piątek, 21 lutego 2014

Od Teaurine

Kopanie się uspokajało, ale dziecko, coraz bardziej tym kopaniem mnie denerwowało. Ale ta ''złość'' mijała. To normalne, jednak nie wiedziałam jak na to wszystko zareaguje Joel. Nie wie na pewno, że dziecko mnie kopie. Nawet dla niego to pewnie nie będzie dziecko, tylko potwór który chce mnie zabić. Ale nie robi tego przecież podświadomie... Nie dam go usunąć, ma się urodzić. Nie zmienia to faktu że jest moim dzieckiem, niech sobie Joel myśli co chce, ale ja nie pozwolę żeby zabili to bezbronne dziecko. Wiem że Joel jest do tego skłonny, jeśli ma mnie to zabić lub uszkodzić, a domyślam się że wie już o tym że jestem w ciąży, lub podejrzewa.
   Nagle znów dziecko się przywitało. Od razu na dzień dobry dostałam kopniaka. No, ma niezłego kopa. Syknęłam cicho a Joel lekko się poderwał. Martwił się o mnie, czas żebym mu chyba powiedziała, że bóle są od dziecka które codziennie daje znaki życia niezłym kopnięciem.
-Joel...
-Tak?
-Te bóle... One... To dziecko...
Nie wiedziałam jak mu mam to powiedzieć. Nie miałam nawet świadomości że moje dziecko chce mnie zabić... Bo nie chciało. To nie jego wina że tak się dzieje.
-Co...?
Westchnęłam ciężko. Po prostu musiałam mu to powiedzieć.
-Jestem w ciąży, ale nietypowej. Nie widać brzucha, a dziecko... czuję... jak mnie kopie... Nie tak jak normalne dziecko... Mocno... Dlatego czasem się źle poczuje...
-Musimy to z Ciebie wyciągnąć...-Wstał i chwycił telefon.
-Wyciągniecie to wtedy kiedy będzie na to czas...
-Żartujesz sobie?! To Cię zabije! Nie wiem ile czasu Ci zostało!
-To nie wina DZIECKA!-Zaznaczyłam ostatnio słowo. To nie była rzecz.
-Dziecko nie zabija!Daj spokój!
-Nie pozwolę Ci decydować o takich sprawach! Ja je noszę! To dziecko przeżyje! Ja nie muszę!
-Musisz. Nie pozwolę byś cierpiała, a szczególnie, żeby TO...DZIECKO... CIĘ KRZYWDZIŁO!
-JOEL NIE MOŻESZ GO ZABIĆ! CHCESZ ZABIĆ NASZE DZIECKO?!
-TO NIE DZIECKO! NIE ZABIŁOBY MATKI! NIE JEST W STANIE! MASZ COŚ W SOBIE, CO CIĘ ZABIJA! POWOLI!
-Jeśli zabijesz to dziecko, zrobisz największy błąd w swoim życiu Joel... Nie pozwolę zabić dziecka. Możesz traktować je jak potwora, ale nie pozwolę żeby cierpiało w mojej obecności.
-Tea! Nie znasz chyba powagi sytuacji!
-Wiem że to mnie zabija... Ale nie możesz... tego zrobić... -Miałam łzy w oczach. Nie wiedziałam jak mam go przekonać. Wiedział swoje, nie mogłam go powstrzymać.
-Mogę!
Zadzwonił prawdopodobnie do Jade i Coin. One wiedziały co robić. Jednak nie dam im skrzywdzić dziecka. Nie mogą tego zrobić. Joel jest w stanie zrobić wszystko żeby mnie uratować, a ja jestem w stanie żeby uratować życie mojego dziecka. Jednak... wiedziałam, że jeśli przez to zginę, to Joel nie będzie prawdopodobnie chciał patrzeć na nasze dziecko. Według niego to będzie przyczyna i to co spowodowało moją śmierć, ale wiem też co powstrzyma go od śmierci. Dziecko. Wiem że zjedzą go wyrzuty sumienia, gdyby chciał je w ostatniej chwili oddać w ręce Domu Dziecka. Przypomni sobie, że moja śmierć poszła na marne.
   Wybiegłam z pokoju. Nie chciałam tego słuchać, to mnie zabolało. Jedno Joel wiedział na pewno... A raczej był przekonany... Wyjmie ze mnie dziecko tak żeby nic mi się nie stało. Jest to jak najbardziej możliwe... Tylko dlaczego nie chce zaakceptować tego co nosze w sobie?
Stanęłam przy oknie. Ten dom był naprawdę dość duży, na początku myślałam że się w nim zgubię, ale potem się przyzwyczaiłam. Za tydzień trzeba wracać. Nie wiem co wtedy Joel wymyśli...


***


   Coin i Jade wparowały do domu bez pukania. Joel rozmawiał z nimi dość długo, a raczej z Coin, bo Jade próbowała mnie skłonić do podjęcia ostatecznej decyzji, jednak ja nie pozwalałam im, nigdy nie pozwolę. Dziecko będzie żyło, czy tego chcą czy nie. Nie bałam się ryzyka, bałam się tego że Joel mógłby mnie zostawić... Jednak wtedy także nie pozwolę mu odebrać niewinnemu dziecku jeszcze nie rozpoczętego życia.
-Teaurine... Proszę...Musisz to zrobić! -Wybuchła nagle.
Prosiła mnie od dwudziestu minut, ale ja byłam dalej uparta.
-Nie dam wam go zabić rozumiecie!?
-To Cię zabije...-Powiedziała Coin wchodząc z Joelem do salonu.
-TO NIE JEST TO, TYLKO DZIECKO! NIE PROŚCIE MNIE O TO, BO NIE ZGODZĘ SIĘ NA USUNIĘCIE DZIECKA! -Wstałam. Stanęłam koło Joela.-Przepraszam, że MUSZĘ odejść, ratując NASZE dziecko! Wiesz że Cię kocham, ale to maleństwo nie zasłużyło na śmierć!
Wyszłam i poszłam do sypialni. Położyłam się w łóżku i po raz pierwszy położyłam dłoń na niewielki, wydęty brzuch. Poczułam nagle coś jakby... przesłuch... Śmiech dwójki dzieci... Piękne bliźniaki... I małego chłopca.
...Nic Ci nie będzie mamo. Nie umrzesz, jeśli wytrzymasz.
I to wszystko zniknęło. Mały chłopiec, dziewczynka... Więc dwójka dzieci? Więc dlatego tak częste jest kopanie maluchów. Uśmiechnęłam się lekko i przejechałam po gładkim brzuchu gdzie w środku znajdowała się dwójka cudownych dzieci...
-Nie dam was skrzywdzić... -Szepnęłam i zamknęłam oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz