niedziela, 23 lutego 2014

Od Joela

- Chcę! Chcę tak bardzo chcę tego dziecka! - wysyczałem i nabiłem kolejnych punktów.
  Sebastian przyglądał mi się sceptycznie oparty o ścianę, a Coin kręciła się na krześle.
- Daj spokój. W końcu czym się różni wasze dziecko od tych innych?
- Że jest pół Aniołem? - odparłem ironicznie - I wyniszcza Teę, bo ona nie ma tyle siły ile anielice.
Coin zagryzła wargę.
- To jej decyzja. Powinieneś to uszanować. Jeśli chcę zginąć... - szepnęła.
Popatrzyłem na nią w niedowierzaniu.
 - Mam jej pozwolić na śmierć? Czy ty siebie SŁYSZYSZ?!
Westchnęła, a Sebastian się włączył.
- To wszystko wygląda inaczej niż jest... Ona wytrwa ma silną wolę, a takie dzieci u ludzi przychodzą na świat bardzo szybko.
Potarłem czoło.
- No dobrze... Ale skąd wezmę kasę? Nie mogę wiecznie zarabiać na automatach, kartach i bilardach. Tea nie pójdzie do roboty czyli mam na utrzymaniu ją i dziecko. - odparłem zrezygnowany i opadłem na stołek.
- Nie martw się stary. Wyhaczysz jakąś robotę. Idź na studia zaoczne i pracuj gdzieś dorywczo.
W zamyśleniu spojrzałem na niego.
- Na jakie studia?
- Np. lekarza.
Roześmiałem się.
- Mam być lekarzem? Najlepiej ginekologiem!
- Tea byłaby zazdrosna. - Uśmiechnęła się lekko Coin, a jej białe włosy zwichrowały się na głowie.
- A gdybyś miał zostać chirurgiem? - zasugerował Sebastian.
- Cięcie ludzi nie za bardzo mi się podoba, ale chce zapewnić godne życie Tei i... - westchnąłem. Musiałem się z tym pogodzić. - i dziecku.
Sebastian pokiwał głową.
- Stary... Współczuje ci.
- Ech... Już się z tym jakoś pogodziłem. - mruknąłem.
Coin położyła mi rękę na ramieniu.
- Zawsze możesz na mnie liczyć Joel... - wymruczała i przysunęła się bliżej mnie.
  Niespodziewanie przytuliła się do mnie, a ja zaskoczony niezdarnie odwzajemniłem jej uścisk. Zagubiony spojrzałem znad jej ramienia na Sebastiana, a on chrząknął dusząc się śmiechem.
 Odsunąłem od siebie lekko Coin  i powiedziałem.
- Muszę już iść do Tei...
- Daj spokój... Napij się jeszcze.
Powiedziała Coin, a Sebastian przytaknął.
  Zrezygnowany usiadłem obiecując sobie, że wyjdę za pół godziny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz