebrałem w sobie wszystkie siły, żeby się "normalnie" uśmiechnąć
Sarah wpatrywała się we mnie uważnie.
  Pochyliłem się jeszcze i zgarnąłem "ubrania" Tei. W prawdzie nikt by, nawet Einstein nie pomyślał, że to mogą być ciuchy, ale lepiej chuchać na zimne.
- Czemu masz dziesięć śladów po paznokciach na plecach...?
Znieruchomiałem.
O żeś ku...!
 Sarah chyba zauważyła mój wyraz twarzy, bo założyła ręce.
- Spałeś z jakąś laską.
- Sarah... Nie...
Panicznie próbowałem coś wymyślić.
- Uhm akurat. A te ślady królik ci zrobił?
- Nie...
- Czyli krasnoludki przyszły?
- Daj mi spokój Sarah. Moje ciało, moja sprawa. Mogę mieć nawet wytatuowanego kosmitę.Nic ci do tego.
Wzruszyła ramionami.
- Jak wolisz. Ehm... Mogę skorzystać z ubikacji?
Uśmiechnęła się kpiąco widząc moją minę.
- Z ubikacji? Nie masz swojej?
- No mam... Ale to pilna sprawa....
 - Sorry, ale to moja łazienka z której ja korzystam i nie bardzo mi pasuje, aby ktoś dotykał moich rzeczy...
Zaśmiała się cicho.
- Za niedługo i twoje ciało będzie moim,  twoje rzeczy i twoja łazienka tak samo...
Poklepała mnie po ramieniu i znienacka pocałowała mnie w usta.
  W jednej chwili ją odepchnąłem.
- Nie pozwalaj sobie..
Syknąłem wkurzony.
- Oj tam, oj tam. Kiedyś się ze mną lizałeś.
Zaniepokojony spojrzałem na drzwi.
- To było... Kiedyś jak sama powiedziałaś.
Wzruszyła ramionami.
- I tak czeka nas noc poślubna. Musisz spłodzić potomka.
- Może wybiorę białe małżeństwo.
Rzuciłem. Uwielbiałem jej ucierać nosa.
Nic już nie powiedziała. Wyszła z pokoju bez słowa, a  ja odetchnąłem z ulgą. Opadłem na fotel i zasunąłem zamek.
  Po chwili z łazienki wyszła Tea.
Podeszła do mnie i wycelowała we mnie palcem.
- Ty.
- Ja.
Odparłem rozbawiony ilustrując ją.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że całowałeś się z tą flądrą?
- To  było kiedyś...
- No chybabym cię zabiła, gdyby to było niedawno.
Podrapałem się w głowę.
- To w sumie...
Tea zrobiła obrażoną minę i patrzyła się obojętnie w okno.
 - Oj kotku nie gniewaj się..
Pociągnąłem ją za ręke na swoje kolana, a ona roześmiała się.
  Usiadła na mnie okrakiem i zarzuciła mi ręce za szyję. Pocałowałem ją namiętnie cicho mrucząc.
Wygięła się w moich ramionach gdy z pasją całowałem ją w szyję zjeżdżając na dół.
I nagle zauważyłem, jak coś dziwnego dzieje się za szybą
Oderwałem się z niechęcią od pachnącej i delikatnej szyi Tei.
- Co się stało?
Podążyła za moim wzrokiem.
Wstałem i wziąłem ją na ręce. Podszedłem z nią do okna.
 Wyciągnęła dłoń i pąk wiśni upadł jej na dłoń.
" Do zobaczenia Joel... El".
Prawie puściłem Teę.
Wolną ręką złapałem się za głowę.
Co ja najlepszego narobiłem?!
Nie zasługiwałem na miano przyjaciela.
Odwiedzałem ją przeważnie gdy spała, a Peter uwielbiał wręcz mnie przeganiać...
 Ale w sumie... Trochę przykro mi się zrobiło na sercu.
Była tą zielarką czy kimś tam... Mogła mi powiedzieć, że już wyjeżdża... Chciałbym się z nią pożegnać osobiście...
  Ale to też w sumie była moja wina... Zamiast czuwać pod salą przyjaciółki, wolałem spędzać czas z Teą.
- Nie martw się...
Powiedziała cicho widząc moją minę.
Spojrzałem na nią w zastanowieniu.
- Tea... Czy ty jesteś moją dziewczyną.
- Dziwne pytanie... Nie wiem... A chciałbyś?
Powiedziała cicho.
- Czy chciałbym?  No pewnie. Problem w tym... Czy chciałabyś ty.
Pocałowałem ją w czoło w zastanowieniu i wpatrywałem się w płatek wiśni. Niech Elanor będzie szczęśliwa...

(Dokończ Teaurine :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz