sobota, 22 lutego 2014

Od Elanor

Czulam się dziwnie. Z Bleaberry byli fajnie jednak... myśli o tym co dzialo się wczoraj. Dziwne mysli dręczyly mnie. Dziecko cały czas dawało mi popalić. Jednak staralam się zachowywać normalnie. Bo co? Powiem jej że mialam sen z córka która ma skrzydła i jakimis skrzydlatymi postaciami. Uznała by że wariuje. Bo chyba tak było. Miałam złe przeczucie. Cos się stanie.
-A ty? Wiesz juz kiedy nasz termin?-zapytała Blea.
-Cos między majem a czerwcem.
-To niedługo.
-Już się doczekać nie mogę.
-Nie dziwię się. Peter będzie wspanialym i troskliwym ojcem.
Westchnęłam. Peter, Joel... nadal nie wiedzialam który jest ojcem. Bylo to straszne.
-Na pewno. Już szuka nam domu na stałe. Czyta te książki o dzieciach.
-Ale slodkie.
-Trochę to straszne. Za bardzo się wczół.
Rozmawialyśmy tak dalej i bylo na prawdę fajnie. Potem zadzwonił do mnie Peter. Martwił się i pytał kiedy wracam.
-Piti... wróce potem. Jestem z Bleaberry.
-Nie przemęcz się. Znowu trafisz do szpitala.
-Nie trafię tam znowu. Chyba ze na poród.
Rozłączylam się.
-Bylaś w szpitalu?-zapytala Blea.
-Wczoraj. Źle się poczulam i zemdlalam.
-To musisz uważać.
-Nic mi nie będzie.
Miło spędziłysmy dzień. Wieczorem wróciłam do domu. Zjadlam kolację i polożylam się spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz