sobota, 29 marca 2014

Od Joela

  Czułem potworny ból. Cofnąłem się. Nie potrafiłem normalnie myśleć. Odsunąłem się i otworzyłem drzwi.
- Idź stąd - odparłem szeptem.
  Jak mogłem być taki głupi? Nie zauważyć tych oczu? Rysów twarzy? Włosów jasnych, choć przefarbowanych?
  Patrzyła na mnie dziwnym spojrzeniem, a potem wyszła.
Szepnąłem jeszcze głośno za nią.
- Mylisz się. Nie zabijamy was, bo chcemy. Nie oskarżaj nas, jeśli nie masz do tego powodów.
 Nie zareagowała na to w ogóle tylko poszła dalej dumnie uniesiona.
Usiadłem na krześle i zakryłem twarz rękoma.
  Poczułem kogoś przy sobie. Była to oczywiście zatroskana Roxana.
- Wracaj do domu... Wiesz, że czeka nas długa wyprawa.... Pożegnaj się z nią.
  Niestety to była prawda. Jutro wyruszaliśmy do Iranu... Tam niestety nie mógł nas przewieźć krąg.
Mieliśmy załatwić dużą grupę wampirów... Po za tym, może tam wreszcie mógłbym odnaleźć Ivy?
  Gdy wróciłem do domu spotkała mnie przykra niespodzianka. Szybko załatwiłem wampirzastego.
Usiadłem wyczerpany na łóżku i pociągnąłem na kolana Teę. Nic nie mówiłem przez dłuższą chwilę, tylko głaskałem ją po chudych plecach.
- Kiedy ostatnio coś jadłaś? - zapytałem cicho.
- Dawno temu... Nie pamiętam.. - Odparła lekko jeżdżąc mi z zamiłowaniem po policzkach i spoglądając z troską na parodniowy zarost.
- Powinnaś coś zjeść. - wymruczałem jej do ucha i zacząłem całować ją po szyi.
- Może potem...
- Tea...
- Nie chcę cię znowu stracić. Ciągle cię nie ma... Nie podoba mi się to, że muszę się tobą dzielić z innymi.
Westchnąłem.
- Wiem... Przepraszam... Ostatnio... Taki czas...
Po chwili milczenia Tea szepnęła.
- Znów cię nie będzie... Tak? - szepnęła, a po jej policzku popłynęła łza.
Zmartwiony otarłem ją i pocałowałem w miejsce, w którym wyżłobiła ślad.
- To w tej chwili nie ważne.
- Zostań ze mną... Proszę...
- Tej nocy jestem cały dla ciebie.
 Uśmiechnęła się szeroko i wplotła mi palce we włosy. Pocałowałem ją namiętnie. Jej usta były gorące i pikantne - takie jak zapamiętałem. Dawno już nie było takich czułości między nami.
  Położyłem ją delikatnie na łóżku, pochyliłem się nad nią i wsunąłem lekko ręke pod bluzkę. Działała na wszystkie moje zmartwienia jak miód. Miałem ogromne poczucie winy, że ją zostawiałem. Tego niestety wymagała moja praca... Chętnie bym pracował jako glina, strażak, albo detektyw. Niestety nie mogłem.
  Wędrowałem rękami po ciele Tei jak w gorączce, byleby mieć ją najbliżej siebie. Gdy położyła dłonie na moich bliznach, po paznokciach które zrobiła mi.. Akkie... poczułem jakby znikały. Może to była wyobraźnia, ale zrobiło mi się lepiej. Nie potrzebowałem masażu. Na spięte mięśnie wystarczył tylko dotyk Tei.
 - Wrócisz?
- Postaram się jak najszybciej. Ale nie myśl o tym teraz. Skup się na czymś innym. - uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem ją mocniej. Może dzień był fatalny, ale za to mógł się zakończyć całkiem nieźle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz