poniedziałek, 3 lutego 2014

Od Joela

 Byłem taki szczęśliwy, że Teaurine wróciła. Wtuliłem twarz w jej pachnące włosy i zamknąłem oczy.
- Nie zrobię tego... Nie ożenię się z tą dziewczyną.
- Ale...
- Nie ma żadnych ale. Ja jej nawet nie lubię. Ojciec wystawił mnie jako nagrodę w kartach. Czuje się podle.
Tea odsunęła się i przyjrzała mi się badawczo.
- Co ty mówisz?
- Choć porozmawiamy...
Pociągnąłem ją za ręke. Gdy przechodziliśmy obok kwiaciarni zatrzymałem się.
- Idź. Dogonię cię.
Kiwnęła głową z lekkim uśmiechem i poszła przed siebie.
Wszedłem do środka i rozglądnąłem się.
Spostrzegłem piękną, dużą , niebieską różę.
Kwiaciarka pochwyciła mój wzrok i przyspieszyła do mnie.
- Tak, tak to piękny okaz... Zbiera się jeden na trzy miesiące, bo też kwitnie w nocy ostatniej pory roku. Czyli na przykład w ostatni dzień lata, w ostatni dzień wiosny, w ostatni dzień jesieni, w ostatni dzień zimy...
Kiwnąłem głową i powiedziałem.
- No to niech będzie...
Kobieta spojrzała na mnie z obawą.
- Kosztuje dość sporo..
- Cena nie gra roli. Proszę dać.
Kwiaciarka uśmiechnęła się zadowolona i podała mi kwiat, a ja rzuciłem parę banknotów.
- Nie trzeba reszty.
Powiedziałem i wyszedłem.
Powąchałem różę. Tak bardzo przypominała mi Teę, że nadawała się idealnie...
Idąc tak usłyszałem krzyk.
Zdębiałem.
- Jo....!
Odwróciłem się i skupiłem cały instynkt lwa na znalezieniu jej.
Biegłem między zaułkami, przeskakiwałem nad śmietnikami, aż wreszcie stanąłem na przeciwko...
Ojca Sarah trzymającego w żelaznym uścisku Teę z nożem na jej gardle..
- Puść ją!
Wrzasnąłem wściekły.
- No, no, no. Joel jest bardzo impulsywny...
Zwęziłem oczy.
- Czego chcesz potworze?
- Ja? Ja niczego nie chce. Ja żądam, żebyś wrócił do zamku. Inaczej twojej malutkiej stanie się krzywda.
Zacisnąłem zęby.
- Wrócę... Ale daj mi pięć minut, abym.. Mógł się z nią pożegnać.
Powiedziałem zrezygnowany.
- Ym... Dwie. Czekam na ciebie przy wejściu. Nie próbuj żadnych sztuczek. Mój dar zaraz mnie o tym poinformuje...
 Gdy ojciec Sarah zniknął podbiegłem do słabej i zaszokowanej Tei.
- Wszystko w porządku?
- Tak...
Wydukała słabo.
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem...
Inaczej całowało się Teaurine. Nie było tego żaru i namiętności co przy Elanor. Ten pocałunek kojarzył mi się z takim... Smutkiem i tęsknotą... Przytuliłem ją potem do siebie. Zerknąłem w górę. Orzeł przyglądał nam się badawczo... I nagle zrozumiałem, co kryło się pod słowami Amadeusza "mój dar"... A więc nie mogłem jej nic powiedzieć...
 Pogrzebałem po kieszeniach w poszukiwaniu scyzoryku. Gdy do znalazłem na jednym płatku róży wyryłem niezgrabnie
"Bądź spakowana i gotowa pod zamkiem o północy".
Przytuliłem ją jeszcze raz i podałem jej róże.
- Dość tego miziajstwa!! Pospiesz się Garisswood! Musimy dopiąć wszystko na ostatni guzik przed ślubem.
Uśmiechnął się złowieszczo. Poszedłem za nim smętny.  Co mam zrobić? Jutro ślub Elanor... Szczerze wolałbym tam nie iść... Ale obiecałem jej to i będę... Na pewno. Tylko trzeba bezpiecznie przetransportować Teę.... A zresztą... Jakoś sobie poradzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz