czwartek, 6 marca 2014

Od Joela

-  Zrobisz to.
- Nie zrobię.
 - Co w tym takiego trudnego? Tylko wkładasz, a szef wstrzyknie ci jego geny.
- To jest obrzydliwe. Po za tym mam żonę. - odparłem świdrując go wzrokiem.
- Żonę, która ma cię w dupie i tak cię kocha, że wierzy facetowi który cię nienawidzi, a nie tobie.
- Daj spokój. - Machnąłem ręką. - Kocham ją. Jest dla mnie największym skarbem.
- O kim mowa? O mnie? - zażartowała Roxana i zarzuciła mi ręke na ramię.
Przewróciłem oczami i zrzuciłem zniecierpliwiony jej ręke z barku.
- Inna robota.
- No wiesz... Mógłbyś  załatwić takiego groźnego gangstera... Ale nie lepiej, nie...
- Dajże spokój. No mów.
- Nie możemy sobie z kolesiem porazić od paru tygodni. Jest silny, inteligentny i nadnaturalny. Coś knuje... I wchodzi nam w paradę.
- Yhm... Może kiedy indziej.
   Nagle poczułem jak do pokoju wchodzi ktoś inny. Była to wysoka brunetka i jakiś chłopak koło niej. Kujon, wbijał ręce w kieszenie zawstydzony, a okulary zjechały mu z nosa.
  Roxana pochwyciła moje spojrzenie i powiedziała do brunetki pożerającej mnie wzrokiem.
- Victoria, to jest Joel. Joel to Victoria.
Podała mi ręke uśmiechając się lekko i mrugnęła do mnie. Odeszła z kujonem gdzieś w kąt, a Roxana zażądała.
- Opowiedz mi coś o swojej żonie i dziecku. Zauważyłam, że ona jest piękna, a on słodki.
- Tak Tea, jest... piękna. - odparłem powoli, a Sebastian szybko dodał.
-  I seksowna. Pikantna. Ostra w sypialni.
Popatrzyłem na niego z pobłażaniem, ale wyszczerzył się i kontynuował.
- Myślisz, dlaczego mają już dziecko, choć są świeżym małżeństwem? Teaurine nigdy nie daje mu spokoju. Jest może ładna, ale na piękne oczy nie należy się nabierać. Wyrafinowana z niej suka.
Wytrzeszczyłem oczy na niego i złapałem się boku stolika śmiejąc się z niedowierzaniem.
- Seba, opanuj downa.
 Roxi nakręciła na palec gruby pukiel rudego kosmyka i zagryzła wargę z uśmiechem.
- Dobra. Jest robota?
- Znajdziesz go i dasz mu "nauczkę". Wisi nam dość spory dług od paru tygodni.
- Nazwisko... Adres może?
- Paul Remady, na  Scarlet Road 3/4.
- Spoko. Robi się.

   Godzinę później wypuściłem z ręki sinego z braku tlenu faceta na podłogę. Patrzyłem sfrustrowany na rany które mu zadałem. Tak nie powinno być. Coś się działo ze mną niedobrego.
  Wracając do domu zobaczyłem jakiś cień. Zaczaiłem się w pobliżu. Grender... Najciemniejsza okolica San Francisco.
Jakiś facet i....
 Cały się spiąłem. W jednej chwili znalazłem się za nim.
  Ten idiota, trzymał jedną ręką za nadgarstki Tei unieruchamiając ją i przyciskając do ściany. Całował ją obleśnie i sunął palcami po udzie do góry...
 Zagotowało się we mnie . W jednej chwili palnąłem zaskoczonego w głowę, a on zaskoczony odskoczył od niej.
  Wtedy mu naprawdę porządnie walnąłem mu pięścią w twarz. Rzuciłem się na niego, w uszach mając krzyki Tei. Obkładałem go po kolei, a on przyjmował ciosy, dopóki Tea siłą nie ściągnęła mnie z niego.
  Wściekły otarł krew z wargi i krzyknął.
- Dopadnę cię jeszcze. A ty suko i tak będziesz moja.
 Gdy odbiegł, po policzkach Tei poleciały łzy. Jednak zamiast ją przytulić, zilustrowałem dokładnie jej strój który składał się z wysokich, czarnych kozaków, kabaretek i sukienki ledwo zakrywającej uda.
- Gdzie ty byłaś? Co robisz w najgroźniejszej miejscówce San Francsico? Jak mnie nie ma musisz się pakować w kłopoty?  I co to za strój?
- Ja... - wyjąkała speszona, jednak za nim coś powiedziała z torby wysypały jej się książki.
 Schyliłem się, by je podnieść i ściągnąłem brwi.
- Studiujesz... - powiedziałem cicho po chwili przeglądając je uważnie.
- Joel, zrozum ja nie....
 Wstałem i otrzepałem ramiona.
- Masz pieniądze?
- N-nie chyba nie.
Wyjąłem z kieszeni i wcisnąłem je jej w ręke.
- Masz. Wróć bezpiecznie do domu i wyręcz swoje przyjaciółki w zajmowaniu się nad małym. Rób co chcesz,  jeśli to twoje życie, a ja cię zdradzam.
- To nie tak. - krzyknęła gdy oddalałem się powoli.
Odwróciłem się i ze smutkiem spojrzałem jej w oczy.
- Tu nie chodzi o to że studiujesz. Tu chodzi o coś więcej. Może o to, że nic mi nie powiedziałaś? Nie zabroniłbym ci przecież na siłę, uznałem, że takie rozwiązanie będzie lepsze, bo mamy małego synka.
  Po za tym wierzysz facetowi który cię krzywdzi, że cię zdradziłem. Jemu, a nie mi. Mi którego znasz prawie 4 lata i wiesz, że czegoś takiego bym ci nie zrobił.
 Ale byłbym hipokrytą, gdybym oskarżał cię o coś, co sam robię. Myślałem, że tak będzie lepiej gdy odetnę cię od tego świata. Ale trudno.
Sięgnąłem do pleców i skupiłem się.
  Po chwili podszedłem do Tei z wyrwanym, czarnym długim piórem. Podałem go jej, a ona uniosła brwi z pytaniem.
- To pióro mrocznego anioła.
- I co to ma związek z... - pobladła lekko.
- Ma. Jak widzisz ma... - powiedziałem powoli i odwróciłem się.
  Tea coś mówiła, ale już nie słuchałem.
 Postanowiłem coś zrobić.
Zabić tego faceta o którym na początku wspominał Sebastian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz