środa, 19 lutego 2014

Od Joela

- Masz dość? - Uśmiechnąłem się złośliwe i przejechałem jej ręką po brzuchu.
- Nigdy. - Odpowiedziała za szybko.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i pocałowałem ją mocno przyciągając ją do siebie.
  Byliśmy już tu dwa tygodnie. Spędzaliśmy czas na pływaniu, wędrówkach, rozrywkach i... wielu innych rzeczach.
  Ogólnie nasz plan dnia przedstawiał się mniej więcej tak. Pobudka, śniadanie, rozrywka, łóżko, obiad, rozrywka, łóżko, rozrywka, kolacja łóżko i spanie.
  Sam nie wiedziałem nawet czemu tak jest... Sprawiało mi to gigantyczną przyjemność, tak samo jak Tei. Zapominałem w tych chwilach o tym, że jej nie powiedziałem, że nie jestem.. do końca człowiekiem. Zapominałem, że od paru dni nękał mnie okropny... sen.
  Nie miałem ochoty się z nim zmierzyć, dlatego zanurzyłem rękę w długich, jasnych włosach Tei, a ona przejechała mi palcami po twardym brzuchu.
  Byłem dumny z mojej małej "kolekcji" blizn po jej paznokciach na moich plecach, łopatkach, brzuchu i ramionach. Całe szczęście, że Tea ciągle "wytwarzała" nowe, bo szybko się goiły (patrz. Anioł).
- Czy to trochę nie za dużo?  - zapytałem filuternie gdy zaczęła mi gmerać przy spodniach.
- Nie. - Odparła szczerze chichocząc.
- Jesteś strasznie uparta, moja droga małżonko.
Uśmiechnęła się lekko i zsunęła mi gwałtownie spodnie.
- Od takiej strony jeszcze cię nie znałem. - Mruknąłem gdy władczo usiadła na mnie. - Ale chyba mi się to podoba... - Dodałem z uśmiechem, gdy pochyliła się nade mną.

                                                        ***
  On... Pożar... Dom... Bardzo płonący dom... Krzyki kobiety  i płacz dzieci... Biegnę ile sił w domach. On stoi i patrzy się z mściwym śmiechem, jak moja rodzina powoli umiera.
  A ja jestem w totalnej pułapce. Nie mogę nic zrobić. Nie mogę się ruszyć. On skinął tylko głową, a ja -jak nie ja - podszedłem powoli i swoim żywiołem - ogniem - podpaliłem resztę.
  A potem widzę sczerniałe szczątki małego chłopca i dziewczynki którzy tulą się do tak dobrze znanej mi postaci.
Upadłem przerażony i załamany koło nich. Zakryłem twarz i usłyszałem cichy, chłopięcy głosik.
"Ty wybrałeś taką drogę. Gdybyś od razu powiedział prawdę, byłoby inaczej...tato...".
  I wszystko zaczęło znikać. Po prostu się rozpływać..
A ja zostałem sam. Na zimnym pustkowiu bez końca i początku. Koło mnie klęczała Dominique, a na ramieniu ręke kładł mi on...
- Nareszcie. Już nic nam nie przeszkodzi... Będziesz normalnym Upadłym bez obciążenia... - szepnęli obydwoje, lecz w mojej głowie krzyczały myśli. "Bez obciążenia?! Twoja ukochana i dzieci to obciążenie?!"
  Niestety, nic już nie mogłem zrobić.
Zostałem sam. Jak palec.

 Ocknąłem się przerażony i cały mokry. Gdy sprawdziłem, że Tea śpi spokojnie odetchnąłem z ulgą. Usiadłem na brzegu łóżka i z westchnięciem zakryłem twarz dłońmi, opierając łokcie o kolana.
  Co to do cholery jasnej ma znaczyć? Co ja mam zrobić? Czemu to mi się śni?
Jednak w głębi duszy widziałem sens. Te słowa... One były punktem kluczowym.
"Ty wybrałeś taką drogę. Gdybyś od razu powiedział prawdę, byłoby inaczej...tato...".
 Brzęczały tak wyraźnie w moim umyśle, że aż zachłysnąłem się powietrzem.
 Po chwili łóżko się ugięło. Już miałem się odwrócić, żeby powiedzieć jej, aby spały. Jednak Tei już nie było..
 Usłyszałem otwierane z hukiem drzwi i światło bijące łuną przez szparę. Zaniepokojony podniosłem się  i poszedłem w kierunku łazienki.
  Oparłem się o bok i zmartwiony patrzyłem, jak Tea wymiotuje. Złapałem mocniej klamkę, jednak postanowiłem się nie ruszać, aby jej nie wystraszyć.
  Gdy spuściła wodę, wytarła usta ręcznikiem i umyła szybko zęby usiadła na sedesie.
  Podszedłem do niej zaniepokojony.
Gdy mnie spostrzegła cała się spięła.
- Widziałeś to? - zapytała łamiącym głosem.
Przykląkłem przy niej.
- Widziałem.
Zakryła twarz dłońmi.
- Nie powinieneś tego oglądać...
- W zdrowiu i chorobie... - powiedziałem szeptem, przypominając jej obietnicę małżeńską.
Nic już nie powiedziała tylko nagle z płaczem wtuliła się we mnie. Pogłaskałem ją po włosach i szepnąłem.
- Wszystko będzie dobrze. Pewnie zaraziłaś się grypą żołądkową, albo jedzenie było nieświeże. Następnym razem sprawdzę dwa razy gdzie cię zabieram, albo co jesz.
- Daj spokój... Nie mogłeś tego przewidzieć. - Szepnęła i cała się skuliła.
 Pocałowałem ją w czoło i wziąłem ją na ręce.
- Dopiero trzecia. Choć spać.
Ułożyłem ją na łóżku, a sam położyłem się obok.
Miałem nadzieję, że nic jej nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz