sobota, 22 marca 2014

Od Johanny

   Rodziców jak zwykle nie było w domu, zaczynałam się czuć samotnie. Mimo iż miałam przyjaciół, nie byłam zadowolona. Brakowało mi miłości, a nie przyjaźni, bo jej miałam dość. Rodzice mnie ignorowali, wiedzieli że mam wszystko więc... powinnam być szczęśliwa, a oni mogą robić co im się żywnie podobało. Nie miałam co robić, czas zapełniałam całymi popołudniami w parku z psem, bo miałam obowiązek z nim wychodzić. Mama i tata w ogóle mnie nie zauważali, tylko robili to co musieli jako rodzice. Opiekować się mną, czyli podstawowe rzeczy. Obiad,kolacja... zadbać o to i owo... Zajmowali się głównie pracą, a ja byłam pozostawiana samej sobie. Oprócz szkoły nie miałam nic do roboty. Nic mi nie zostawało, no bo co miałam robić? Moi przyjaciele zawsze są zajęci. Nie chce im się wychodzić po szkole na świeże powietrze więc ja muszę być sama.
   Szłam parkiem, nie miałam co ze sobą zrobić. Od kiedy rodzice zaczęli mnie kompletnie olewać zaczęłam się nudzić, zawsze to ja z tatą siedziałam na kanapie w salonie i wygłupialiśmy się w najlepsze, oglądaliśmy TV. A z mamą wspólnie przygotowywałyśmy obiady, razem wspólnie spędzałyśmy czas... Wygłupy, zawsze była ze mną kiedy miałam doła, a teraz? Zniknęli z mojego życia, są, ale spełniają się w roli rodziców nie za bardzo doskonale, tak jak normalny rodzic. Naprawdę czułam się sama, to co z tego że miałam ich, ale kiedy chciałam z nimi porozmawiać, mówili że nie mają czasu... To przykre, kiedy ktoś cię tak ignoruje, a szczególnie, gdy to twoi rodzice...
   Usiadłam na ławce. Moje proste włosy opadły mi na policzki i zasłoniły twarz na boki. Westchnęłam, oglądając zdjęcia w telefonie z rodzicami. Byłam z nimi zżyta, widać do pewnego wieku było cudownie, teraz się to zmieniło. Praca zupełni ich pochłonęła, a teraz nie mam co ze sobą zrobić, czuję się opuszczona, nie potrzebna nikomu. Przyjaciele to przyjaciele, ktoś kogo się kocha to miłość jakiej się nie zapomina, rodzice to ktoś kto jest najważniejszy na świecie... Ja nie mam nikogo z tych kategorii kogo mogłabym nazwać przyjacielem, chłopakiem którego kocham, rodzicami, którzy zrobią dla mnie wszystko i rzucą to co najważniejsze dla mnie, jeśli mam kłopoty. Moi przyjaciele są... no... nie są przyjaciółmi. Prawdziwy przyjaciel przyjdzie,  lub spotka się jeśli mam problem. A oni? Nie chce im się. Zostałam sama. Dopiero mogę się z nimi zobaczyć w szkole.
   Włożyłam słuchawkę do ucha a mój towarzysz leżał koło mnie na ziemi i spał. To był pies. Wierny, nie zostawi mnie, jest ode mnie uzależniony, jak ja od niego. To jedyne co mi zostało. Żałosne. Tylko pies mi został. Zaczęłam się uśmiechać sama do siebie. Moja sytuacja była śmieszna, tragiczna wręcz. Ja byłam tragiczna. Dalej przeglądałam zdjęcia od początku. Łzy nabiegły mi do oczu, spłynęło mi kilka po policzku, i tak się rozpłakałam.Byłam za delikatna, może muszę to zmienić? Siebie. W końcu zaakceptować to, że jestem sama, i będę sama w najbliższym czasie, nie licząc psa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz