wtorek, 25 marca 2014

Od Johanny


''I potknę się i upadnę
Wciąż uczę się kochać
Zaczynam dopiero raczkować''



   
   Byłam człowiekiem, mieli rację. Gdybym była wilkołakiem biegałabym szybciej, ale biegłam normalnie. Jak ludzka istota, człowiek.Nie było zabawnie, cały czas byłam przy nich sztywna, bałam się ich. Wampiry to nie żarty, miałam o tym pojęcie, a jako człowiek jestem dla nich tylko... smacznym kąskiem na sekundkę lub dwie. Siedziałam z nimi w jakimś opuszczonym budynku, złapali mnie i trzymali bez celu, nie wiedzieli co ze mną zrobić, bo myślą, że wydam ich istnienie. Po co mi to? Za dużo tego było... wampiry i wilkołaki, dobra... ale reszta! Anioły, i inne! One NIE ISTNIEJĄ! Nie ma ich na świecie, Anioły wiedźmy i ... No wiecie sami! Oni nie istnieją, nie ma ich. Nie mogą istnieć, to zmieni mój świat na dobre.
-A ty mała...-Zapalił papierosa Tom.
Poznałam już ich imiona, ale ... co ja wyprawiam!
Weź się w garść Johna bo cię tu zabiją! Nie spełnisz marzeń! Nie spotkasz nawet chłopaka!
No właśnie...
-Czego?-Warknęłam rozluźniając się powoli siedząc z dala od wampirzastych.
-Masz może faceta?
-Co ci do tego?
-Pytam. Masz?-Wypuścił dym z ust powoli i patrzył na panele.
-Nie.
-Taka ładna, a wolna? No, to trzeba się brać za ciebie zanim mi ktoś cię zakosi!-Uśmiechnął się.
   No właśnie, nie ufałam chłopakom od kiedy jeden z nich mnie skrzywdził, stara historia, nigdy jej nie wspominałam, ale teraz akurat to wróciło... Ta wielka, przereklamowana miłość, teraz stała się dla mnie przereklamowana, ona nie istnieje, to tylko bajeczki dla głupich dziewczyn które szukają sobie księcia z bajki. Ja podziękuję, nie chcę mieć kogoś kto mnie skrzywdzi! Unikałam chłopaków, ale nie licząc Harrego... No i reszty moich kumpli którzy teraz mnie zlewają.




-Słuchaj... ja musze się przewietrzyć...-Powiedziałam słabo.-Tutaj nawet nie chcę na was patrzeć.Jestem szaloną nastolatką więc wybacz okres i te sprawy... -Zażartowałam sobie.






Naprawdę kręciło mi się w głowie. Prawie mdlałam, potrzebowałam powietrza.
-Nie ma mowy ślicznotko, mam ochotę posmakowac twojej krwi, i czekam i czekam... to chyba już czas dziecinko...
Odwrócił głowę ode mnie.


-Wiesz... A w sumie, co mi szkodzi.-Szepnęłam ostatnie słowo i rzuciłam się do ucieczki.
Słyszałam tylko jego śmiech i kroki, powolne. No tak, po co miał się męczyć skoro i tak dogoni mnie w sekundę. To był błąd - zrozumiałam to po chwili.
Zaraz mnie zabije... Musze się trzymać. Trudno mi było biec, kiedy byłam osłabiona, biegłam i biegłam, myśląc, że go zgubiłam, usiadłam na jakiejś ławce w parku. Była chyba osiemnasta, ale nie byłam pewna, może coś koło tego. Usiadłam na ławce, mając przed oczami duży plac zabaw. Wiedziałam gdzie jestem, niedaleko jest mój dom! Och, mój kochany domek! Tylko... Kiedy wstawałam, kręciło mi się w głowie, głębokie wdechy powolutku odblokowywały mnie bym mogła dalej biec do domu co sił, ale to działo się tak powoli. Strach mi namieszał, wszystko zaczęło się pieprzyć kiedy spotkałam te wampiry. Założyłam kaptur na głowę by mnie nie złapał, i nie zobaczył. Łatwo było mnie przerazić, ale istot nieznanych bałam się najbardziej, bo ich nie znałam - logiczne. Co teraz..? No... czekać. Tylko na co! Chyba na oklaski, za moją głupotę i żal. Żal z tego, jaki wielki strach odczuwałam teraz.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz