środa, 19 marca 2014

Od Teaurine

Płonę. Kule ognia, które wystrzeliły z dziwnych spadochronów, przelatują ponad ścianami dziwnych ścian i murów, przeszywają gęste od śniegu powietrze i lądują w tłumie. Odwracałam się, kiedy jedna z nich mnie dopadła, polizała jęzorem po plecach i przeobraziła się w nową istotę, stwora tak samo niewygaszalnego jak słońce. 
   Ogieniowy potwór zna tylko jedno uczucie: skrajną męczarnię. Nie ma wzroku,nie ma słuchu, nie czuje nic poza nieustępującym bólem palącego ciała. Może pojawiają się okresy braku przytomności, ale co z tego, skoro nie przynoszą mi ulgi?Jestem ptakiem stworzonym przez kogoś z wyższych sfer, kogoś kto panuje nad wszystkimi, w kogo wierzy większość ludzi, a niektórzy Go wypierają. 
   Płomienie pióra wyrastają z mojego ciała, a trzepot skrzydeł tylko podsyca pożar. Spalam samą siebie,ale na próżno. 
   W końcu moje skrzydła słabną, tracę wysokość, a siła grawitacji ciągnie mnie ku spienionemu morzu o barwie oczu Joela. Unoszę się na plecach, które nadal płoną pod wodą, ale męczarnia słabnie, zmienia się w zwykły ból. Dryfuję, nie mogę sobą pokierować, i wtedy przybywają oni...


-Musimy mu pomóc czy tego chcecie czy nie!-Krzyczałam do Boggsa,Fulvi i innych tu zebranych.
-Dostanie się do wampirów nie jest proste. To niebezpieczne!
-Wiesz Boggs, że nie mamy czasu! Jade i Kate są z naszej grupy! Są ważni! Kate jest także aniołem. A Jade? Wampirem, ale jest po naszej stronie.
-Jade nie ma szans na przeżycie. Zdradziła swoich. Ona i Kate przeżywają teraz prawdopodobnie horror.-Ciągnie Boggs.
-Musimy je odbić!Nie obchodzi mnie że Joel kazał wam mnie ochraniać. Jesteśmy drużyną. Tak? Sam mnie tu kilka lat temu wciągnąłeś, teraz nie masz wyjścia. -Mówię.
   I teraz wszedł Joel. Nie wiedział że jest jakieś spotkanie, myślałam że go nie będzie. Boggs kilka lat temu wciągnął mnie w grupę która zajmuje się wampirami które sprawiają kłopoty w niektórych miejscach, te które najczęściej zabijają, czyli nowonarodzeni. Do tej pory Boggs stanowczo mi zabraniał robienia tego co powinnam moim zdaniem, ale teraz to się zmieniło. Chodzi o naszą grupę. Musiałam zadziałać, chociaż zagrażało mi ogromne niebezpieczeństwo. Wampiry nie miały skrupułów, słyszałam że chodzi im także o mnie, bo ja mam im w czymś pomóc, jednak musiałam odbić przyjaciół.
-Nie ma mowy, nie idziesz z nami. -Zignorował Joela i mówił dalej. -To...
-Niebezpieczne! Ale tylko ja mogę ich uratować, 20 ludzi tego nie załatwi!Beze mnie !
-Pomyślę nad tym. -Powiedział Boggs.
-O co chodzi?-Odezwał się Joel.
Boggs westchnął.
-Wampiry dalej się panoszą. Wybierają moment kiedy nic nie widzimy, może wojna ucichła, ale wampiry się nie poddadzą. Porwali Kate i Jade... Domyślasz się, co teraz Elena chce zrobić.-Mówi Fulvia.
Mówili do mnie Elena, bo tak było krócej, a wszystkim się tak spodobało. Jednak wiedziałam że Joel nie będzie zachwycony, i strzeliłam w dziesiątkę. Oczywiste było to, że wampiry będą chciały dopaść Joela, a przez niego dotrzeć do mnie.
-Oszalałaś? Nie puszczę cię tam.
-Nie pytam ciebie o zdanie. -Opowiedziałam.
-Jesteś człowiekiem! Co możesz zrobić!
-Wiesz że mnie chcą.
-Nie wiesz co to znaczy być wiezionym przez wampiry. Będą cię katować...
-Zabiją ich. -Wskazałam na towarzyszy. -Kiedy będę, zainteresują się mną. Nie wami. Odciągnę część a reszta pójdzie i pomoże dziewczyną.
-Ciebie weźmie kilku! Nie dasz rady!
-Pozwól mi wreszcie decydować za siebie! Wiem że martwisz się o mnie, ale daj spokój! Jestem dorosła, wiem co mnie tam czeka!
-Uratujemy ją, kiedy ją złapią. -Odezwała się wreszcie Fulvia.
-Wtedy będzie za późno. -Odpowiada Joel.
-Nie zrobią mi nic, co zagrażałoby mojemu życiu.
-Wiem że to jest niebezpieczne. Ale jesteś świadomy, że nie usiądzie na miejscu. -Mówi Boggs.
-Po co ją w to wciągnąłeś...-Szepnął Joel.
-Możesz... być z nami...
-Nie ma mowy. -Zaprotestowałam spokojnie.
-Dobry pomysł. Będę miał oko na nią.
-Pomyśl, co będzie kiedy dzieci stracą ojca.
-A kiedy stracą matkę.
-Zostaną same.
-To trzymaj się z daleka od całej akcji. -Powiedział spokojnie ale złośliwie Joel.
-Ciebie też to się tyczy. -Uśmiechnęłam się. -Masz swoją grupkę żołnierzyków, to ich się trzymaj. Ja mam swoją.
Tu go złapałam. Zapomniał o tym że ma tamtych.
-Nie pozwalam ci iść tam na pewną śmierć.
-Nie pozwalam ci iść ze mną, na pewną śmierć. -Spoważniałam.
-Będziemy ją pilnować.
-Będę z wami gdyby coś poszło nie tak. Wezme swoich.
-O ile twój szef ci na to pozwoli. -Mruknęła Fulvia.
-Kto zostanie z...
-Ja.-Odzywa się Fulvia.
-Dobrze. Więc jutro zaczynamy. -Stwierdziłam i odeszłam.


   No i nadeszło jutro. Staliśmy pod murem budynku gdzie znajdowały się wampiry. Wszyscy byli po stronach budynku, Joelowi udało się wziąć kilku ludzi, ale miałam go na oku. Wiedziałam że prawdopodobnie trafię w ich ręce.
   Usłyszeliśmy kroki. Potem strzał, i ujrzałam że jeden od nas padł, ale postrzelił wampira dziwną substancją która wypalała go od środka. Wybiegło kilku wampirów, trzech poszło za mną. Zaczęłam powoli odciągać kilku by ułatwić ekipie dostęp do budynku. Joel zajął się zabijaniem, wtedy ja mogłam zacząć działać.
    Biegłam przez las a za mną wampiry. Odciągnęłam dodatkowo pięciu, a na placu zostało tylko piętnaście. W między czasie dzięki swoim mocom mogłam pozabijać większość goniących, ale zostało dwóch. Jeden złapał mnie i powalił na ziemie po czym szarpnął i podniósł. Kątem oka zobaczyłam jak moja grupa wynosi tylko Kate. Widocznie Jade była gdzieś gdzie dostępu nie mieli, więc mogła liczyć tylko na mnie. Boggs odciągnął Joela i pojechali. Byli świadomi tego, że prawdopodobnie zostałam złapana. Joel był niezły w główkowaniu o strategii, z tego co mówił mi Boggs, miał dobre doświadczenie. Zaplanuje coś, dzięki czemu mnie uratują, albo ja sama siebie uratuję.
-No,no,no. Teaurine. Elena... tak? -Odezwał się jeden.
-Na razie będzie  przesłuchiwana co do swoich koleżków. Jedną wzięli teraz jest ta mała gwiazda. Trochę nam opowiesz o swojej grupce, a potem cię puszczę. Wolno.
Zaprowadzili mnie gdzieś. Nic nie czułam, tylko po kilkunastu minutach czułam tylko okropny ból na brzuchu. Patrzyli mi skórę, kopali mnie. Wytrzymam. Cierpiałam tak, że straciłam czucie. Moja bluzka była zakrwawiona, tylko słyszałam głos jednego z nich.
-Twarz ma być nietknięta! Pocierpi sobie. Jeśli nie chce nic mówić!
Nie wydam nikogo. Wolę troszkę pocierpieć. Jestem wytrzymała, twarda... Wszystkiego uczył mnie Boggs, gdyby nie on, dawno zdechłabym tu z bólu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz