poniedziałek, 3 lutego 2014

Od Blaeberry

- Ta suknia jest cudowna... Prawda Blae?
Rzuciła Sarah.
- Tak, tak...
Mruknęłam zamyślona.
- Na reszcie będziemy rodziną kochana... - pisnęła. - Auć! Ty głupia... Ehm... Blae... Gdy tylko zostanę królową zwolnię ją..
- Daj spokój Matyldzie. - Odparłam ze znudzeniem.
- Hm... No dobrze, ale sama widzisz....
Coś się stało z Sarah. Nie była już moją Sarah sprzed paru laty... Bogactwo, sława i ojciec uderzyli jej do głowy.
Nie wiedziałam nawet po co ta cała szopka. I tak Joel się z nią nie ożeni. Zrobi wszystko, żeby do tego nie dopuścić.
Lecz mogłam tylko obserwować...


                                                        ***

  Sarah postanowiła przełożyć ślub o jeszcze o tydzień, ponieważ złapała katar i nie chciała wyjść na ślubnych zdjęciach z czerwonym nosem.
W takiej sytuacji Bruno z ulgą zawiadomił mnie, że możemy jechać do Włoszech na "zapoznanie".
Koronacja miała się odbyć za parę miesięcy, jednak i tak wiedziałam, że czas beztroski z Miodowego Miesiąca nigdy się już nie powtórzy...
  Oparłam głowę na piersi śpiącego Bruna. Rzadko go takim widziałam. Prawie nigdy przy mnie nie spał.. A gdy już to robił, był kompletnie wykończony i wyczerpany...
Podziwiałam chmury zza okienka tej maszyny. Nazywała się sa - mo - lo - tem. Bruno wiele rzeczy mi o nich opowiedział. Byłam zachwycona, ale... Czułam gdzieś tam duszący strach, że nagle spadnę...
Patrząc, nie patrząc musiałam swój los powierzyć maszynie, pilotom i oczywiście Bogu.
 Rozmyślałam też o Joelu. Coś knuł. Ostatni raz widziałam go dziś wieczorem... Był bardzo spięty i skupiony, a na dodatek dość często wyglądał przed okno.
Poprosiłam stewardesę o kawę i delektowałam się jej smakiem. Nagle przeszło mnie coś w stylu "deja vu".
Zerknęłam na zegarek. 23.56. Czułam, że coś wydarzyło/ wydarzy się znaczącego dla szczęścia bądź nieszczęścia mojej rodziny.
 Poczułam tak silne osamotnienie, że obudziłam Bruna, choć czułam silne wyrzuty sumienia.
- Tak kochanie?
Spytał zaspany mrużąc oczy przed światłem.
Stewardesy rozdawały poduszki, a jedna z nich zapowiadała porę nocną. Przyległam bardziej do Bruna.
- Przepraszam... Po prostu... Natknęło mnie dziwne poczucie i... Ogarnęła mnie potworna samotność.
Bruno pokiwał głową ze zrozumieniem i pocałował mnie lekko w usta.
 Zawsze potrafił wczuć się w sytuację. Myślę, że nie odpowiedni były gorący i namiętny pocałunek w tej chwili.
 Nagle oderwałam się od niego i znieruchomiałam "słuchając ciała".
- Coś się stało?
- Nie, muszę iść tylko do łazienki...
Wymamrotałam i wstałam.
To było niemożliwe, abym miała okres. Skończył mi się parę dni po ślubie.
W ubikacji przerażona podniosłam dłoń z krwią do oczu.
To nie była krew z okresu. To była najzwyklejsza krew.
Przerażona, telepatycznie przywoływałam Bruna. Plama robiła się coraz większa, a ja przecież nie mogłam wyjść i pokazać się wszystkim ludziom..
Do tego naszły mnie potworne bóle brzucha... Skuliłam się i zassałam nerwowo powietrze.
W tej samej chwili do drzwi ktoś cicho zapukał.
Nie odzywałam się nie wiedząc kto to.
- Blae?
Usłyszałam cichy głos męża.
Z ulgą otworzyłam zamek.
Gdy zobaczył mnie w takim stanie przerażony na parę sekund znieruchomiał, a potem zamknął drzwi i podbiegł do mnie.
- Co się stało?
- Nie wiem....
Wydyszałam.
Gdy zobaczył krew na moich palcach i spodniach... Bardzo zaniepokojony wyciągnął telefon.
Nie mogłam zrozumieć jego rozmowy.
Wiedziałam tylko, że na ekraniku pisało...
"Camilla".
Nie chciałam, aby poznała moje problemy i sekrety. Aby Bruno cokolwiek jej mówił. Jednak nie zdążyłam zaprotestować. Wyrwać mu telefon z ręki. I to nie to, że nie miałam siły.
Ja po prostu zemdlałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz