sobota, 22 lutego 2014

Od Teaurine

   Trochę przedłużyliśmy czas naszego pobytu (miesiąca miodowego). Nie chcieliśmy stamtąd wyjeżdżać, a Joel ostatnio był nerwowy. Wtedy się o niego martwiłam... Tak samo jak o dziecko. Nie miałam pojęcia dlaczego ono tak szybko rośnie. Joel był wściekły na mnie i na siebie, często urządzał awantury związane z tą sprawą, z moją decyzją. Temat, niestety, się powtarzał. Prawie codziennie... Za tydzień musieliśmy wracać, ale temat ten męczył Joela cały czas, nie mógł pozwolić mi żebym odeszła i zostawiła dziecko które według niego mnie zabiło.
-TEAURINE! CO MAM ZROBIĆ ŻEBYŚ POZWOLIŁA NAM WYCIĄGNĄĆ TO DZIECKO Z CIEBIE?!
Przyzwyczaił się że kazałam mu mówić dziecko. Już wiedział że gdy mówił TO, działało mi na nerwy.
-Joel... Nic nie możesz zrobić... Nic mi nie będzie, obiecuje. -Położyłam mu dłoń na policzku.
Odwrócił wzrok. Wiedziałam, i widziałam, że był na mnie wściekły.
-Joel...
-Wolisz... poświęcić się dla czegoś... co kiedyś może zagrażać całemu światu...?
-Bronię dziecko, bo nie wiadomo czy będzie zagrażać... Nic mi nie zrobi. Zaufaj mi... Proszę...
Westchnął i powiedział spokojnie.
-Tobie ufam. Ale temu co jest w środku ciebie... Nie. I nie zaufam.
Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju.
   Nie wiedziałam czy w ogóle je pokocha. Czy będzie chciał... mieć to dziecko. Czy je zignoruje. Jeśli tak... to cóż... Albo odejdzie, albo będzie musiał ''przeżyć'' istnienie naszego dziecka. Nie wiedziałam jak to się dla niego skończy... jak to się skończy dla nas wszystkich. Łącznie z dzieckiem które jest we mnie. Od kiedy miałam dziwną wizje, kopanie ustało, nie było tak silne... Ale kiedy się denerwowałam, w przypadku kłótni ze mną i Joelem, dziecko mnie kopało. Bym się nie denerwowała, i przestała być zła. Zdawało mi się że jest mądrzejsze od normalnych dzieci. Nie będzie takie jak inne.


***

Kłótnie nie ustawały, a ja coraz gorzej się czułam. Nie mówiłam tego Joelowi, bo nie chciałam go denerwować bardziej. Postawiłam się na jego miejscu nie raz, jeśli chodzi o to. Gdyby on chciał zrobić coś takiego, od razu bym była na skraju załamania nerwowego. Kiedy Joel wrócił, poszedł i usiadł na kanapie w salonie. Usiadłam do niego i bez słowa się do niego przytuliłam. Tak nagle... A Joel przez kilka sekund nie wiedział co ma zrobić, bo byliśmy po długiej kłótni.
-Nie chcę się z Tobą kłócić... -Wyszeptałam.
-Ja też. Ale martwię się o Ciebie, nie chcę żebyś odeszła.
-Tak nie będzie.
-Nie masz pewności.
-Mam. To dziecko nie chce mi nic zrobić...
-Znowu zaczynasz...
-Joel... Podaj mi rękę.
-Po co?
-Podaj...
Zrobił to o co go prosiłam. Przyłożyłam jego dłoń do swojego brzucha.
-Zamknij oczy na chwilę.
Wykonał także to.
Dziecko przekazało mu wizję, to jak sobie wyobraża życie jakie je spotka, jednak mi nie chciało ukazać takich informacji, ale wiedziałam że Joel je otrzymał. Otrzymał ta wizje. I była ona jak najbardziej realna i prawdziwa.
Joela wprost zamurowało. Nie wiedział co ma powiedzieć. Ja wtuliłam się w niego znów, nic nie mówiąc. Za 3 dni wyjeżdżaliśmy, i za tydzień, miałam urodzić dziecko... Joel o tym także nie wiedział... Nie miałam okazji mu powiedzieć... Nawet boje się, co będzie kiedy ono się urodzi. A raczej on, bo widziałam przebłysk wizji. Jednak nie bliźniaki... Dziewczynka urodzi się za dwa lata. Teraz, będzie chłopiec... Nie wiem jak Joel to przyjął... Nie wiem też czy w ogóle chce to dziecko...
-Joel...? Czy ty... Czy ty chcesz to dziecko?-Spytałam.


(Dokończ :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz