czwartek, 20 lutego 2014

Od Elanor

Byłam w jakimś pokoju... dziecięcym. 
-Jesteś gotowa?-zapytałam.
Z łazienki wyszła mała dziewczynka. Uśmiechnęła się. Miała długie blond włosy i duże oczy. Była ubrała w czarną sukienkę. 
Wzięłam ja za rękę i wyszłyśmy z pokoju. 
Znalazłyśmy się.. w jakimś ciemnym lesie. Nie wiedziałam gdzie jesteśmy. 
-Mamusiu? boisz się?-zapytała.. moja córka?!
-Tak. Strach jest normalny.. ale nie możesz pozwolić by zapanował nad tobą. 
Mała się uśmiechnęła.
Nagle przed nami pojawił się jakiś mężczyzna. Był nieziemsko przystojny. Z pleców wyrastały mu ogromne, czarne jak noc skrzydła. Za nim dodatkowo można było zobaczyć inne podobne do niego, skrzydlate postacie. 
Spojrzałam na córkę. 



Ona także miała skrzydła. Wcześniej ich nie miała... 
-Elanor..-usłyszałam głęboki, obcy ale i znajomy głos....


Obudziłam się. Byłam przerażona. Strasznie bolała mnie ręka.  Spojrzałam na nią. Przestraszyłam się!!! Na nadgarstku miałam.. odbitą malutką, dziecięcą rączkę!!!
Krzyknęłam.
-Gem?!-do sypialni wpadł przerażony Peter.
-Patrz!!!-powiedziałam patrząc się na nadgarstek.
-Co?-zdziwił się siadając obok mnie.
-Obudziłam się... i.. nie widzisz?!
-Nie? A co mam widzieć?
-Ta rączka! Jest.. o matko...
Nie wierzyłam.. po śladzie nic nie zostało. Nadgarstek był taki jak wcześniej. Co jest?!?!
-Gem? Źle się czujesz?
-Nie..-powiedziałam patrząc nadal na nadgarstek.
-Coś ci się śniło?
Pokręciłam głową. I tak już narobiłam zamieszania.
-Jesteś głodna?-zapytał.
-Tak.
Wyszedł a ja nie wiedziałam co się dzieje. Czy ja wariuje?
Nagle zobaczyłam coś na balkonie. Otworzyłam szerzej oczy. Stała tam.. jakaś postać.. Było to bardzo dziwne.



Odwróciła się do mnie twarzą. Miała całe czarne oczy. Przekrzywiła twarz i podniosła dłoń do ust.
-Ciiii...-usłyszałam głos w głowie.
Mrugnęłam i postać znikła.
Zrobiło mi się słabo. Zemdlałam.

***

-Co się stało?
Byłam w szpitalu. Obok był Peter.
-Zemdlałaś ale już wszystko dobrze.
-A dziecko?!-zapytałam.
-Z naszą córeczką...
-Co jest?
-Były pewne problemy ale jest już dobrze.
Czułam się fatalnie. Czułam jak.. moja córeczka wierci się w brzuchu. Byłam już w 6 miesiącu. Co bym zrobiła gdyby przeze mnie coś jej się stało?!

***

Jeszcze tego samego dnia wróciłam do domu. Peter kazał mi tylko leżeć i odpoczywać. Z przyjemnością to uczyniłam. W uszach mi szumiało. Czułam się jak na kacu. Bałam się.
"Strach jest normalny.. ale nie możesz pozwolić by zapanował nad tobą. "
Nagle słowa ze snu zabrzmiały mi w głowie. Działo się coś dziwnego. I Peter.. też to czuł ale nic nie mówił. Czułam że powoli wariuje.
Wstałam i poszłam do łazienki.
Załatwiłam potrzebę i wyszłam by znów położyć się na łóżku. Weszłam do sypialni i usiadłam na łóżku. Odsunęłam szufladę od półki nocnej i wyjęłam pudełko z tabletkami nasennymi. Wzięłam dwie a po chwili zasnęłam.
Tym razem miałam dobry sen. Śnili mi się moi rodzice i rodzeństwo. Zanim jeszcze zginęli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz