- Co ty robisz? - zapytałam zdezorientowana patrząc na Pabla który ciągnął mnie za ręke.
Trzy miesiące byłam już w ciąży. Byłam pewna, że to dziecko Pabla... No bo kogo innego? Niestety, Pablo nie chciał mi wyjawić, dlaczego jest tak, że wyglądałam jakbym była w siódmym miesiącu.
Teraz położył mnie na jakimś białym fotelu i zamknął drzwi.
- Pablo? Co jest?
- Nic skarbie, nie stresuj się.
- Robisz USG naszego dziecka? - uśmiechnęłam się promiennie i pogłaskałam się po brzuchu.
Pablo ściągnął wargi i podpiął jakiś sprzęt.
- Gdzie Coin?
- Wyszła. - odpowiedział wymijająco.
Zastanawiałam się o co chodzi. Czemu miał taki dziwny humor?
- Pablo... Co cię gryzie?
- Nieważne...
- No powiedz... Mi zawsze możesz powiedzieć.
- Uhm... Jasne.
- Kochanie, ale naprawdę nie rozumiem twojego zachowania.
- Nie martw się, wszystko jest ok.
- No dobra.
- Rozluźnij się, ok?
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić nakrył mi usta jakimś sprzętem i poczułam senność. Nie mogłam tego zdjąć. Szarpałam się przestraszona coraz słabiej drapałam go w ręce. To niemożliwe! Mój Pablo?! To nie może być prawda!
Nagle doleciał mnie głos Coin.
- Jesteś gotowy?
- Ja? Zawsze.
- Wyjmujemy?
- Yhm..
- Wiesz co Palbo, mam wyrzuty sumienia... Polubiłam ją.
- Ja też, ale... Wiedzieliśmy od początku jak to się skończy.
- Myślisz, że to jego dziecko?
- Nie mam pojęcia. Pieprzyłem się z nią parę dni po jej cudownym "ocknięciu się po wypadku". Teraz gdy Peter i jej kochanka nie żyją, mamy do załatwienia jeszcze Joela i jego dziunie. Bruno siedzi w piekle. Dobrze. Potem trzeba będzie wykurzyć młodych, a potem zabijemy wszystkie anioły.
- Yhm...
O co chodzi?! Co to miało znaczyć?! Jaki Bruno?! Jaki Joel i jego dziunia?! Peter i jego kochanka...?! Kto to?! Nie żyją...?! Co tu jest grane?
Jednak nie miałam czasu się zastanowić bo ogarnęła mnie ciemność
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz