piątek, 28 marca 2014

Od Johanny

   Jeremy działał mi na nerwy. Był okropnie wkurzający, chamski, i miałam ochotę mu skopać tyłek. Wróciłam do domu i od razu usłyszałam swojego kuzyna.
-Jesteś wreszcie.
-Przestań się o mnie troszczyć.
-Uff! Jaka ulga!-Opadł na kanapę i z żartobliwym uśmieszkiem spojrzał się jeszcze raz na mnie.
-Super, a teraz pozwolisz że skieruję się do swojego pokoju.
-Ej... co jest?
-Nic?-Odpowiedziałam szybko.
-Może lubimy się żreć, ale się kochamy w jakiś sposób którego nie rozumiem, ale wiesz że widę co się dzieje.
-Wiem, ale naprawdę, nic się nie dzieje.
Poczuł ode mnie zapach papierosów.
-Co to ma być? Palisz?-Uśmiechnął się.
-Raz zapaliłam.
-Dlaczego?
-Nie ważne.
   Weszłam do pokoju. Zapalić kazał mi wampir który mnie dość często nachodził. Bałam się go, bo jestem tylko człowiekiem, a ten fakt jest dość szokujący kiedy całe życie myslało się że się jest wilczkiem skaczącym po polance ze zgrają psiej bandy. Powiedział żebym raz zapaliła, bo będę żałowała. Nie był jakimś nowonarodzonym. Albo opanował już głód...


   Rano wyszłam z domu idąc chodnikiem i rozglądając się co pewien czas. Mógł mnie śledzić, ale nie minęło dość dużo czasu i pojawił się za moimi plecami chuchając mi do ucha dymem z papierosa. Jak zawsze czarna skórzana kurtka, trampki i papierosek w rączce z głupawym uśmiechem.
-Czego znowu chcesz...?-Wycedziłam przez zęby.
-Drażnić Cię, straszyć, niezła zabawa. Karmię się strachem, jako wampir bardziej mi to odpowiada. -Mówi spokojnie.
Ja patrzyłam w ogóle w inną stronę. Na niego nie chciałam patrzeć.
-Muszę iść...
-Zawsze musisz, a jednak nic specjalnego nie robisz. Jesteś sama, dla mnie to dość duża okazja by cię jednak skosztować. Twoja krew dolatuje z tak daleka że musiałem się przejść do ciebie. Ale szkoda będzie poświęcić taką małą...
-Tylko nie małą. -Warknęłam.
-Ostra. -Złapał mnie za rękę i ściskał jak tylko mógł najmocniej.
A wiadomo że siła wampira jest nieograniczona. W zależności od tego jaki był przez przemianą.
-Puść mnie.
Zaśmiał się pod nosem z głupawym uśmiechem.
-To boli.
-Uuu, pani ostra odczuwa ból?-Zaśmiał się znowu. -Proś.
-Prosić wampira o łaskę? Ha ha. Dobre sobie. Prędzej zaczną świnie latać niż będę cię prosiła!
Szarpnął mną mocniej i ścisnął rękę aż się lekko skuliłam.
-Taki ból to nic, ale na więcej ran po kłach wampira możesz liczyć.
-Aua...! Puść mnie!
Szarpałam się ale to było na nic. I tak był ode mnie silniejszy.
-Nie radzisz sobie z wampirkiem?-Uśmiechnął się szeroko.
Był ode mnie wyższy może o dwie głowy. Byłam dziewczyną, więc także byłam od niego słabsza o sto pięćdziesiąt pięć razy.Zacisnęłam zęby. Jestem pewna, że siniak po tym zostanie, o ile w ogóle ma zamiar mnie puścić. Puścić, ale żywą, czy martwą, bo się nie orientuję w jego rozumowaniu...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz