poniedziałek, 24 marca 2014

Od Akkie

Christian nie wracał na noc. Martwiłam się o niego. Poczucie że to moja wina nie dawało mi spokoju. Sara oszczekała mnie że jako wampir a tym bardziej "pisklę" będę odczuwała kilkadziesiąt razy silniej każdą emocję. Nie spałam cała noc. Wiedziałam że dorosłe wampiry nie muszą spać ale pisklęta i nowo-narodzeni (pisklęta to wampiry które niedawno przeżyły przemianę- do 2 lat, a nowo-narodzeni są od dwóch lat do 5.. potem już dorosły wampir) potrzebowali snu lecz ci drudzy nie aż tak bardzo.
Byłam wyczerpana. Postanowiłam wciągnąć sobie kreskę tego co mi zostało po ostatnim zakupie na mieście. Obiecałam Christianowi że nie będę już się narkotyzowała.. nie byłam jeszcze uzależniona lecz potrzebowałam tego. Musiałam po prostu odpocząć. A narkotyki mi to umożliwiały.
Po północy dostałam telefon od Sary. Mieli przyjechać po mnie. Mieli podobno dla mnie niespodziankę.
Ubrałam się i wyszłam. Musiałam coś robić. Narkotyki nie pozwalały mi siedzieć w jednym miejscu.
Kiedy dobiegłam do furtki akurat podjechali. rozejrzałam siew poszukiwaniu Christiana. Nie było go. Nie wyczuwałam go także. Pani Marta spała.. słyszałam bicie jej serca dochodzące z jej sypialni. Słyszałam jej unormowany oddech. Wszystko było dobrze. Finn także spał. biedny staruszek. Weterynarz prawie codziennie był u niego z wizytą. Po śmierci mamy nie chciał jeść i musiał mu weterynarz dostarczać pożywienie w płynie.
-Wsiadasz?-zapytał Olivier.
Wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Tak.
Wsiadłam na jego motor i pojechaliśmy.
Jak zwykle kiedy spojrzałam na licznik zobaczyłam że jedziemy z prędkością 120km/h. Jechaliśmy po mieście. Ale dla nich była to norma. I tak byśmy nie zginęli. Gorzej z innymi.. na przykład przechodniami.
Wyjechaliśmy z miasta i pojechaliśmy.. nie wiem gdzie ale daleko. Zatrzymaliśmy się na stacji.
-I gdzie ta niespodzianka?-zapytałam.
-A proszę. Jaka niecierpliwa.-zaśmiała się Sara.
-Postanowiliśmy.. zabrać cie na pierwsze polowanie.-powiedział Olivier.
-Pierwsze co?!
-Polowanie. No wiesz.. krew.. i takie tam. -powiedziała Sara.
-Nie rozumiem.. chcecie zapolować na coś żywego?!
-No tak. Na przykład.. na tego mężczyznę na stacji. Dobry kasek.-powiedział Eryk.
Myślałam ze zwymiotuje.
Wszystko wyglądało tak. Sara weszła do budynku i zaczęła bajerować z facetem. W tym czasie Eryk i Olivier poszli przez tyły i zaatakowali go od tyłu. Wyprowadzili go na zaplecze. Wtedy Sara mnie zawołała. Kiedy tylko weszłam na zaplecze... poczułam silniej woń krwi. Już przed budynkiem ja czułam. Nogi miałam jak z waty.. która wrosła w podłogę. Nie mogłam się ruszyć.
-Dawaj!-ponaglała mnie Sara.
Oni tylko sprawili ze był nieprzytomny. Ugryźli go i napili się a potem zostawili resztę dla mnie.
Podeszłam i nachyliłam się. Ugryzłam. Kły już dawno mi się wysunęły. Już przed budynkiem zanim mnie zawołali.. jak tylko poczułam metaliczny zapach.
Krew.. była przepyszna! Nie mogłam przestać!
-Akkie... starczy. Bo go zabijesz
-Ona musi sama przestać!
-Gregory nas zabije jak się dowie że kogoś zabiliśmy!
-Nie musi wiedzieć..
Słyszałam jak do mówili ale nie mogłam przestać. Nic do mnie nie docierało. nagle.. nie wiem. Moja druga natura? Może.. po prostu coś kazało mi przestać. I to coś siedziało we mnie. Odsunęłam się.
Wiedziałam jak wyglądałam. czerwone oczy, krew na ustach.. wysunięte, długie i ostre kły. Wyglądałam tak jak pozostali moi towarzysze.
Nagle usłyszeliśmy głos. Samochód podjechał na stację.
-Zmywamy się!
Zaczęli biec w stronę tylnego wyjścia.
-Kurwa motory!-zaklną pod nosem Eryk.
-Dobra na spokojnie. Nikt nie zorientuje się o co chodzi. Idziemy powoli... wsiadamy i odjeżdżamy. Wytrzyj twarz Akkie!-powiedział Olivier.
Szybko to zrobiłam. Nie wiedziałam czy dokładnie.. ale.. po prostu byłam przerażona.
na spokojnie wyszliśmy za budynku i skierowaliśmy się do motorów. w samochodzie zobaczyłam dwie postacie. Było ciemno a byłam za bardzo przerażona by skopić się na czymś. Wsiedliśmy. Nagle Eryk krzyknął.
-Kurwa!!!
Facet ze sklepu.. młody blondyn. trochę starszy od mojej mamy. Wybiegł szybko i zaczął biec do nas z czymś w ręce.
Ruszyliśmy z piskiem opon. Jedyne co zobaczyłam to twarz chłopaka w samochodzie. Jeremy? Nie...

Samochód ze stacji jechał bardzo szybko za nami. Ścigał nas. Chciałam wiedzieć o co chodzi jednak jechaliśmy za szybko.. 190km/h i cały czas przyśpieszaliśmy. Byłam przerażona.

***

Po nie wiem ilu godzinach zatrzymaliśmy się.. sama nie wiem gdzie. Byliśmy bardzo daleko od mojego domu.
-Kto to był kurwa?!-zapytałam przerażona z siadając z motoru.
-Anioły. Tez w sklepie i jeszcze jeden w samochodzie. To nasz wróg! zabijamy się nawzajem. Trwa wojna między naszymi rasami.
-Ale.. tam. .nie jestem pewna. był mój kolega. W samochodzie.
-Co..? Kolegujesz się z Aniołami?!-oburzył się Eryk.
-No.. nie wiedziałam. Ale lubię go... a on chyba mnie.
-Anioły nie lubią wampirów i w drugą stronę tak samo. Zapamiętaj. one szybciej wbiją ci kołek w plecy niż się z tobą zaprzyjaźnią. -powiedział Olivier.
-Nie.. Jeremy taki nie jest.
Nagle.. cała trójka spojrzała na siebie. było to dziwne.
-Co jest?
-Nic..-powiedziała tajemniczo Sara.
-Dobra jedziemy. Tamci mogli nie odpuścić poszukiwań za nami. -powiedział Eryk.
-Chcę wrócić do domu.-powiedziałam.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. -powiedział Olivier.
-Proszę.
-No dobra.. ale żeby nie było że nie oszczekaliśmy cie.
Wsiedliśmy i pojechaliśmy. Inną drogą.. Tyle się wydarzyło w ostatnim czasie. zdecydowanie za dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz