czwartek, 27 marca 2014

Od Johanny

 


   Jak to moi rodzice, typowo, zostawili mnie. Wyjechali. Zostałam sama z ciotką i przygłupim starszym kuzynem Jasperem, ma 17 lat i jest bardzo upierdliwy. W tym wieku jaki ja mam, to ja powinnam być wkurzająca a nie prawie pełnoletni kuzynek. Nie to że się nienawidziliśmy, ale lubiliśmy siebie drażnić nawzajem, dogryzać sobie.
-Gdzie idzie kuzyneczka?-Powiedział siedząc wygodnie w fotelu.
-Przystojniaczku, na spacer.
-Codziennie gdzieś wychodzisz, muszę wiedzieć gdzie się wybierasz.-Mówi ze złośliwym uśmieszkiem.
-Ha ha ha, nie mam zamiaru Ci mówić gdzie idę. Codziennie wychodzę, bo nie chcę tracić z tobą czasu. -Zaczęłam zakładać buty.
-I tak nie ma mnie w domu dość często.
-Idę, pa Jass!
Wyszłam z uśmiechem na buzi i zaraz wszystko zniknęło. Cała pozostała ''rodzinka'' w pracy. Czyli w tym moi rodzice i Jaspera.
   Szłam chodnikiem, nie zeszło mi dużo czasu nad rozmyślaniem, bo ktoś mi je przerwał. Podniosłam zła głowę i zobaczyłam wysokiego blondyna który mierzy mnie wzrokiem.
-Możesz ruszyć swoje cztery litery i zejść mi z drogi bo chciałabym iść dalej?-Mówię.
-Ostra jesteś. Może panienka powie mi swoje imię?-Był jakiś przyćpany, ale zignorowałam to. Co się będę przejmowała ćpunem?
-Jeszcze raz powiedz na mnie panienka, a twoja piękna buźka wyląduje na chodniku razem z twoimi błyszczącymi ząbkami. -Warknęłam z uśmiechem.
-Dobra, w każdym razie, jestem Jeremy.
-Johanna, lepiej? Sorry, ale się śpieszę...
-A gdzie?
-Co cię w ogóle to obchodzi koleś?!-Parsknęłam.
-Dobra, spokojnie, chcesz, idź. Jeszcze się spotkamy.
-Chciałbyś. Z ćpunem? Nie, dzięki.
Minęłam go i przeszłam obok niego, a on mruknął pod nosem:
-Suka..
-Co powiedziałeś?-Zawróciłam na pięcie lekko unosząc nogę.
-Suka!
Wkurzyłam się. Podchodziłam do niego bliżej, nie minęło pięć sekund, a już zaczęła się dość spora kłótnia,wymiana zdań, prawie doszłoby do bójki, gdyby nie przerwał nam jakiś chłopak, którego na pewno znałam.
-Co ty robisz Jer?! Powaliło Cię?!
-Przepraszam chłopaczku, ale nie wtrącaj się.
-Chłopaczku?-Zaśmiał się chłopak.-Jestem wyższy od ciebie, i pewnie starszy...
Zapalały się lampy uliczne, i światło padło na twarz chłopaka który do nas dołączył. Było wesoło, ktoś jeszcze chce dołączyć?!
-Christian?
-Znasz ją?-Odezwał się Jer.
-Tak... poznaliśmy się niedawno przez przypadek. Dlaczego się drzecie na całą ulicę?!
-Ponieważ twój ...
-Kuzyn. -Uprzedził mnie.
-Kuzyn?! No, to pewnie jesteście tacy sami, bracia i w ogóle, silna więź... te sprawy co?
-O co Ci chodzi  Johanna?!
-Twój kuzynek, nazwał mnie suką. Nie wiem, nie znam Cię, ale najczęściej tacy jak on, - Wskazałam na Jeremy'ego. - i są kuzynami, są do siebie podobni.
-Mylisz się...
-Nie obchodzi mnie to!
Christian spojrzał na kuzyna... z żalem, ale z kpiną. Chciało mu się śmiać, ale chciało mu się też chyba go... walnąć.
-Dobra... Nie przeszkadzam jaśnie panom. -Ruszyłam przed siebie, i naprzeciwko był ''mój'' park w którym przesiadywałam.
   Ta kłótnia była bez sensu, ale nie pozwolę sobie żeby ktoś mnie obrażał. Szczególnie że jest to jakiś młody ćpunek. Lekko się rozpadało, lubiłam deszcz. Lubiłam moknąć na deszczu, siedzieć na mokrej ławce kiedy ludzie na ulicy uciekali pod parasolami do domu. To deszcz, nie jesteście z cukru ludzie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz