To co stało się przed pójściem do Bleaberry popsuło mi cały dzień. Jednak nie mogłam się smucić bo zapewniłam bezpieczne życie Akkie. Kiedy Blea przyniosła herbatę napiłam się.
-Chciałabyś mieć więcej dzieci?-zapytałam Blee.
-Nie wiem.. Christian jest taki słodki. Czas pokaże. A ty?
-Nie wiem.. pierwsza ciąża wykończyła mnie, ale kocham Akkie. Jednak wątpię bym z Peterem sprawiła jej rodzeństwo.
-Dlaczego?
I co mam jej powiedzieć? Prawdę? Nie ma takiej opcji.
-Sama nie wiem... Dużo pracujemy i nie będziemy mieli czasu dla większej liczby dzieci.
-Rozumiem.-uśmiechnęła się.
-A jak tam u Joela? Jego żona już urodziła?
-Tak. Chłopczyka.-uśmiechnęła się.
-Jak mu dali na imię?
-Jeremy.
-Śliczne. Popatrz.. w tym samym czasie przyroda sprawiła nam miłą niespodziankę. Każda z naszych rodzin powiększył się o małego brzdąca.
-Maluchy są wspaniałe.
-Oczywiście. Eh... nie wiem ile tu jeszcze zostanę. Mam wyjechać z Janem do Ameryki na sesję i pokaz.
-Mozę wzięłabyś sobie wolne? Dopiero co niedawno urodziłaś.
-Nie mogę wziąć urlopu. W modelingu już tak jest. Jak już się wybijesz to musisz korzystać z tego bo popyt na ciebie szybko mija.
-Współczuje. Nie masz nawet chwili odpoczynku.
-Mam tylko tyle by spędzić trochę czasu z Akkie.
-Eh.. nie wiesz co tracisz. Oby nie ominęło Cię to jak stawia pierwsze kroczki i jak zaczyna mówić.
-Nie ominie. Zanim sie zorientuje Akkie będzie szła już do szkoły. Szybko rośnie. Jak wszystkie małe dzieci.-powiedziałam.
-To na pewno.
Spędziłyśmy miłe popołudnie a kiedy Akki zrobiła się śpiąca włożyłam ja do wózka i pożegnałam się z Bleaberry i Christianem i poszłam z córeczka do domu.
***
Minęło trochę czasu. Akkie rosła jak na drożdżach. Jak na czteromiesięczne dziecko umiała już siedzieć i raczkować. Wyglądała jakby miała już rok i troszkę. Było nie powiem mi to na rękę.. bo przynajmniej dla Akkie czas szybko mijał i dorośnie kiedy to co ma się stać się wydarzy.
-Akkie.. co tam porabiasz?-zapytałam robiąc obiad.
Akkie bawiła sie z Finnem. Byli rozkoszni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz