niedziela, 30 marca 2014

Od Teaurine

-Mów. Nic Ci nie zrobię. 
-Jasne, wampir który nic nikomu nie robi... Dziwne...
Brązowowłosa wysoka dziewczyna szarpnęła mnie za czarną skórzaną kurtkę. 
-Chodzi mi tylko o twoje moce. Wiem, że je nadal posiadasz. 
   Uśmiechnęłam się lekko cała poobijana. Na prawym policzku miałam dwie rany cięte nożem. W ręku dziewczyny nadal coś się świeciło, połyskiwało, stwierdziłam bez trudu że ma nadal ten nóż. 
-No, proszę.Albo będziesz błagać, bym ci nic nie robiła z twarzyczką i resztą ciała. Chętnie skosztuję twojej krwi, i pobawię się tobą. 
Spuściłam wzrok. 
-Uśmiech zniknie Ci zaraz z twarzy. Jeśli mi nie powiesz o swoich mocach.Co ci na nich tak zależy? 
-A Tobie? Po co...?
Schyliła się i lekko złapała moją nogę. Zrobiła jeden ruch i poczułam ból. Krzyknęłam głośno, a ona się zaśmiała. 
-No. Może do kompletu całą Cię połamać?
-Zostaw mnie w...spokoju... -Mówię przez dokuczający mi ból. 
-Nie ma kto Cię chronić, czemu miałabym nie skorzystać?!
-A co...-Uśmiechnęłam się i spojrzałam na nią.-Boisz się Aniołków?
-Zamknij się. Nie o tym rozmawiamy. -Przyłożyła nóż do lewego policzka. -Czy chcesz dalej rozmawiać o pieprzonych aniołach?
   Zjechała w dół nożem, powoli. Dojechała do ręki. Śledziłam spokojnie jej ruchy. Próbowałam być opanowana, by nie zareagować. By nie pokazać, że mam te moce. Bo dziewczyna nie była pewna czy mówię prawdę, czy też kłamię. Chciała to sprawdzić przez strach, czy opłaca się dalej mnie straszyć i nękać. 
-No cóż... Nic nie powiesz? Hmm?-Powiedziała udając niewinne dziecko. -No trudno. 
Milczałam przez tą chwilę. Była zdenerwowana, ale szybko się uspokajała. 
-To tak. Ja jestem Ashe. A ty... Teaurine? Tak? No pewnie, że tak. -Kucnęła po drugiej stronie przy mnie, i dalej wywijała nożem.-Co by tu zrobić... Pomęczyć cię. Najpierw muszę posmakować twoją krew, bo ona mnie teraz kusi najbardziej. Widać, że się boisz. Słodka jesteś kiedy tak wyglądasz... Przerażenie. Doskonale. 
   Uśmiechnęła się szeroko. Złapała moją rękę i przyłożyła nóż do mojego nadgarstka. Westchnęła teatralnie i cała uradowana spoglądała na mnie przez cały czas. Nawet, kiedy kolejny ból zaczął się kumulować. Piekący ból, jeden z najgorszych jaki czułam. Patrzyła mi w oczy, a ja usiłowałam nie krzyczeć. Nie robiła mi małych draśnięć nożem, ostrym nożem, który był chyba specjalnie przygotowany na tą okazję. Tym właśnie nożem, ścięła kawałek skóry. Było obrzydliwe, ale podobne do wampira. Nie spuszczała ze mnie wzroku, dalej widniał na jej twarzy uśmiech. 
-Boli? Och... Przepraszam najmocniej, wybaczysz mi? No oczywiście. 
Krew ulatywała ze mnie jak powietrze z balona. Miałam więcej ran, niż myślałam. 
-Pięć ran. Cudownie. Jeszcze kilka i koniec na DZIŚ. -Zaznaczyła. 
   Kontynuowała dalej, to co robiła. Bólu nie dało się opisać w żaden możliwy sposób. Był najgorszy jaki czułam, w każdym miejscu, na nogach, rękach, policzkach... Miałam rany cięte. Ale zaczęła się rozkręcać. Kopnęła mnie pod ścianę i znów przykucnęła koło mnie. Nie miałam sił by w ogóle mówić, szepnąć coś. Ale mimo piekącego bólu jaki rozprzestrzeniał się po całym moim ciele, wypowiedziałam kilka słów przed utratą świadomości i czucia w jakimkolwiek miejscu. 
-Wiesz... że... i tak... żadnej mocy... ci nie oddam... suko... 
   Kopnęła mnie jeszcze raz i złapała nóż w drugą rękę. Opadłam na podłogę a ona wykonała mi siedem ran kłutych na moim brzuchu. Każdy robiła powoli, po kolei, a ja tylko krzyczałam.Każdy jej krok, sprawiał mi ogromny, i coraz większy ból. Nie potrafię go opisać. Po kilku minutach usłyszałam głosy. Nie mogłam rozpoznać czyje to były, ale jakieś niewyraźne. 
-Tea...? Teaurine... O matko... Jak nie żyjesz... to... Masz żyć... Rozumiesz...? 
-Kate! Chodź. 
-Wampirzyca żyje?
-Nie. Czar ją zabił. Spalił od środka. Jest dobrze.
-Była sama?-pyta Kate. 
-Nie. Kilkoro uciekło. Nie wiedzieli, że jest tu Teaurine. 
-Dobrze... Zabierzcie ją samochodem do domu. Jade z wami. 


   Nie miałam poczucia czasu. Nie mogłam też ruszać nogą.. w ogóle nie mogłam się ruszać. Leżałam przypięta jakimiś kabelkami co nie była za wygodne, i czułam się dość niekomfortowo, ale dało się wytrzymać, bo przez te rureczki i płyny mogłam choć na teraz nie czuć tych ran i bólu.
   Usłyszałam głos Kate, rozmawiała z kimś przez telefon. Mogłam się domyślić z kim, i co mówili. Użyłam jedynej mocy na jaką było mnie w takim stanie stać. 
-Kate? Wszystko z nią dobrze?
-Ehm... Tak... 
-Kate. Mów, muszę wiedzieć...
-Wampirzyca czekała aż wyjdę z domu. Zbadała dom, a kiedy zobaczyła że nie ma Tei, ruszyła za jej zapachem...i...
-I...?
-No... Zabiliśmy ją...
-Co jej zrobiła. -Zażądał odpowiedzi Joel. 
-Znęcała się nad nią... 
Joel westchnął ciężko. Po co mu mówisz?!
-Co dokładnie... się z nią dzieje?
-Ma łącznie dwanaście ran zadanych nożem... Siedem ran kłutych na brzuchu... pozostałych pięć. 
-Jaki jest jej stan?
-No... Krytyczny. Straciła dużo krwi...
-Żyje ta suka, która ją próbowała zabić?
-Nie. 
-Świetnie. Możesz mnie informować o stanie Teaurine?
-Jasne. I... lepiej wracaj szybko. 
-Postaram się, a dlaczego aż tak szybko?
-Bo... Ech! Pomyśl. Kiedy jest z Tobą Teaurine, to nie czujesz tak jakby smutku, wszystko znika. Działa na ciebie kojąco. Dowiedziałam się, że jeśli człowiek jest z aniołem, to leczy jej rany tylko dotykiem. Ja na razie mam jeden sposób, będzie tylko cierpiała... ale nic innego jej nie pomoże. Na razie musi wytrzymać. Ty zajmij się robotą, zajmij się tym żebyś wrócił, bo jeśli nie, to wiesz że ona tego nie przeżyje. Więź między człowiekiem a aniołem jest wieczna. 
-Tak jakby...
-Przeznaczenie. -Odpowiedziała szybko Kate. -Nie denerwuj się, na razie będzie dobrze. Możesz w myślach na minutę, lub dwie, przenieść się duchem do jej pokoju. Ale... nic nie możesz zrobić. 
-Jasne... 
Usłyszałam głos w słuchawce. Jakaś dziewczyna, Kate też to dostrzegła. 
-To ja kończę. Nie przeszkadzam Ci. Wracaj jak najszybciej to możliwe, załatw pijawki. 
Koniec przekazu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz