poniedziałek, 24 marca 2014

Od Christiana

- Pomogę ci... Nie bój się... - Szepnąłem i przytuliłem ją mocniej do siebie.
 W opiekuńczym geście przejechałem jej po policzku palcem i stało się coś dziwnego. Ukuł mnie boleśnie i przeszył mnie prąd, tak, że natychmiast cofnąłem ręke.
  Akkie patrzyła na mnie zdezorientowana. Sytuacja zrobiła się dziwna.
Chrząknąłem i odwróciłem się.
- Pójdziesz, na jakiś odwyk? - zapytałem dziwnie modelując głos.
- Ehm... Myślę, że sama sobie poradzę...
- Dobrze.... Tylko niczego już więcej, przede mną nie ukrywaj. - Powiedziałem szeptem.
  Mógłbym przysiąść, że zagryzła wargę z niemrawym wyrazem twarzy, choć tego nie widziałem. To było zadziwiające, jak dobrze ją znałem.
  Starałem się nie patrzeć na to, że jest w samym ręczniku. Nie daj boże, gdyby jej spadł. Była dla mnie jak siostra i miałem nadzieję, że tak już zostanie. Może i widzieliśmy się kiedyś tam nago... No, ale nasze części anatomiczne uległy znacznej zmianie odkąd przestaliśmy być małymi dziećmi, prawda?
 Gdy pchnąłem drzwi pokoju, doleciał mnie czyiś szept.
"Gdybyś tylko wiedział".
Odwróciłem się zdziwiony.
- Mówiłaś coś?
Uniosła brwi.
Otworzyła usta, po czym je zamknęła patrząc na mnie.
- Nie....
Wzruszyłem ramionami.
- Chyba mi się przesłyszało.
- A co słyszałeś?
- Nie ważne już.
Uśmiechnąłem się do niej i poszedłem do pokoju.
 Rozwaliłem się na łóżku i bawiłem się sznurkiem  od spodni. Zamyślony patrzyłem na sufit.
"Kiedyś sam będziesz wiedział kim z nim jesteś". No, ale kim ja jestem?
  Postanowiłem się przewietrzyć. Wciągnąłem bluzę na t-shirt i wyskoczyłem zręcznie przez okno, żeby Akkie się nie martwiła, czy coś.
  Szedłem chodnikiem. Zaczynało się już ściemniać. Nagle zauważyłem kogoś, na placu zabaw.
Chłopak siedział na drabinkach i palił papierosa.
  Podszedłem bliżej. Ta blond strzecha była bardzo znajoma...
Ze dziwieniem stwierdziłem, że to mój kuzyn Jeremy.
  Podszedłem bliżej i zmarszczyłem brwi.
- Co tu robisz?
- Cześć Christian. - odparł ironicznie.
- Ehm.. Cześć...
- Co ja tu robię? Siedzę! Nie wolno? - roześmiał się głupio machając nogami.
Dopiero po chwili zauważyłem puszkę po piwie, stojącą koło niego na belce.
  Uniosłem brwi.
- Rodzicie pozwalają ci pić... I palić?
 Zmrużył oczy.
- Tobie nic do tego. A po za tym nie muszą wiedzieć.
- Właśnie widzę - odparłem sarkastycznie.
 Popatrzył na mnie z szaleństwem w oczach.
- Mój stary nie jest człowiekiem!
Drgnąłem i zacząłem go słuchać uważniej.
- Moja matka też. Myśli tylko o sobie i swoich problemach. Na nic mi nie pozwala i traktuje mnie jak małe dziecko. Tylko ojciec ze mną gada jak z człowiekiem choć też jest nieźle pokopany. Jest Aniołem, kumasz? ANIOŁEM!! Tym z witraża w kaplicy. Kminisz?! To jest dziwne! A moja matka ma powiązania z jakimiś wampirami. Widziałem, jak się na nie z błyszczącymi oczami japi. Mam już tego dość, chciałem być normalny... A kim jestem...?! Dziwadłem!!
  Zaszokowany musiałem oprzeć się o nogę huśtawki, żeby nie upaść. Jacy Aniołowie?! Jacy wampiry?
- Co? Nie wierzysz? - roześmiał się i upił duży łyk piwa. - Ty też taki jesteś. Aniołek ze skrzydełkami, ojeju, ojeju, na chmurce lata...
 Jego szydercze teksty dolatywały do mnie coraz wolniej. Ja? I Anioł? Chyba sobie żartuje!!
 Nagle, w ułamku sekundy, zobaczyłem jego niebieskie oczy skierowane na mnie i jakieś dziwne, łacińskie słowa.
 Zaszokowany zachwiałem się, gdy poczułem jakiś dodatkowy ciężar.
Przerażony odwróciłem się i uderzyłem... Czymś... O huśtawke.
 Jednak to nie były moje plecy... Tylko jakieś...
Odwróciłem się lekko i złapałem jedno, długie, czarne pióro.
- Jesteś złyy... Jak jaa! Wiedziałem, że nie jesteś dobry. Ja to mam po ojcu, ty po swoim też. Przesrane no nie? - ględził coś tam pod nosem.
  Ja już go nie słuchałem. Czułem, że moje spokojne, zwyczajne życie, z niektórymi poważnymi zaszarpnięciami, upada gwałtownie. I co teraz...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz