piątek, 14 lutego 2014

Od Teaurine

Oczywiście nic nie pamiętałam z całego wieczoru. Jednak po zbadaniu pokojów w wielkim domu Coin... w którym była impreza... No... racja... nic nie pamiętałam a głowa nawalała mi jak oszalała. Ross leżała w wannie,Jade na kanapie, Coin i Kate w łóżku razem... A reszta zaproszonych na imprezę, ledwo mieszczących się w domu... Wszyscy na ziemi... 
Dobra, było dobrze, ale szkoda że połowy zapomniałam. Nagle zabolał mnie brzuch. Miałam odruch wymiotny... Ale to nagle minęło. Może nie tak nagle? Może minęły minuty zanim ból zniknął?
-Hej, co Ci jest?
Usłyszałam głos Coin. Jednak nie była pijana, a kac jej nie dokuczał. 
-Nic... Chce mi się wymiotować... 
Znów mi się zachciało rzygnąć. 
-Rzygnij sobie. -Poklepała mnie Coin po ramieniu. -Ulży Ci. 
-Ta impreza była zajebista!-Krzyknęła Ross. Widać już wszystkie się budziły. 
-No... Ale nie wiem czy nie jesteś...
-Zamknij się! -Wybuchłam. -Nie. Nie... Nie jestem. -Wymamrotałam. 
I ból zniknął. Chęć zwymiotowania także. 
-Dobra posprzątajmy tutaj. -Powiedziała Jade która (jak się okazało) nie spała. 
-No, prawie się przespałyśmy ze sobą dziewczyny. -Zażartowała Coin. 
-Nic nie pamiętam...
-Bo dość dużo wypiłaś. Jak i Kate. Dalej śpi. Kaca będzie miała jak nie wiem!-Uśmiechnęła się Jade. 
-A dziś się hajtasz! Mam sukienkę dla ciebie! Idealna. Od najlepszego projektanta z Francji. -Powiedziała Coin sprzątając. 
-Z Francji? Chyba na łeb upadłaś!
-Ale nie ja ją kupowałam.
-A kto?
-Twoja mama! Przecież była we Francji niedawno. Jak to ona, lubi podróżować a sukienki nie omieszkała kupić. 
-Pewnie kosztowała miliony...
-Daj spokój. Mówiłam to jej a ona że z pieniędzmi u niej nie jest ciężko. Wiesz jak ona sobie radzi... Kasy ma w nadmiarze...
-Ale aż tyle?
-Twój ojciec się dołożył, jednak nie przyjdzie na ślub. 
-To nie nowość. -Uśmiechnęłam się. 
Ja i ojciec nigdy nie byliśmy blisko. Zawsze się mijaliśmy, tak jak mama z tatą. Nawet nie chciałam by przyjeżdżał. Nigdy się nie lubiliśmy. 
-No ale masz nas! Twoja mama przyjdzie i Cię udekorujemy !
-Nie rób z niej choinki Coin. -Mruknęła Jade trzymając w ręku butelkę wina. -Niech wygląda zabójczo. 
-My Ci to zapewnimy ! 
-Co wymyśliłaś Coin?-Spytała Ross kiedy weszła do salonu. 
-Och! Sukienkę zobaczysz na koniec! Teraz makijaż!
-Mogę?-Spytała Jade.
Wszystkie wybałuszyłyśmy oczy. Nie było to normalne,że chciała mnie umalować. 
-Ehm... Pewnie.-Uśmiechnięta Coin odpowiedziała i poszła obudzić śpiącą jeszcze Kate. 
Jade odłożyła wino i poszła ze mną do nieznanego mi pokoju. Byłam w domu Coin i Jade wiele razy, ale ten pokój wydawał mi się świętością. 
Był elegancki. Czysty jak u mało kogo... Była to wielgachna garderoba razem z wielką toaletką. Wielkie lustro z żarówkami jak za kulisami wielkiej gwiazdy...
-Usiądź. 
-Nie wiedziałam, że...
-Och... Daj spokój. Jestem piękna i młoda... Malować też umiem.-Zaśmiała się.
Jade miała delikatny głos i urodę Francuzki tak jak Coin. Były siostrami, nigdy się nie kłóciły, ale były zupełnie inne. Różniły się od siebie i wyglądem, i charakterem. Jade to twarda baba, Coin także, ale jest delikatna jak róża. Kuje, ale jej płatki łatwo mogą spaść. 
Zastanawiałam się nad tym, gdzie Joel ma mnie zabrać w noc poślubną. Pewnie mi nie powie...
-Pięknie wyglądasz. A to suknia...Miałam jej nie pokazywać, ale muszę. 
Wyjęła z wielkiej szafy suknię. 

















-Cudowna... 
Dotknęłam jej materiału. Jedwab... Miękka... 
-Piękna,seksowna, ale subtelna. 
-Zajebiste połączenie...-Parsknęłam. 
-No! Teraz zrobię Ci fryzurę. A potem teleportujemy się na twój ślub!  Załóż suknię, i wróć bo włosy czekają. 
Nie widziałam jej tak podekscytowanej. Zawsze miała obojętną minę jak i zachowanie... Obojętność to jej drugie imię, ale widać nie jest taka straszna, bo zawsze chodziła w czarnych ciuchach. Albo ciemno zielonych lub różnych ciemnych. 
Ciekawe co u Joela.... Chciałam już mieć wszystko z głowy i mieć tą noc poślubną... Jego....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz