piątek, 21 marca 2014

Od Christiana

  Siedziałem w pokoju i bawiłem się sznurkiem od bluzy. Nie mogłem powiedzieć, że nie ubolewałem nad stratą ciotki i wujka. Byli dla mnie jak rodzice... Jednak od czasu tajemniczej śmierci moich... Trudno było mi okazywać uczucia. Zawsze przeżywałem coś po cichu.
  Gdy usłyszałem jakiś stukot od pokoju Akkie wzdrygnąłem się. Poszedłem sprawić czy coś się stało.
Zapukałem dwa razy. Nie było odpowiedzi, więc uchyliłem lekko drzwi. Do nozdrzy, napłynęła mi słodka woń nocnego powietrza.
  Po chwili zobaczyłem okno otwarte na oścież. Podszedłem do niego.
Zobaczyłem jak Akkie idzie przez chwilę ulicą rozglądając się czujnie.
  Odwróciłem się zdezorientowany. Dziwne. Jakim cudem, Akkie wyskoczyła z okna?
Jednak ostatnio wracały do mnie słowa i opowiadania matki i ojca, gdy byłem mniejszy... Opowiadała o pięknych, nadnaturalnych stworzeniach zamieszkujących ziemię. O wróżkach, wilkołakach, wampirach, syrenach, elfach, driadach i... aniołach. Ta ostatnia nazwa głęboko zapadła mi ucho. Pamiętam, że ojciec powiedział "Kiedyś sam będziesz wiedział kim z nim jesteś".
 Do tej pory uważałem to, za bajkę dla małego chłopca. Jednak jeśli byli ludzie... A pod ludźmi były zwierzęta, owady, ptaki, ryby.... To coś musiało być... "nad ludźmi".
 Wróciłem do siebie. Martwiłem się Akkie... Jednak nie byłem jej ojcem, tylko... Kimś w rodzaju starszego brata. Opiekowałem się nią, bo byłem jak wiadomo starszy i pomagałem jej, jednak nie mogłem za nią ułożyć życia... Dobrze, że chociaż nie pisała już z tym całym Jeremim. Mój kuzyn działał mi na nerwy i chyba nigdy to się nie zmieni.
  Zrezygnowany przymknąłem okna, ale uchyliłem jedno lekko, żeby miała jak wejść. Na jej miejscu, to bym w ogóle przez strych wychodził, żeby mnie Christian nie usłyszał.
 Położyłem się zamyślony spać. Czy ja już wiem, kim jestem?


   Obudziło mnie słońce. Piękne, jasne, poranne słońce. Poszedłem do kuchni. Nastawiłem wodę i wszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Gdy wyszedłem zacząłem się golić.
  Nagle w drzwiach stanęła rozespana Akkie. Zilustrowała mnie wzrokiem mrużąc oczy.
Poczułem się jakoś dziwnie nieswojo, ale tego nie okazywałem. Odkąd zmarli ciotka z wujkiem, mieszkanie razem z Akkie, stało się odrobinę bardziej kłopotliwe. Oczywiście, byłem im wdzięczny całym sercem, bo nie wiem co bym bez nich zrobił, jednak Akkie mimo że siostra była dziewczyną.
 Postanowiłem przestać zwracać na to uwagę.
- Już wstałaś? Chyba miałaś ciężką noc. - Powiedziałem. Nie chciałem, żeby to zabrzmiało ironicznie, ale stało się, niestety...
Akkie spiekła raka i przeniosła wzrok ze mnie na swoje splecione dłonie.
- Tak... To była... Dziwna noc.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i zabrałem się za golenie drugiej połówki brody.
- Widzę, że postawiłeś wodę.
- Uhm.
- Zrobię śniadanie. Co ty na to?
- Wiesz, że dziś idziemy do budy.
Jęknęła cicho i położyła sobie dłoń na czole.
- Głowa boli? W lodówce jest sok pomidorowy.
 Zilustrowała mnie oburzona.
- Myślisz, że piłam?
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem.
 Przemyłem twarz i umywalkę. Z lekkim uśmiechem wciągnąłem podkoszulek i przechodząc obok niej, smagnąłem ją po policzku.
  Zrobiłem kanapki. Porwała mi jedną i usiadła na blacie.
- Dzięki, bracie.
Przewróciłem oczami.
  Popatrzyłem na zegarek. Zaraz będzie trzeba wychodzić. Szczerze powiedziawszy, mi się nie chciało, ale musiałem skończyć szkołę i zacząć zarabiać. Nie mogłem wiecznie doić z konta cioci i wujka, a i tak pewnie długo byśmy na tym z Akkie nie pociągli.
  Oparłem się o blat. Zapowiadałam się kolejny, nudny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz