sobota, 8 lutego 2014

Od Blaeberry

 Spięłam się gdy poczułam jak zamierza mnie od tyłu objąć. Odwróciłam się wściekła i odepchnęłam go lekko. Natychmiast się opanowałam i moje zielone oczy ciskające błyskawicami przywróciłam do chłodnego stanu obojętności.
- Nie dotykaj mnie...
Powiedziałam głośno, stanowczo i zdecydowanie.
Zdezorientowany Bruno przyglądał mi się sceptycznie.
- O co chodzi?
- Wiesz, myślę, że Camillę się lepiej tuli, a ona sama lepiej całuje!!
Byłam wściekła, gdy poczułam, jak do oczu cisną mi się łzy. Ruszyłam przed siebie, ocierając je. Jeszcze nigdy tak się nie zachowywałam. Hormony mi strasznie dziwnie skakały.
 Bruno złapał mnie za ręke.
- Byłaś w parku.
Bardziej stwierdził, niż zapytał wpatrując się we mnie.
Wyrwałam mu się.
- Tak, byłam! Przepraszam, że przeszkodziłam ci w romantycznej scence.
Bruno przetarł zmęczony twarz.
- Przykro mi, że musiałaś na nas trafić w takim momencie.
- Mi też jest przykro!
Powiedziałam wściekła. Łzy pędziły mi po policzkach jak szalone. Nie udało mi się ich zatrzymać, a nawet jeśli Bruno i tak je zauważył.
- To było tylko spotkanie...
- Na pewno.
Założyłam ręce na piersi i ruszałam nerwowo stopą wpatrując się w sufit.
- Bardzo dawno nie widziałem się z Camillą...
- Już ci wierzę...
Mruknęłam.
- Proszę, nie przerywaj mi... Jestem bardzo zmęczony...
Bruno zacisnął szczęki. Widziałam, że jest zdenerwowany.
Nic nie powiedziałam tylko prychnęłam.
- Zadzwoniła do mnie gdy wracałem parkiem... Powiedziała, że jest w okolicy parku i czy mógłbym się z nią spotkać... Za nim odpowiedziałem, podbiegła do mnie, a ja instynktownie otworzyłem ramiona. W przytuleniu, chyba nie ma nic złego, ale podoba mi się twoja zazdrość...
Na jego twarzy zamajaczył uśmieszek. Wbiłam ręce w kieszenie i mruknęłam.
- W przytuleniu nie... Ale w pocałunku.
- Daj spokój. Pocałowała mnie tylko w policzek.
- Sytuacja wyglądała bardzo jednoznacznie.
- Wyglądała...
Pociągnął mnie za ręke, a ja nie miałam siły mu się stawiać.
 Gdy tylko poczułam na skroni przyjemne ukłucia dwudniowego zarostu, do nozdrzy napłynął mi jego specyficzny zapach i objęły mnie dobre znane mi ramiona - poddałam się.
  Byłam zbyt miękka i to niestety była moja wada. Ale myślę, że raczej żadna dziewczyna nie dałaby rady odrzucić Bruna.
 Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Totalnie się rozpłynęłam gdy położył się nade mną i zaczął mnie rozbierać.
  Wiedziałam już, że wpadłam jak śliwka w kompot....

                                                                  ***

  Szłam ulicą. Chłodny wiatr rozwiewał mi włosy. Dziś miałam poznać bliżej rodziców Bruna i podążałam właśnie do galerii, aby kupić jakąś fajną torebkę pasującą mi do sukienki.
  Od tej "niby zdrady" minął tydzień. Z każdym dniem czułam się coraz gorzej.
Zawroty głowy, nudności, nagłe zachcianki (Bruno przedwczoraj musiał pędzić do sklepu po truskawki o 3 nad ranem) i ciągłe zmiany humorów.
  Niezbyt mi się to podobało, bo naprawdę było to męczące.
Idąc tak poczułam zapach kawy i natychmiast mnie zemdliło.
Ale przeszło mi szybko, gdy zobaczyłam znajomą mi damską twarz w towarzystwie jakiegoś mężczyzny.
- Elanor...?
Zapytałam niezdecydowana.
W pierwszej chwili zdezorientowana dziewczyna patrzyła na mnie. Pomyślałam, że wpadłam.
 Całe szczęście, po chwili zawołała.
- Blaeberry!
Jakoś tak instynktownie pocałowałyśmy się w policzki, a mi się przypomniała scena komediowa z filmu w którym dwie starsze, puszyste panie w taki sposób witały się w cukierni.
 - Co tu robisz?
Zapytała, a ja zilustrowałam chłopaka koło niej. Przyglądał mi się w zastanowieniu.
Elanor nagle się ocknęła.
- Aaa Peter. To jest Blaeberry, była księżniczka naszego plemienia, a przyszła królowa plemienia Bolonii.
Blaeberry, to jest Peter mój przyjaciel i powiernik.
Uśmiechnęła się lekko, a ślady zmęczenia, tęsknoty i smutku odmalowały się na jej twarzy.
  Jednak nie to zauważyłam. Gdy Peter usłyszał słowo "plemienia Bolonii" syknął cicho, a jego mina wyrażała "Współczuje ci dziewczyno".
Zastanawiałam się, czy wie coś czego ja nie wiem, jednak zanim to rozkiminiłam, powiedział.
- Dziewczyny, może was zostawię i pójdę zarezerwować hotel. Elanor... Dzwoń do mnie w razie czego.
- Dzwoń, dzwoń...
Z zainteresowaniem śledziłam małą, szarą rzecz która pewnie była komórką(Bruno mi wszystko wytłumaczył) i którą Elanor wyjęła z kieszeni.
- Dobra... Zadzwonię.
Peter cmoknął ją w policzek, a ona się lekko zarumieniła.
 Czyli coś się święci.
Jednak do głowy wpadł mi mój brat... Czy to nie z nim Elanor tańczyła na weselu? Czy to nie w niego wpatrywała się tęsknie i z nadzieją w oczach? Czy to nie ona zasmuciła się,  gdy całował się ze swoją dziewczyną?
  Życie to jedna wielka zagadka.
- Przejdźmy się.
Zaproponowała, a ja zgodziłam się z ochotą

(Dokończ Elanor ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz