piątek, 28 marca 2014

Od Christiana

 Długo wędrowałem. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Jeszcze po tym spotkaniu Jerrego i Johanny... Teraz wlókł się za mną. W sumie było mi to na rękę. Mogłem go wypytać.
  Przyjrzałem mu się uważnie. Nie był naćpany. On już taki był z natury.
- Młody ćpunek. - parskał pod nosem. - Głupia szmata. Rozpieszczona. Myśli, że jest nie wiadomo kim.
- Dobra, uspokój się Jer.
- A nie zachowała się jak kretynka?
- Tak, to było dziwne... Ale już weź.
- Yhm... Spoko.
- Słuchaj... - zacząłem ostrożnie. Postanowiłem zadać pytanie które gnębiło mnie od paru dni. - Czy... wampiry i aniołowie... Się nie lubią?
 Popatrzył na mnie z kpiącym uśmiechem.
- Oj widać, że jesteś nowy. Czy się "nie lubią" ?! My się nienawidzimy!  Jedni chcieliby się pozbyć drugich. Raczej pokojowe przebywanie w jednym pomieszczeniu obok siebie jest... Niemożliwe. Nawet jeśli, jeden z przewodniczących anioła lub wampira prędzej czy później kazaliby mu tego drugiego zabić... Więc...
 Zrobiło mi się słabo. Dlaczego los nas tak pokarał?! Kochałem Akkie... I co teraz? Miałem się wyzbyć tego uczucia, bo ktoś siedzący u góry postanowił się zabawić w reżysera - komedii!
  Zmęczony usiadłem na schodkach jakieś starej kamienicy.
- Co... My... Potrafimy robić?
Uśmiechnął się szeroko.
 Po sekundzie już go nie było. Zdezorientowany rozglądałem się.
- Tu jestem! - Krzyknął ze śmiechem Jeremy.
 Zdezorientowany podążyłem za nim.
  Stał parędziesiąt metrów ode mnie... Na budynku.
Zamachał rękami ze śmiechem, zeskoczył i podbiegł do mnie.
- I jak ci się podoba?
- Jak ty to zrobiłeś?!
- Tak mogą aniołowie. Myślisz, że tylko pijawy tak potrafią? 
Wzruszyłem ramionami.
- Ja nic nie wiem. - Odparłem cicho, a Jeremy uniósł brwi.
- Choć. Pokażę ci kwaterę mojego starego... I byłą twojego.
  Zaintrygowany ruszyłem za nim.
Nie wiem ile wędrowaliśmy, ale Jer pokazał mi "szybki styl biegania". To było naprawdę niesamowite.
 Tylko tak biegnąc wpadłem przez przypadek na jakąś dziewczynę.
 Rozsypały jej się wszystkie rzeczy z torby. Zabrałem się do zbierania.  Jeremy śmiał się głupkowato w jakimś przejściu między kamienicami, a gdy zobaczył co to za dziewczyna cały się zjeżył.
 Ja też, gdy usłyszałem awanturniczy głosik.
- Jak zwykle musicie mi zawsze wchodzić w paradę!
 Podniosłem wzrok zdziwiony. Johanna.
 Dziwnie się poczułem. Pozbierałem jej wszystko. W sumie nie było tego wiele. Jakiś błyszczyk, portfel, dokumenty.
- Trzeba było mocniej trzepnąć. Może by zużyte gumki wypadły.
- Ha ha ha. Ale śmieszny jesteś. - zilustrowała go ze zmrużonymi oczyma wzrokiem i wyrwałam mi swoją torebkę z rąk.
- Dzięki, Christian. I tak cię nie lubię.
 Podrapałem się po głowie, gdy odeszła kołysząc biodrami. Ostra z niej laska. - pomyślałem, a moją myśl wypowiedział głośno Jer.
 Przytaknąłem mu.
- Zdobędę ją.
Roześmiałem się głośno.
- Przecież ty jej nawet nie lubisz.
- Kręci mnie ta laska. Ma buntowniczy charakterek. Inne w moim otoczeniu rozpływały się niczym wosk w cieple.
 Zdusiłem śmiech i szedłem dalej. Fakt, nie żeby coś, ale Jer nie był brzydki. Może czasem dziewczyny odstraszała dziwna aura którą odsiewał, a czasami je wręcz przyciągał jak muchy swoją tejmniczością.
 Nie żebym go dobrze znał, ale na tyle dobrze, żeby wysnuwać takie wnioski.
- Jak tam twoja przyjaciółka Akkie? - zapytał zgryźliwie, jednak odczuwałem, że był ciekawy.
Wzruszyłem ramionami, a serce mnie zabolało.
- Nie chcę o tym teraz gadać...
- Okej.
   Wędrowaliśmy nadal. Przeleźliśmy przez jakiś dziurawy płot i wkroczyliśmy do jakiegoś okrągłego koła na jakimś chodniku. Z pozoru - zwyczajne koślawe kółko, które narysował jakiś nudzący się przedszkolak, ale gdy bliżej się przyjrzałem, rozsiewało jakąś aurę tajemniczości.
 - Właź. - odpowiedział z kpiarskim tonem Jeremy, zadowolony, że jest ode mnie w tym bardziej rozgarnięty
- Co to? - zapytałem z wahaniem wchodząc.
- To krąg. Są rozmieszczone w różnych miastach, aby aniołowie mogli się przedostać do kwatery głównej w San Francisco albo Maine. Kminisz?
- Spoko.
 Wzruszyłem ramionami.
Byłem w głębi ducha podekscytowany. Wreszcie mogłem się dowiedzieć coś o moim ojcu...





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz