sobota, 29 marca 2014

Od Christiana

 Ocknąłem się po chwili. Bolała mnie głowa. Ogólnie całe ciało. A najbardziej serce.
Przykucnąłem. Zacząłem rysować jakieś kółka i krzyżyki na mokrej ziemi.
Nie zrozumiała.
 To było najgorsze. Odszedłem, bo chciałem ją chronić. Bo nie chciałem dopuścić do tego, aby jej pobratymcy robili jej wyrzuty, bo jej przyjacielem jest wampir.
 Zdałem sobie sprawę też z mojego pieprzonego lasu. Zawsze przy niej byłem. Trwałem, opiekowałem się. Zrobiłem jeden, poważny błąd... Ale mnie odtrąciła. Nigdy mi nie wybaczy...? To było najbardziej przybijające. Widzieć jak opłakuje kogoś, kto zjawił się w jakieś części jej życia. Na krótko. Oddał za nią życie fakt. Ale czy fair było mnie obarczać za jego śmierć?
  Jakaś mroczna nuta mnie drgnęła. Znałem swoją naturę.    
Jeśli Akkie tego nie rozumiała...
  Nagle wściekłość we mnie wybuchła. Cisnąłem z całej siły kamieniem o pobliskie drzewo. Byłem zbyt rozgoryczony, by myśleć racjonalnie.Galopujące myśli, nie pozwalały mi przestać.
 To ona mnie okłamała. Ona się związała z takimi ludźmi. Ona robiła takie rzeczy. Powiedziała mi, dopiero po jakimś czasie. Ja nigdy nie wiedziałem kim jestem. Nawet gdy zostawiłem wszystko i odszedłem by ją chronić - nie doceniła tego. Nawet jeśli odebrała to inaczej, nie pofatygowała się by mnie odnaleźć. Nowsze życie - lepsze. Prawda?
  Opadłem zmęczony po chwili na ziemię. To o czym myślałem było głupie. Nie mogłem na nią zwalać całej winy. Fakt, że mnie zraniła jak nigdy dotąd, nie zwalniał mnie z obowiązku ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. A może gdybym został... Oni nie wkręciliby ją tak bardzo? Nie zakochała by się w kimś takim? Udało by się jakoś funkcjonować.
  Zakryłem twarz rękoma. Czułem się wyczerpany, sfrustrowany i bezsilny.
 Nagle ktoś się do mnie przysiadł. Podniosłem zdziwiony wzrok.
Usiadła koło mnie jakaś dziewczyna. Wyglądała jak coś w rodzaju elfo - człowieka.Miała krótkie, obcięte fioletowo - czarne włosy i piwne oczy śledzące mnie wesoło.
 Od razu jakoś poczułem się lepiej w jej towarzystwie. Żal i tęsknota za Akkie nie były już takie silne.
- Kim jesteś? - zapytałem ze śmiechem.
- Lacey. Lacey Lovitt.
Nic nie więcej nie powiedziała, a ja rozbawiony wpatrywałem się w jej mały, zadarty nosek i zgrabne usteczka.
  Nagle pod drzewo podbiegła jakaś zdyszana blondynka.
- Biegnę za tobą dziewczyno pół miasta, by ci oddać ten portfel!
Ze zdziwieniem stwierdziłem, że to Johanna.
Patrzyłem to na nią, to na nową poznaną Lacey.
 Johanna też nie zobaczyła, bo skrzyżowała ręce na piersi.
- Cóż za miłe spotkanie. Jest tu gdzieś twój przyjaciel?
- Jestem. - odbiegło wesołe wołanie z między drzew. - Pozwól moja droga, że ci potowarzyszę.
Johanna coś na niego fuknęła. Oddała Lacey portfel, odwróciła się i poszła. Jeremy pobiegł za nią gadając coś bez przerwy. Rozbawiony śledziłem scenę.
  Lacey bawiła się guzikiem od równie fioletowego portfela.
- Em... Jestem..
- Christian. Wiem.
 Zrobiłem dziwną minę, a Lacey po chwili się roześmiała.
- Robisz twarz ze stylu poker face.
- Chciałbym zostać sam. - Skłamałem. Ta dziewczyna rozsiewała mnóstwo dobrej energii, nawet jeśli urwała się z choinki.
- Rozumiem. - powiedziała, lecz się nie ruszyła.
Westchnąłem i oparłem głowę o korę. Gdzie teraz jest Akkie? Co ten facet jej zrobił?
Musiałem się trochę podszkolić. Nie mogłem pozwolić, aby jakiś wampir bawił się mną ot tak.
  Tylko... No właśnie. Co z Akkie...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz