środa, 12 marca 2014

Od Joela

  Nie wiedziałem co mam powiedzieć, jak się zachować. Trzymałem ją po prostu w objęciach. Torpeda różnych emocji rozsadzała mi głowę. Strach, ból, panika, szczęście, lęk, nadzieja i... miłość. Głównie miłość.
  Poczułem się tak, jakbym naprawdę znów był sobą... I jeszcze ta mała... Ivy? Z dnia na dzień ozdyskałem i żonę i.. córkę.
- Boże, po prostu nie mogę w to uwierzyć... - szepnąłem jej do ucha.
- To uwierz. - uśmiechnęła się lekko, a po chwili powiedziała. - Dlaczego mnie oddałeś?
Przymknąłem oczy.
- Musiałem.
- Jak to "musiałeś" ?
- Zbliżała się wojna. Dość poważna. Przy mnie miałaś za dużo problemów i zmartwień. Gregory mógł ci dać lepsze życie...
- Tak, dał. - powiedziała z ironią.
Nie zrozumiałem, o co jej chodzi, jednak nie dowiedziałem się, bo mała Ivy przyczepiła mi się do nogi i wcisnęła jasnowłosą główkę między nas.
- Ile będziecie się tak przytulać? Chcę zobaczyć mojego brata!
Roześmiałem się cicho.
- Masz tupet po matce.
Uśmiechnęła się szeroko, a w jej policzkach pojawiły się słodkie dołeczki.
  Gdy wsiedliśmy do mojego samochodu, ustawionego na prędke po drugiej stronie lasu, gdy goniłem wampirzycę, Teaurine położyła mi ręke na nadgarstku i spojrzała czujnie w oczy.
- Teraz gdy wróciłam, mam tylko jedno marzenie. Proszę cię skończ z tą czarną robotą.
Wpatrzyłem się w drogę i skręciłem na skrzyżowaniu.
- Nie mogę. - powiedziałem szeptem po chwili.
- Dlaczego? Mamy pieniądze. Poszłam na studia.
- Tu nie chodzi o to. - mruknąłem.
- No to... o co?
- To... skomplikowane. - wydukałem.
- To mi wytłumacz! - nie odpuszczała.
Westchnąłem zrezygnowany..
   Wpatrzyła się we mnie z zastanowieniem i przeniosła mi ręke na kark, a potem zjechała w dół. Patrzyłem się na nią ze zdziwieniem, gdy nagle przeszedł mnie prąd, a ona znieruchomiała.
  Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że dotknęła moich skrzydeł. Zawsze gdy ktoś ich dotknie, pojawiają się wizję - z mojej przeszłości. Zależy o czym myślała.
 Po paru minutach puściła mnie i wpatrzyła się we mnie z zastanowieniem.
- Co zobaczyłaś? - powiedziałem cicho patrząc dalej na drogę. Zerknąłem w lusterko. Mała czesała lalkę i mruczała coś do siebie z uśmiechem. Gdy nasze oczy się spotkała, zarumieniła się lekko i przyjrzała mi się uważnie.
  Z zastanowienia wyrwała mnie po chwili Teaurine.
- Jesteś... Aniołem!
- Uhm. - mruknąłem sfrustrowany. Tak, Tea. Tak wiem, że jestem dziwadłem.
Wpatrzyła się we mnie w zastanowieniu.
- Ale... Dlaczego... Dlaczego nie masz białych skrzydeł? Tylko... czarne?
  Dojechaliśmy pod dom. Wysiadłem zręcznie i otworzyłem jej drzwi z drugiej strony. Wziąłem małą na ręce....
- Może dlatego, że jestem zły...?
- Nie mów tak. - mruknęła cicho patrząc w dom.
- Podoba ci się? - zapytałem.
- Sam go kupiłeś?
- Tak... Mieliśmy w nim... Zamieszkać, ale...
- Ale mnie oddałeś. Wiem.
 Wpatrzyłem się w jezdnie i bez słowa podszedłem do drzwi.
- Tato? - usłyszałem głos Jeremiego dobiegający z kuchni.
Postawiłem małą na podłodze i pocałowałem ją w czoło. Zostawiłem ją Tei i poszedłem do kuchni.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
Uniósł z uśmiechem brwi.
- Tak? Jaką?!
- Zamknij oczy... - zamknął, ale zauważyłem coś. - Nie podglądaj!
Wyjąłem z szuflady ścierkę i zakryłem mu oczy. Popchnąłem go lekko do ganku.
 Odwiązałem mu oczy i uśmiechnąłem się szeroko.
Gdy mały zobaczył Teę i Ivy otworzył szeroko oczy, a potem mechanicznie wpadł w rozwarte ramiona Teaurine, a zaraz przyczepiła się do jego boku mała. Oparłem się o ścianę i spoglądałem z radością na nich. To moja rodzina - pomyślałem zafascynowany. To wydawało mi się takie nierealne. Teraz zbliżałem się do trzydziestki. Dziesięć lat temu nie pomyślałbym, że będę miał tak wspaniałą żonę i dwójkę dzieci.
  Zbliżała się wojna, jednak miałem nadzieję, że teraz będziemy szczęśliwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz