niedziela, 2 marca 2014

Od Teaurine

   Jeremy znów mnie obudził. Joel spał, tym razem płacz dziecka go nie obudził. Wstałam i ruszyłam do pokoju małego. Wzięłam go na ręce, myślałam że jest głodny, ale żadna z opcji która przychodziła mi na myśl nie była prawdziwa.
   Jerr patrzył na mnie i przestał płakać. Złapał w jedną rączkę moje włosy i zaczął je ciągnąć. Uśmiechnęłam się lekko. Był cudowny. Mimo tego musiałam jutro spotkać się z Jade, o czym mój mąż nie ma pojęcia. Nie pozwolił by mi na to spotkanie, biorąc pod uwagę to, że jest wampirem i może coś mi zrobić. Ale przecież to moja przyjaciółka. Musze wiedzieć co z nią nie tak, i czy mogę jej jakoś pomóc... Cokolwiek! Jeremy nagle jakby przesłał mi wizje. Albo co właśnie się działo w jego głowie, nawet nie zauważyłam kiedy zasnął.


-Dobry chłopiec. -Usłyszałam głos tego faceta. 
-Mów mi ... Ehm... -Zamyślił się. Widocznie szukał jakiegoś imienia. -Arthur.
-Arthur? -Zawtórowałam. 
-Tak. Musisz wiedzieć jak się nazywam.Choć to nie moje prawdziwe imię, ale jako człowiek jestem Arthurem. 
-Czego chcesz od mojego dziecka? Znowu.
-Chciałem z Tobą poważnie porozmawiać skarbie. 
-O czym tym razem?
-Nie uszkodziłem cię, ale taki miałem zamiar... Ech... Zrobi to ktoś inny. Domyślisz się po fakcie. Mam nadzieję. Wiem że głupia nie jesteś Eleno.
-Eleno?
-Tak. W prawdzie nie wiesz jak naprawdę masz na imię. Tak planowała twoja prawdziwa matka, ale cóż... 
-Prawdziwa matka? Chwila,chwila... O czym ty mówisz?
-Nie wiesz nic o swojej przeszłości, musieli ci ją wyczyścić zanim trafiłaś do Kennie... Yhm... Nie jestem upoważniony by ci to mówić, ale wiem że dowiesz się z czasem. 
-Gdzie mój syn?
Dopiero teraz zorientowałam się że stoję na białych kafelkach a dookoła jest tak samo biało. Śnieżna biel odbijała się od wszystkiego, aż dziwne że nie raziła mnie w oczy. 
-Twój Jeremy? Sprowadził cię tutaj kiedy go... poprosiłem.
-Poprosiłeś? Czyli że płacze bo ty go nachodzisz?Daj mu spokój. 
-Nie moge przyjść do ciebie do domu, bo wiem że Joel tam jest. A chodzi mi o ciebie, nie o to by z nim na razie walczyć. 
-Na razie? Czyli musze się domyślać. Super. Ale zostawisz moje dziecko w spokoju?
-On jest komunikatorem. Musze.
-Komunikato... Nie rozumiem... 
-Zrozumiesz kiedy nadejdzie na to czas kochanie. Do zobaczenia. 
Obraz się rozmył, a ja jakby... 

Wróciłam do pokoju z małym na rękach. Wróciłam, tzn. jakby sie przeniosłam. Coś mnie przeniosło, mały zniknął z moich rąk, byłam sam na sam z Arthurem. Mówił to tak, jakby wiedział o mnie więcej niż ja sama. Musiałam się dowiedzieć o co mu chodziło, ale nie teraz. Na razie czeka mnie rozmowa z Jade.


***


Joela nie było w domu, wiedziałam że poszedł z Sebą. Tylko na to czekałam, Joel domyśliłby się gdzie idę, albo próbowałby mnie rozszyfrować co mu łatwo przychodzi. Poczekałam aż Ross przyjdzie zaopiekować się Jeremym. Miała dużo doświadczenia z dziećmi, da sobie radę. Dałam jej całą rozpiskę na jego temat. Co i gdzie... Ogarnęła wszystko za jednym razem.
-Pa kochanie. Będę niedługo...-Pocałowałam go w główkę i wyszłam.
Wzięłam samochód mamy. Kto powiedział, że nie umiałam prowadzić?
Dodarłam do jej domu. Ross wiedziała gdzie się wybieram, ale nie wiedziała co się dzieje z Jade. To dobrze, nie pozwoliłaby mi wyruszyć samej. W ogóle! Z nikim! Jade była już dość silnym wampirem, ale od początku było mi wiedzieć, że ona ma problemy z głodem, z opanowaniem się przed człowiekiem. Od kiedy nie ma Coin, nie chcę wiedzieć, jak to przeżywała. Trudno znosi odejścia bliskich, za dużo było tego wszystkiego... Rodzice, a teraz siostra. Dlatego przeprowadziła się w środek lasu. Tam  nikogo nie skrzywdzi, chyba że ktoś sie nawinie... to wtedy... no cóż. Umierają.
   Ja wiedziałam, że może mi coś zrobić. Ale nie docierało to do mnie przez kilka sekund. Czerwona lampka powinna mi się zaświecić od otrzymania wiadomości od niezawodnego wiatru. Ale jak to ja, musze sprawdzić co się dzieje.
   Wyszłam z samochodu, jechałam dość szybko, biorąc pod uwagę że lubiłam szybką jazdę. Podeszłam do drewnianych drzwi dużego, starego domu. Był cały z drewna. To w stylu Jade. Mieszkała sama, co ułatwiało jej życie jako wampir. Od śmierci jej jedynej bliskiej osoby, nie mogła nad sobą panować. Od śmierci Coin... Zrobiła się agresywna. Jakby odeszła jej spokojna połówka która trzymała ją na dystans i uczyła tego jak wytrzymywać ten głód, agresję... Ale tej dziewczyny, białowłosej Coin już nie ma.
-Jade?-Weszłam do środka.
Nie było nic poza starymi meblami w salonie, i przed pokoju. Hol też był trochę stary, jak cała reszta domu. Jednak miał coś w sobie... Ceglany kominek który miał wrażenie zaraz się zapaść, sprawiał że mogliśmy sobie wyobrazić jak kiedyś było w tym domu przytulnie. Ale teraz było tutaj troche mrocznie. Zobaczyłam Jade która siedzi na fotelu jak zjawa w horrorze. Tyłem do mnie. Zbliżyłam się do niej i miałam chęć zadać jej serie pytań... Ale kilka sekund potem moje myśli zajęły się czymś zupełnie innym. Mianowicie, jej zachowaniem i wyglądem. Uwagę przyciągnęły czerwone oczy. Wręcz bordowe... Nadmiar krwi był za duży dla jej organizmu, więc po czasie przyzwyczaił się do tego. Tak jak oczy, przybrały barwę czerwoną.
-Jade...
-Odejdź. Nie wiesz co... mogę ci zrobić...-Głos jej się łamał.
Moment kiedy się do mnie odwróciła, był dla mnie szokujący. Jej wygląd... Skóra...
-Każdy wampir wygląda inaczej... Zależy od jego organizmu. Zaczynam czuć głód Eleno...
-Jade... Jestem Teaurine...
-Wiem, ale tak na ciebie mówi. On.
-Też go widziałaś?
-W twoim śnie. Nie mogę dłużej !!! MUSZE! NIE DAM RADY NIE POSMAKOWAĆ TWOJEJ KRWI ROZUMIESZ?!
-Dasz radę nad tym zapanować. Nie boje się ciebie.
-Nie chce... W każdej chwili może wejść do mojej głowy i kazać mi ciebie zabić! Nie chce mieć ciebie na sumieniu prz...
Oczy Jade nagle były czarne. Nie minęła sekunda. Rzuciła się na mnie. Przygniotła do ściany a moje ciało pękało. A przynajmniej miałam takie wrażenie.W każdym razie... Nie czułam po chwili nic tylko ból. Jakaś dziwna substancja weszła do mojego organizmu... Nie wiedziałam, co się dzieje. Straciłam przytomność, jedyne co słyszałam ostatnie, to rozmowa Jade.
-PRZYJEDŹ PO NIĄ JOEL! ... PROSZE! ... NIE WIEM NAGLE COŚ MNĄ ZAWŁADNĘŁO...! ..... BOŻE JOEL SZYBKO! NIE ZAWIOZĘ JEJ DO SZPITALA BO ODKRYJĄ CZYM JESTEM! CO SIĘ DZIEJE NA ŚWIECIE! ZADZWOŃ DO KATE! PRZYJEŻDŻAJ!
Koniec. Nic nie widziałam. Nic nie słyszałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz